Sebastian Świderski: To dla mnie zaszczyt

Sebastian Świderski należy do stosunkowo wąskiej grupy polskich siatkarzy, którzy odnieśli realny sukces w lidze włoskiej. Po ciężkim początku przez pięć kolejnych sezonów jest nieprzerwanie mężem opatrznościowym swoich klubów.

Edyta Gwóźdź
Edyta Gwóźdź

Pierwszy sezon był trudny i mało optymistyczny. Świderski zmagał się ze starą kontuzją i - wbrew swoim dotychczasowym polskim doświadczeniom, nie miał miejsca w wyjściowej szóstce zespołu z Perugii. Jednak od następnego sezonu stał się już filarem drużyny. Uparty, zdolny i pracowity, szybko potwierdził swoje walory – wygrał klasyfikację na najlepszego zawodnika Serie A rundy zasadniczej i to z dużą przewagą. Mimo innych ofert pozostał w stolicy Umbrii, a gra zespołu opierała się na nim przez kolejne dwa sezony. Kiedy zdecydował się przejść do bardziej markowej Lube Banca Maceraty, z miejsca dał "mocną zmianę" na skrzydle po odejściu włoskiego Kubańczyka Angela Dennisa. Bez problemu wkomponował się w zespół i do dziś nie schodzi z bardzo wysokiego pułapu. Włodarze klubu cenią go za to, że jest nie tylko niezawodny w ataku, ale i pożyteczny w pozostałych elementach na boisku.

Zaproszenie do drużyny gwiazd Serie A to kolejny dowód, jakim uznaniem cieszy się we włoskiej lidze. Jak to robi, że mimo braku odpoczynku, ciągłej eksploatacji w reprezentacji i w klubie, jest w stanie utrzymywać tak wysoki poziom gry? - Jest na pewno bardzo ciężko utrzymać formę przez cały rok. Ja również nie mam złotego środka na dobrą grę. A ostatnie wyniki są wypadkową ciężkich treningów na hali i w siłowni - twierdzi sam zainteresowany w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Impreza TIM All Star Volley to okazja do corocznego celebrowania najlepszych zawodników najlepszej ligi świata. Naprzeciwko siebie stają gwiazdy włoskiej siatkówki i najgłośniejsze nazwiska obcokrajowców zatrudnionych w Serie A. Zaproszenie do tego grona to z pewnością zaszczyt, ale i naturalna konsekwencja renomy, jaką Świderski zbudował sobie w Italii - Jest to dla mnie wielki zaszczyt, że zostałem zauważony - mówi skromnie popularny "Świder" – We Włoszech gram od 5 lat, a dopiero teraz w 6 roku dostałem takie powołanie. Na pewno liczy się forma jaką się prezentuje. Szkoda tylko że organizatorzy przeznaczyli jedno, góra dwa miejsca dla każdego klubu z A1 (drugą nominację z zespołu Sebastiana otrzymał chorwacki atakujący Igor Omrcen – przyp. red.)

Być może warto podpowiedzieć, aby podobne imprezy zacząć organizować w Polsce. Liczba nazwisk znanych obcokrajowców w PlusLidze rośnie, pretendujemy do miana dyscypliny nr 1 w Polsce, a brakuje imprez pokroju takiej jak TIM All Star Volley lub ogólnie promującej siatkówkę, jak VolleyLand. - Jest to wielka promocja siatkówki, więc również w Polsce powinno się zorganizować podobne mecze - potwierdza Świderski. - Co do Volleylandu to w Polsce mamy finał Pucharu Polski, który jest jego odpowiednikiem.

Tymczasem klub Świderskiego prezentuje świetną, stabilną formę zarówno w Lidze Mistrzów, jak i w Serie A. Mimo zdarzających się drobnych przestojów w niektórych setach, wychodzi jak dotąd obronną ręką z każdego spotkania, zajmując w tabeli drugie miejsce. Być może to właśnie w niej należy powoli upatrywać faworyta rozgrywek włoskiej ligi. Świderski póki co zaprzecza. - Początki ligi są trudne dla wszystkich zespołów, a szczególnie dla tych, które zmieniły poważnie skład. My dokonaliśmy tylko dwóch zmian (w stosunku do poprzedniego sezonu), więc na boisku nie ma to dużego znaczenia, reszta zespołu jest już dobrze zgrana ze sobą.

Można jednak pokusić się o spekulacje, że to Itas Diatec Trentino i właśnie Macerata będą liczyć w końcowej rozgrywce o scudetto. Póki co tylko tym drużynom nie zdarzają się wpadki, jak np. Sisley'owi Treviso, który został pokonany na własnym boisku przez Vibo Valentię. Świderski jest jednak wyrozumiały dla utytułowanego rywala. - Sisley zmienił rozgrywającego, więc jeszcze się "docierają…" Mam nadzieję, że razem z Itasem spotkamy się w Wielkim Finale - śmieje się Sebastian.

Zarówno Macerata jak i pozostałe włoskie drużyny dobrze spisują się w pierwszej fazie europejskich pucharów. Na tym tle blado wypadają polskie zespoły. Polscy kibice mieli mimo wszystko lepsze zdanie o poziomie naszej ligi. Świderski komentuje ten temat bez zbędnego rozdzierania szat - To dopiero początek. W zeszłym sezonie też było ciężko, ale na koniec nie wypadliśmy tak źle. W krajach takich jak Belgia, Hiszpania buduje się zespoły głównie na Ligę Mistrzów, ponieważ ligi krajowe są słabe. U nas w kraju kluby często preferują dobry wynik w lidze, a nie w europejskich pucharach, a wg. mnie nie jest to dobra polityka.

Kibicując Sebastianowi Świderskiemu w jego poczynaniach we włoskich halach, nie sposób nie zastanawiać się, czy myśli o powrocie do któregoś z rodzimych klubów. - Już w tym roku pojawiły się konkretne propozycje, ale jeszcze nie zdecydowałem się na powrót. We Włoszech ja, jak i moja rodzina dobrze się czujemy, wiec nie chcieliśmy zmieniać "czegoś dobrego na lepsze", bo często przynosi to odwrotny skutek… ale może za rok? Zobaczymy. Wszystko jest możliwe – kończy Sebastian Świderski

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×