[b]
Michał Kaczmarczyk: Zanim przejdziemy do samego spotkania, powiedz, jak wraca ci się do hali "Centrum".[/b]
Ewelina Sieczka: Bardzo dobrze! Powtarzam za każdym razem, że tu jest mój dom i mam tu dużo znajomych, którzy przychodzą mi kibicować. Są w Dąbrowie kibice bardziej i mniej mi przychylni, ale nie zmienia to faktu, że zawsze będzie mi się tutaj dobrze wracało. Wiem, co mam w sercu i jak się czuję w domu, niezależnie od tego, co mówią na ten temat inni.
Wynik meczu z Tauronem Banimexem MKS Dąbrowa Górnicza jest o tyle niespodziewany, że dwa ostatnie starcia z zagłębiowskim zespołem potoczyły się po waszej myśli.
- Tak, ligowe mecze z MKS-em były dość wyrównane: pamiętam, że w Dąbrowie Górniczej wygrałyśmy 3:2 po zaciętym boju, natomiast na naszym terenie padł wynik 3:1 dla nas, z tym że dwa sety grałyśmy na przewagi. W tym ostatnim meczu udało nam się wyeliminować z gry Kasię Zaroślińską, która jest bardzo mocnym punktem dąbrowskiej drużyny i ciągnie ją do przodu.
W takim razie co, twoim zdaniem, zadecydowało o przegranej w pierwszym meczu ćwierćfinału Pucharu Polski?
- Na pewno to, że nie wykorzystywałyśmy łatwych piłek. Miałyśmy sporo okazji do zdobycia punktu, kiedy dąbrowianki przebijały piłki za darmo i... cóż, może udawało nam się skończyć dziesięć procent takich akcji, normalnie powinno być to sto procent skuteczności. Myślę, że takie sytuacje nas wykończyły, a rywalki wykorzystały swoją szansę. Wygrał lepszy zespół tego dnia.
W pierwszym secie doskonale spisywała się Frauke Dirickx, była siatkarka zespołu z Dąbrowy, ale w dalszej części spotkania wasz rywalki zdawały się coraz lepiej odczytywać intencje Belgijki.
- Pierwszy set był rzeczywiście całkiem dobry. Jednak w dalszej części meczu nie
wykorzystałyśmy do końca naszych możliwości, jakie niesie ze sobą gra w zespole.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
Co chcecie poprawić w swojej grze przed poniedziałkowym rewanżem?
- Na pewno musimy zapomnieć o tej przegranej, bo rozpamiętywanie jej w
niczym nam nie pomoże. Różnica 10 punktów jest możliwa do nadrobienia. Mam nadzieję, że pokażemy się dobrze przed naszą publicznością i wyeliminujemy proste błędy, dzięki czemu będziemy w stanie nawiązać walkę i wygrać.
[b]
Impel był teoretycznie faworytem tej pary ćwierćfinałowej. Czy wobec tego przegrana wydaje się bardziej dotkliwa?[/b]
- To prawda. MKS przespał nieco pierwszą część sezonu i dlatego jego sytuacja w ligowej tabeli przez dłuższy czas była taka, a nie inna. Natomiast dobrze wiadomo, że jest to klasowy zespół, a już szczególnie dobrze spisuje się w Pucharze Polski. Obawiałyśmy się trochę tego meczu i okazało się, że słusznie.
W tym sezonie rzadko znajdujesz się w meczowej szóstce zespołu z Wrocławia, czasem nawet nie mieściłaś się w dwunastce. Patrycja Polak, której sytuacja w Impelu również nie była godna pozazdroszczenia, wybrała przeprowadzkę do Włoch, gdzie ma więcej szans na grę. Czy tobie podobne myśli nie przechodziły przez głowę?
- Na pewno nie jest to łatwe, każdy chciałby jak najczęściej grać. Całe minione wakacje spędziłam na zgrupowaniach kadry i późniejszy powrót do gry w lidze, bez jakiejkolwiek przerwy, kosztował mnie dużo zdrowia, co zaważyło na pierwszej części sezonu w moim wykonaniu. Próbowałam się odnaleźć i uporać z urazami, jakie przytrafiły się w czasie wakacji. Z tego powodu mój powrót do gry był trochę zaburzony, jednak nie zamierzam się usprawiedliwiać. Takie są decyzje trenera, który ma swoją koncepcję składu. Mogę tylko powiedzieć, że daję z siebie wszystko tak jak wszystkie dziewczyny na treningach. Czekam na swoją szansę, mam nadzieję, że kiedyś nadejdzie.
Bogumiła Pyziołek pewnie zapowiedziała, że w rewanżowym spotkaniu z Tauronem Banimexem MKS liczy na zwycięstwo 3:0. Czy również ty sobie życzysz takiego przebiegu drugiego spotkania?
- Może najlepiej życzyć nam dobrej gry, a cały dwumecz niech wygra lepszy. Nie lubię wskazywać zwycięzcy wcześniej w sporcie nigdy do końca nie można być pewnym wygranej i to jest właśnie cały jego urok.