Marcin Olczyk: Czym zajmuje się teraz Andrea Anastasi? Czy ma pan wreszcie czas na rodzinę i pasje niezwiązane ze sportem?
Andrea Anastasi: Większość czasu staram się spędzać z rodziną, ale mam też do załatwienia wiele własnych spraw, na które nie było czasu, gdy miałem stałe zajęcie. Obecnie staram się też pracować nad swoim rozwojem i poszerzaniem wiedzy, dlatego mimo wszystko sporo czasu poświęcam siatkówce. Bardzo mi w tym pomaga dostęp do polskiej telewizji.
A co z innymi sportowymi zainteresowaniami? Nie jest tajemnicą, że jest pan zdeklarowanym fanem tenisa. Przeczytałem kiedyś, że kibicuje pan też piłkarzom Juventusu Turyn, który ma ostatnio świetną passę.
- Przede wszystkim jestem człowiekiem sportu. Cały czas grywam w tenisa i ćwiczę na siłowni. Ten pierwszy sport to moja pasja, dlatego oprócz samego grania, staram się oglądać najważniejsze turnieje. Czasem uda mi się obejrzeć w telewizji mecz Juventusu, za który niezmiennie trzymam kciuki. Ekipa z Turynu ma za sobą bardzo udany okres, ale decydująca faza sezonu dopiero przed nią. Zespół Antonio Conte może wygrać Ligę Europejską i włoską Serie A. Do tych sukcesów wciąż jednak trudna droga.
Ostatnie wizyty w naszym kraju nie są chyba dla pana najprzyjemniejsze. Czy ma pan jednak w Polsce swoje ulubione miejsce? Takie, do którego planuje pan często wracać?
- Kocham Polskę. Mieszkałem 3 lata w Warszawie. Uwielbiam spacery po Nowym Świecie i Starym Mieście, jednak kiedy potrzebuję relaksu, a pogoda jest odpowiednia, Ogród Saski jest dla mnie miejscem idealnym.
Swego czasu dużą popularnością cieszyła się w Polsce pana biografia. Kolejny rozdział - ten polski - nie zakończyłby się raczej happy endem. Myśli pan o tym, żeby napisać kiedyś ciąg dalszy opowieści o "Krasnalu, który stał się gigantem"?
- Taki jest sport. Czasami się wygrywa, ale przytrafiają się też porażki. Dlatego ludzie tak się tym wszystkim pasjonują. To jest prawdziwe życie, z dobrymi i złymi doświadczeniami. Myślę, że warto wydać kolejną książkę, chociażby z respektu dla porażki.
Mamy rok mistrzostw świata. Po takim turnieju często dochodzi do zmian na stanowiskach trenerów reprezentacji. Czy jest pan gotów czekać do jesieni na ciekawą ofertę, czy raczej myśli pan o tym, żeby jak najszybciej wrócić na ławkę trenerską?
- Do października oczywiście wiele może się wydarzyć, ale jestem otwarty na wszelkie propozycje i wszystkie kierunki.
Skoro już jesteśmy przy mundialu, to czy ma pan swojego faworyta tego turnieju? Czy według pana szykuje się kolejny pokaz siły Rosjan, czy jednak ktoś będzie w stanie rzucić im na polskiej ziemi wyzwanie?
- Szczerze mówiąc, jeżeli chodzi o murowanych faworytów to nie będę tu pewnie oryginalny, ale trudno mi wskazać kogoś poza Rosją i Brazylią. Jestem jednak przekonany, że również Polskę stać na świetny wynik.
Wcześniej, bo już na przełomie kwietnia i maja, drużyny powinny pomyśleć o ewentualnych zmianach po sezonie ligowym. Pan w jednym z wywiadów stwierdził, że w klubowej piłce jako szkoleniowiec tak naprawdę wiele nie osiągnął. Jest szansa, żeby w najbliższym czasie to zmienić?
- Lubię wyzwania i wciąż chcę się rozwijać, iść do przodu. Na brak ofert nie mogę narzekać, ale chyba wciąż czekam na tę odpowiednią.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz![nextpage]Przez prawie 3 lata musiał pan na bieżąco nie tylko śledzić wyniki, ale przede wszystkim oglądać mecze PlusLigi. Czy wciąż interesuje się się pan tym, co dzieje się na polskich parkietach?
