O pierwsze miejsce w wielkim finale zagrają siatkarze Iranu i Stanów Zjednoczonych. Obie ekipy do walki o awans staną w zgoła odmiennych nastrojach. Reprezentacja prowadzona przez Slobodana Kovaca nie przestaje zadziwiać. W piątek pokonała 3:1 Brazylię, co w połączeniu z minimalną porażką z reprezentacją Rosji dwa dni wcześniej, dało jej pierwsze miejsce w stawce - nie bez powodu nazywanej grupą "śmierci". Najniżej notowana drużyna wyszła z tej piekielnie trudnej rywalizacji bez szwanku, wyrzucając za burtę turnieju obrońcę tytułu. [ad=rectangle]
"Kopciuszek", który pierwszy raz w historii znalazł się wśród najlepszych zespołów Ligi Światowej, nie tylko pogodził dwóch wielkich rywali, ale też wciąż ma sporo do ugrania i w meczu półfinałowym wcale nie stoi na straconej pozycji. Na gwiazdę turnieju wyrasta Amir Ghafour. W dwóch dotychczasowych spotkaniach zdobył on łącznie 53 punkty. Pewnie dałoby się przejść obok tego osiągnięcia obojętnie, gdy nie fakt, że 23-letni atakujący dorobek ten uzyskał w starciach z finalistami ostatnich igrzysk olimpijskich i zeszłorocznej World League...
Team USA tylu, co jego sobotni rywal, powodów do zadowolenia na pewno nie ma. Amerykanie pierwszego dnia zmagań zostali umiejętnie rozbrojeni przez Włochów, nie pokazując nic, co mogłoby dawać nadzieję na udaną kampanię w ich wykonaniu. Choć Matthew Anderson starał się jak mógł, na tle rewelacyjnego Iwana Zajcewa wypadł dość przeciętnie, a co gorsza nie miał żadnego wsparcia w kolegach. Zwycięstwo dzień później z Australią mogło podbudować morale zespołu, ale wątpliwe by tak się faktycznie stało, gdyż poziom gry ekipy z Ameryki Północnej nie uległ znacznej poprawie. Zresztą Jankesi z letargu wyrwali się dopiero w drugim secie, wcześniej będąc chyba wciąż myślami przy spotkaniu z Italią. Jeżeli siatkarze ze Stanów Zjednoczonych nie wezmą się szybko w garść, ambitny rywal może wybić im z głowy marzenia o złocie, na które czekają od 2008 roku.
Wśród półfinałowych starć najwięcej emocji wzbudza niewątpliwie rywalizacja Włochów z Brazylią. Naprzeciw siebie staną bowiem dwie najbardziej utytułowane w historii Ligi Światowej ekipy, które z dotychczasowych 24 edycji "światówki" wygrały łącznie 17. Squadra Azzurra, w przypadku zakończenia na pierwszym miejscu zmagań we Florencji, zdobędzie swój dziewiąty złoty medal, zrównując się z Canarinhos w liczbie końcowych triumfów. Dla Włochów domowy turniej to więc nie tylko okazja do odniesienia sukcesu przed własną publicznością, ale też szansa zbliżenie się do sobotniego rywala w tabeli wszech czasów Ligi Światowej (Kanarkowi mają łącznie 17 medali przy 14 Włochów).
Starcia tych dwóch zespołów to jednak nie tylko historyczne zaszłości, ale też rywalizacja żywa, zwłaszcza w pamięci polskich kibiców. Podopieczni Bernardo Rezendego mierzyli się bowiem z zespołem Mauro Berruto w fazie interkontynentalnej Ligi Światowej. Wtedy to Włosi na początek rywalizacji wywieźli z Brazylii komplet punktów, by na samym finiszu zmagań dwukrotnie ulec Canarinhos na własnym terenie. Te ostatnie porażki zaowocowały wyeliminowaniem z dalsze rywalizacji biało-czerwonych kosztem właśnie Brazylijczyków. Trudno się jednak dziwić, że Squadra Azzurra nie chciała umierać za Polskę, mając gwarantowany awans do turnieju finałowego. Oby teraz los nie zagrał jej na nosie...
Już we Florencji w podobnej sytuacji znaleźli się zresztą Brazylijczycy, którzy dzięki ograniu w czwartek reprezentacji Rosji 3:1 zapewnili sobie kwalifikację do półfinału. Dzień później opiekun Kanarków posłał więc do boju kilku zmienników, a przeciętna postawa Brazylijczyków nie mogła nie mieć związku z oszczędzaniem energii przed zmaganiami w strefie medalowej.
Faworyta drugiego półfinału wskazać niełatwo. Gospodarze, jako jedyna drużyna w Final Six, zanotowali komplet zwycięstw (nie tracąc nawet seta). Wydaje się jednak, że rywali mieli znacznie słabszych niż Canarinhos. Na ich korzyść przemawiać może jednak entuzjastyczna widownia i siły, których w grupie wiele nie stracili. Na przeciw siebie mieć będą jednak nieobliczalną i zawsze groźną Brazylię, która swoją moc pokazała w meczu z Rosją. Spotkania z Iranem w kategorii miarodajnych na pewno rozpatrywać nie można, dlatego w sobotę w Nelson Mandela Forum każdy wynik jest realny.
Półfinałowy rozkład dnia (sobota 19 lipca 2014 r.):
17:30: Iran - Stany Zjednoczone
20:30: Włochy - Brazylia
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
W drugim chyba jednak Włochy, choć wolałbym Brazylię.
Prawo (i linie) gospodarzy, stabilniejsi w swojej grze w F6.
I chyba zwycię Czytaj całość