Trener Dariusz Daszkiewicz przed meczem zapowiedział, że jego podopieczni postawią się faworytowi i przedłużą kielecko-jastrzębską rywalizację. Słowa szkoleniowca zyskały na wiarygodności już na początku meczu, kiedy to po dwóch kolejnych błędach Michała Kubiak i ataku Armando Dangera miejscowi objęli prowadzenie 3:0. Od tego momentu jednak, podopieczni Lorenzo Bernardiego jakby się przebudzili. Co prawda nieskutecznością nadal zaskakiwał Michał Kubiak, ale reprezentant Włoch Michał Łasko skutecznie wyręczał swojego kolegę w zdobywaniu punktów. W efekcie, choć na pierwsza przerwę techniczną kielczanie zeszli przy stanie 8:5. Chwilę później na tablicy wyników po nieudanym serwisie Grzegorza Kokocińskiego i dotknięciu siatki przez Michała Kozłowskiego na tablicy wyników pojawił się remis 9:9. Gospodarze nie oddali jednak inicjatywy rywalom. W ofensywie szalał Armando Danger, którego od połowy pierwszej partii coraz częściej wspierali Nikołaj Penczew i Robert Milczarek. Efekt był dla sympatyków Effectora wymarzony, bowiem na drugą przerwę techniczną miejscowi zeszli prowadząc 16:14. Po powrocie na parkiet zaczęła intensywna wymiana ciosów. Przyjezdni szybko doprowadzili do remisu 17:17 i już do końca seta żadna z ekip nie osiągnęła przewagi większej niż jeden punkt. Wojnę nerwów lepiej wytrzymali miejscowi, którzy po autowym ataku Krzysztofa Gierczyńskiego mogli cieszyć się wygranej w pierwszej partii.
Drugi set rozpoczął się również po myśli gospodarzy, ale podrażnieni przyjezdni błyskawicznie rozwiali marzenia podopiecznych Dariusza Daszkiewicza o kolejnej wygranej partii. Miejscowi tylko do stanu 2:2 potrafili utrzymać kontakt z faworyzowanymi jastrzębianami. Z biegiem czasu po kolejnych atakach Michała Łasko, Roba Bontje i nareszcie grającego na miarę oczekiwań Michała Kubiaka to zespół Jastrzębskiego Węgla odskoczył swoim przeciwnikom (8:4). W dalszej części gry, podopiecznych Lorenzo Bernardiego z rytmu nie były w stanie wybić ani przerwy techniczne, ani czasy brane przez kieleckiego szkoleniowca. Goście chcąc chyba udowodnić, że niepowodzenie w pierwszym secie spowodowane było wyłącznie wypadkiem przy pracy nawet na chwilę nie pozwolili przeciwnikom zniwelować dystansu. Sami natomiast konsekwentnie powiększali przewagę zwyciężając ostatecznie 25:13.
Uspokojeni wysoką wygraną w poprzednim secie jastrzębianie nie stracili koncentracji. Co prawda po ataku Roberta Milczarka i bloku Miłosza Zniszczoła miejscowi prowadzili 2:0, ale odpowiedź przyjezdnych była błyskawiczna. Mając w swoich szeregach znakomicie dysponowanego Michała Łasko, goście nie tylko odrobili straty, ale zaczęli także powolnie budować swoją przewagę, która na pierwszej przerwie technicznej wynosiła już cztery oczka. Ekipa Effectora mimo kilku punktowej straty nie zamierzała składać broni, co udowodniła dwukrotnie w ciągu kilkunastu kolejnych minut. Kielczanie najpierw od stanu 6:10 doprowadzili do wyniku 10:11. Chwilę później, kiedy wrócili do gry po drugiej przerwie technicznej, dzięki skutecznej grze duetu Penczew-Danger wyrównali na 16:16 popisując się serią pięciu kolejnych zdobytych punktów. Będący na fali kielczanie nie zdołali jednak do końca przejąć inicjatywy na boisku. Zespół Jastrzębskiego Węgla do końca kontrolował wynik, prowadząc jednym, dwoma punktami powalając przeciwnikom jeszcze tylko raz doprowadzić do remisu w końcówce seta (20:20).
Jastrzębianom do przypieczętowania awansu potrzebne było zwycięstwo w czwartym secie. Siatkarze Effectora najwyraźniej pomni słów swojego szkoleniowca robili wszystko, aby przedłużyć ćwierćfinałową rywalizację i na pierwszą przerwę techniczną zeszli prowadząc 8:3. Kapitał wypracowany przez gospodarzy na początku seta okazał się wystarczający. Przyjezdni nie potrafili bowiem w żaden sposób zbliżyć się do dobrze dysponowanych rywali, którzy w pewnym momencie odskoczyli nawet na siedem oczek (20:13). Nie pomogły przerwy na żądanie trenera Lorenzo Bernardiego, ani zmiany dokonywane przez tego szkoleniowca. Co prawda goście w końcówce zbliżyli się na dwa oczka, ale to kielczanie triumfując niespodziewanie doprowadzili do tiebreaka.
Po dwóch godzinach walki kibice w Kielcach nadal mogli emocjonować się rywalizacją ćwierćfinałową. Tym bardziej, że pierwsze akcje piątego seta pokazały, iż żadna z ekip nie zamierza rezygnować z walki o końcowy sukces, a wynik przez dłuższy czas oscylował w okolicach remisu. Jastrzębianie, dla których niedzielny wieczór miał zakończyć się awansem do półfinału mieli ogromne problemy z przełamaniem dobrze grających gospodarzy. Skuteczność zatracił także Michał Łasko, który na początku meczu wydawał się być nie do zatrzymania dla kielczan, wśród których brylował Kubańczyk Armando Danger. Kluczowe dla losów meczu okazały się punkty zdobyte przez gospodarzy tuż przed pierwszą przerwą techniczną. Autowy atak Matteo Martino i dwie skuteczne akcje Nikołaja Penczewa wyprowadziły Effectora na prowadzenie 8:5. Kilku punktowej straty goście nie zdołali odrobić już do końca meczu i tym samym sensacja w Kielcach stała się faktem!
Effector Kielce - Jastrzębski Węgiel 3:2 (25:23, 13:25, 23:25, 25:21, 15:12)
Effector: Zniszczoł, Milczarek, Kokociński, Danger, Penchev, Kozłowski, Sufa (libero) oraz Józefacki, Orczyk
Jastrzębski: Łasko, Gierczyński, Tischer, Holmes, Kubiak, Bontje, Wojtaszek (libero) oraz Malinowski, Violas, Martino
MVP: Armando Danger (Effector)
Stan rywalizacji: 2:1 dla Jastrzębskiego Węgla