Nie chciałbym, aby był nadmiernie pompowany "balon" - rozmowa z Michałem Bąkiewiczem, przyjmującym AZS-u Częstochowa
Michał Bąkiewicz po wielu latach przerwy znów przywdzieje barwy AZS-u Częstochowa. 32-letni przyjmujący wraca na "stare śmieci" i liczy, że z nowymi kolegami nawiąże do lat świetności Akademików.
Adrian Heluszka: Po dziesięciu latach wraca pan do Częstochowy. Z jakimi nadziejami wiąże pan powrót pod Jasną Górę?
Michał Bąkiewicz: Przede wszystkim jestem bardzo zadowolony, że powróciłem do AZS-u Częstochowa. Korzystając z okazji pozdrawiam wszystkich kibiców. Wiem, że środowisko tutaj kocha siatkówkę i mocno kibicuje. Mam nadzieję, że będziemy prezentować taki poziom sportowy, że będziemy w stanie powalczyć i po prostu pokazać fajną siatkówkę. Nie ukrywam, że wraz z zespołem bardzo liczę na wsparcie kibiców. Będzie to bardzo potrzebne. Wierzę, że pokusimy się o dobry poziom sportowy i kilka niespodzianek.
Trzeba przyznać, że wiele się zmieniło od czasów, kiedy bronił pan barw AZS-u. Począwszy od składu, a kończąc na hali, gdzie zespół rozgrywa swoje mecze. Ponadto zespół w ostatnich latach nie walczył jednak o te najwyższe "laury".
- Zgadza się. Na pewno nowa hala jest świetna. Paradoksalnie, nie jest to jednak za dobrze dla gospodarza, bo twierdzę, że drużyny przyjezdne czują się tutaj bardzo dobrze i szybko potrafią się przystosować do warunków. Nie zmienia to jednak faktu, że hala jest śliczna. Byłem zawodnikiem w troszeczkę innych czasach dla AZS-u. Wtedy biliśmy się o mistrzostwo Polski z Kędzierzynem. Teraz są troszeczkę inne czasy, ale miejmy nadzieję, że ciężka praca pomoże nam powolutku wspinać się ku górze.
Hala Polonia obrosła wręcz legendą i jest taką Mekką siatkówki w Częstochowie. Podejrzewam, że pan ma również szczególne wspomnienia z tego obiektu…
- Wiele pozytywnych wrażeń i spotkań tam się odbyło. Wiele meczów przeszło wręcz do historii. To już jednak przeszłość. Musimy się skupić na tym, co mamy.
Lata 2000-2003 to okres, kiedy występował pan w Częstochowie. W tych latach zapisaliście na swoim koncie trzy wicemistrzostwa kraju. Jak wraca pan wspomnieniami do tych lat, to co pierwsze przychodzi do głowy?
- Byłem wtedy troszeczkę młodszym zawodnikiem. Dopiero wchodzącym do ligi. Dla mnie w tamtym okresie, to była zupełna nowość i super doświadczenie. Ci kibice, tamta atmosfera w hali, to było coś fantastycznego. Wspominam to wszystko bardzo miło.Nie ma co ukrywać, że kibice wiążą ogromne nadzieje z pana powrotem do drużyny…
- Bardzo mnie to cieszy, ale nie chciałbym, aby był nadmiernie pompowany "balon". Znam swoje dobre i złe strony. Na pewno nie będzie tak, że będę w stanie zbawić AZS Częstochowa. Natomiast wierzę w to i mam nadzieję, że jeśli wszyscy będziemy zdrowi, to jesteśmy w stanie pokusić się na początek o fajny poziom gry.
Ostatnie lata spędził pan w PGE Skrze Bełchatów. To okres okraszony wieloma sukcesami. Nie tylko na krajowych parkietach.
- Zgadza się. To był na pewno bardzo fajny czas w mojej karierze. Wszystko się jednak zmienia. Jestem w tej chwili w AZS-ie Częstochowa i jestem z tego bardzo zadowolony. Będę robił wszystko, co w mojej mocy, abyśmy wspólnie grali, jak najlepiej w siatkówkę.
Jest pan zadowolony z ilości czasu spędzonego na placu gry w ostatnich latach w bełchatowskim zespole? Nie było go bowiem za wiele…
- Jestem bardzo zadowolony z tego czasu i mam naprawdę super wspomnienia. Miałem świadomość, jacy zawodnicy tam byli. Pod tym kątem nie było tak, że w ostatniej chwili dowiadywałem się, że przychodzi jakaś gwiazda. Grałem tyle, na ile trener uznał, że byłem potrzebny zespołowi.
Skład AZS-u Częstochowa jest już praktycznie skompletowany. W związku z tym na co będzie stać częstochowski zespół w nadchodzącym sezonie PlusLigi?