Ola Piskorska: Te przegrane pierwsze sety to taka strategia na uśpienie przeciwnika?
Michał Masny: To prawda, pierwsze sety nam ostatnio nie wychodzą, ale, póki wygrywamy całe mecze, to nie ma się czym martwić. To nie jest nasza niemoc, tylko każdy przeciwnik wychodzi na nas bardzo zmobilizowany. My jesteśmy zwykle faworytem, mamy obowiązek wygrać, a oni nie mają nic do stracenia, więc atakują, grają z większą energią i na większym luzie. I to się przekłada czasem na utratę tego pierwszego seta przez nas.
I po takim przegranym pierwszym secie coś zmieniacie? Coś sobie mówicie?
- Nie, nic nie mówimy i nic nie zmieniamy. Gramy dalej tak samo, jak sobie założyliśmy, może staramy się mniej błędów zrobić i tyle. W drugim secie tego meczu lepiej przyjmowaliśmy i lepiej czytaliśmy grę Łomacza, co się przełożyło na skuteczne bloki. I dalej już w miarę kontrolowaliśmy spotkanie. Oczywiście, wolelibyśmy wygrywać te pierwsze sety, ale to nie jest nic bardzo złego.
[b]
Masz poczucie, że wychodzicie z małego dołka? Zaliczyliście dwie porażki w lidze, a potem strata punktów z Politechniką.[/b]
- Nie sądzę, żeby to był dołek. Po prostu nie można być cały czas w najwyższej formie. Przeciwnik po drugiej stronie też coś potrafi i też chce wygrać. Obie strony zawsze starają się w każdym meczu grać jak najlepiej, no i czasem to my mamy ten gorszy dzień, a oni lepszy. Nie da się zawsze wygrywać.
Mecz z Lotosem Treflem był waszym dziesiątym, czyli połowa fazy zasadniczej za wami. Jak oceniasz tę część ligowych zmagań w wykonaniu Jastrzębskiego?
- Na pewno nasz najgorszy mecz to ten w Radomiu, to był taki dzień, że nic kompletnie nam nie wychodziło. Nikt nie grał i nie mieliśmy żadnych argumentów, żeby wygrać. Ale uważam, że jeden taki mecz może się zdarzyć, to nie jest dramat. Potem graliśmy bardzo ciężki mecz z Politechniką, gdzie podnieśliśmy się z 0:2, co bardzo nam dużo dało, pomogło odbudować się po porażce z Czarnymi. Jak wszystko wychodzi to łatwo się wygrywa, a w tamtych dwóch meczach mało co nam wychodziło, a mimo to udało się wygrać jeden z nich. Za to dobrze zagraliśmy i z Rzeszowem i z ZAKSĄ, więc ogólnie uważam, że jest ok.
W skali od 1 do 10?
- Chyba 7. Bo wyniki nie są złe, ale dużo trzeba jeszcze poprawić, moim zdaniem. Możemy grać jeszcze lepiej, trzeba tylko ciężko pracować.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Rozumiem, że bardziej jesteś zadowolony z waszych występów w Lidze Mistrzów? Macie szansę na pierwsze miejsce w grupie, chyba się tego nie spodziewaliście?
- Możemy nawet jako jedyny polski zespół wyjść z grupy, tego też się nie spodziewaliśmy (śmiech). To prawda, mecz z Halkbankiem będzie meczem o pierwsze miejsce, nie mają znaczenia sety, liczy się tylko kto wygra. Gramy u siebie, ostatnio Tomis Constanta pokazał, że można z nimi wygrać, więc na pewno będziemy walczyć. W pierwszym meczu też zagraliśmy z nimi dobre zawody przez dwa i pół seta...
Przez półtora seta...
- Przez dwa i pół seta! No dobra, przez dwa sety (śmiech). Co będzie, to będzie, ale i tak na razie jako jedyni w Polsce już po pięciu meczach mamy pewny awans do play-off. Oczywiście, ja całym sercem życzę i Resovii i ZAKSIE awansu, a najlepiej, żebyśmy się wszyscy spotkali w Final Four Ligi Mistrzów. Trzymam za nich kciuki, a my postaramy się w środę powalczyć o pierwsze miejsce. Nie ma presji, nie ma stresu, awans jest, możemy spróbować wygrać.
A jak ci się współpracuje z trenerem Bernardim? On jest znany ze swojego trudnego charakteru, ty również jesteś znany ze swojego trudnego charakteru. Udaje wam się dogadać?
- Trafił swój na swego i wszystko pasuje (śmiech).
Nie iskrzy między wami?
- Oczywiście, że iskrzy! Z trenerem trzeba się kłócić przecież. Ja jestem zwolennikiem kłótni z trenerem, adrenalina wtedy skacze. Ja lubię jak się coś dzieje, jak jest za spokojnie, to nie jest wcale dobrze. Z trenerem Bernardim jest tak: on ma swoją opinię w różnych kwestiach, ja mam swoją opinię w różnych kwestiach, czasem, a nawet często te opinie są inne (śmiech). I czasem on pozwoli mi zrobić po mojemu, a czasem - częściej - robimy jak on chce.
[b]W Jastrzębiu-Zdroju rozmawiała Ola Piskorska
[/b]