Częstochowianie w trzech setach ulegli faworyzowanej ekipie z Kędzierzyna-Koźla, ale pozostawili po swojej grze korzystne wrażenie. W dwóch partiach potrafili dotrzymać kroku gościom, którzy swoją wyższość udokumentowali dopiero w końcówkach. Choć Akademicy na inaugurację nie zdobyli punktów, to pierwsze spotkanie może być niezłym prognostykiem na przyszłość.
- Chciałbym bardzo pochwalić naszą drużynę, bo mocno trenowaliśmy i nie oszczędzaliśmy się. Cały czas wylewaliśmy pot na treningach. Podeszliśmy bardzo skoncentrowani do meczu i na początku wyglądało to bardzo fajnie. Po drugiej stronie siatki byli zawodnicy posiadający nieporównywalnie większe doświadczenie i dlatego wygrali to spotkanie. Bardzo cieszę się z podjętej walki i tego, że nie zwiesiliśmy głów i staraliśmy się wyrwać choć jeden punkt. Teraz się nie udało, ale mam nadzieje, że nasza forma będzie dalej rosła - podkreśla libero częstochowskiej ekipy, Adrian Stańczak.
[ad=rectangle]
Znamiona niezłej gry Akademików można było zobaczyć już w ostatnich meczach sparingowych. Trener Marek Kardos ponownie musiał poskładać wszystkie klocki od podstaw, bo zespół przeszedł solidne przemeblowanie, ale czas pracuje tylko na jego korzyść. - Mimo przegranej wewnętrznie czujemy zadowolenie, bo nasza gra z każdym meczem sparingowym wyglądała coraz lepiej. Nie urwaliśmy nawet seta w tym meczu, ale graliśmy z rywalem z najwyższej półki. Myślę, że również w pucharach europejskich będą groźnym rywalem i czapki z głów przed ZAKSĄ - dodaje wychowanek klubu z Radomia.
Cieniem na całe spotkanie kładzie się dramat jaki rozegrał się na rozgrzewce. Po jednym z ataków na parkiet upadł Michał Bąkiewicz, u którego odezwały się prawdopodobnie wcześniejsze dolegliwości związane z plecami. Kapitan AZS-u nie był w stanie wspomóc kolegom w tym spotkaniu, a niewykluczone, że cała jego dalsza kariera stanęła w tym momencie pod ogromnym znakiem zapytania. - Jeszcze nic nie wiemy na temat jego stanu zdrowia. Bardzo chciałbym się z nim już zobaczyć. Szkoda, że tak się stało, bo to bardzo fajny zawodnik, który pomaga nam na boisku, jak i poza nim. Bardzo żałujemy, że na tę chwilę doznał kontuzji. Nie wiemy, jak będzie dalej. Liczymy na jego szybki powrót do gry - mówi 27-letni zawodnik.
Stańczak w piątek zaliczył ponowny debiut w częstochowskich barwach. Mimo zaledwie dwóch lat jego nieobecności w klubie zmieniło się bardzo wiele. AZS przeniósł się na nowoczesną halę i skład zespołu zmienił się diametralnie. Przynajmniej na razie wygląda na to, że podopieczni Marka Kardosa mogą zapomnieć o nawiązaniu do takich sukcesów, jak przed dwoma laty, gdy wznosili do góry Puchar Challenge. - Częstochowa bardzo mi się podoba. Bardzo miło jest wrócić na "stare-nowe śmieci", bo grałem wcześniej na starej hali. Teraz rozgrywamy mecze już na nowym obiekcie. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by klub grał o jak najwyższe cele - zapewnia Stańczak.
Karuzela PlusLigi będzie się powoli rozkręcać. Teraz przed biało-zielonymi wyjazdowe spotkania w Jastrzębiu i Warszawie. Częstochowianie podobnie, jak wszystkie inne zespoły będą musieli za niedługo zmierzyć się z morderczym rytmem spotkań z częstotliwością, co trzy dni. - Jesteśmy bardzo młodym zespołem i posiadamy tylko kilku bardziej doświadczonych zawodników, ale młodzież już pokazała, że może godnie zastąpić starszych graczy. Wszyscy zasługują na pochwały. Bardzo się cieszę z naszej postawy. Każdy mecz będzie dla nas ciężki i musimy być na to gotowi - puentuje Adrian Stańczak.