- Jak już wspomniałem, mam dostęp do polskiej telewizji, więc regularnie oglądam PlusLigę. Dzięki specjalnemu programowi siatkarskiemu mogę też ściągać z internetu mecze lig: francuskiej, rosyjskiej, tureckiej i innych. Staram się więc być z wszystkim na bieżąco.
Kto według pana ma największe szanse na zdobycie mistrzostwa Polski?
- Trudno powiedzieć, choć nie odkryję Ameryki, jeśli stwierdzę, że w tej chwili na najlepszej drodze są na pewno ZAKSA i Skra...
Co może pan powiedzieć o pracy w Polsce Lorenzo Bernardiego? Jego Jastrzębski Węgiel gra w tym sezonie ze zmiennym szczęściem, ale kilka meczów w wykonaniu ekipy ze Śląska było naprawdę rewelacyjnych. Czy szkoleniowiec Jastrzębskiego ma potencjał, by osiągnąć sukces na ławce trenerskiej?
- Lollo jest moim przyjacielem, dlatego cieszę się kiedy jego Jastrzębski Węgiel Wygrywa. To jest wielki wojownik, który wzniósł swój zespół na bardzo wysoki poziom. Myślę, że Lorenzo może zostać wielkim trenerem.
Czy według pana Bernardi jest już gotów, żeby zostać selekcjonerem? Może być następcą Mauro Berruto?
- Tak. Zdecydowanie.
Który klub lub zawodnik PlusLigi wywarł na panu największe wrażenie w kończącym się powoli sezonie? Czy ktoś wyjątkowo pana rozczarował?
- Michał Kubiak gra w tym sezonie rewelacyjnie. Ma niesamowitą osobowość i pokazuje to na boisku. O negatywach nie chciałbym mówić, wolę skupiać się na tym, co dobre.
Jak na chwilę obecną PlusLiga wypada na tle innych lig świata czy Europy?
- Macie jedną z najbardziej konkurencyjnych lig na świecie. Jej największą zaletą jest najlepszy według mnie plan marketingowy. Na tym polu żadne inne rozgrywki nie mogą się z PlusLigą równać.
Wygląda na to, że po bardzo słabym roku PGE Skra Bełchatów wraca na właściwe tory. Jak podoba się panu zupełnie odmieniony zespół Miguela Falaski?
- Bardzo lubię drużynę z Bełchatowa. Trener Falasca zawsze będzie bliski memu sercu, nie muszę chyba tłumaczyć czemu (w 2007 roku prowadzona przez Anastasiego reprezentacja Hiszpanii z Falascą w składzie zdobyła - ku zaskoczeniu całego siatkarskiego świata - mistrzostwo Europy - przyp. red.). Nowi gracze, Facundo Conte i Nicolas Uriarte to zawodnicy nadzwyczajni. Cały zespół zbudowany został bardzo dobrze. Skrę na pewno stać na to, by wygrać mistrzostwo.
Do Bełchatowa przed sezonem trafił odkryty przez pana Wojciech Włodarczyk. Okazji do gry nie dostaje jednak zbyt dużo. Myśli pan, że dobrze zrobił dołączając do Skry?
- Akurat w tym wypadku nie jestem zadowolony z decyzji "Włodiego". Wierzę w tego zawodnika i jego rozwój, ale musi on przede wszystkim grać.
Słyszał pan o zamieszaniu z przynależnością klubową Grzegorza Boćka? Czy taka sytuacja może odbić się negatywnie na przyszłości i rozwoju tego zawodnika, z którym pan jako selekcjoner również wiązał spore nadzieje?
- Mam nadzieję, że cała ta sytuacja nie zatrzyma rozwoju i dobrze zapowiadającej się kariery Grzegorza. Na pewno jednak w tym sezonie przez awanturę między jego byłym a obecnym klubem sam zawodnik stracił sporo. Trudno nie zauważyć wpływu całej tej zawieruchy na jego dyspozycję.
*Z uwagi na wciąż trwające rozmowy dotyczące rozwiązania kontraktu Andrei Anastasiego z Polskim Związkiem Piłki Siatkowej były selekcjoner nie chciał na razie rozmawiać na temat reprezentacji Polski.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)