Wycinek z życia: Matej Kazijski - kolekcjoner trofeów nadal głodny zwycięstw

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
Po dwóch latach w Burgas Kazijski wrócił do macierzystego klubu i doprowadził Slawię do zdobycia Pucharu Bułgarii. O gwiazdę młodego pokolenia coraz poważniej dopytywali się giganci europejskiej siatkówki. Szczególnie zainteresowanie wyrażali przedstawiciele Dynama Moskwa, zapytanie w sprawie transferu złożyła także Lube Banca Macerata. Na drodze do szybszego transferu stanęły przepisy bułgarskiej federacji. Tylko zawodnik, który ukończył 21 rok życia, mógł opuścić kraj. Po spełnieniu dolnego limitu wieku wschodząca gwiazda skorzystała z oferty rosyjskiego potentata, drużyny, która celowała w zdobycie mistrzostwa Rosji. W moskiewskim zespole aż roiło się od reprezentantów Sbornej (m.in. Semen Połtawski czy Siergiej Grankin). Liderem miał być jednak Matej. O oczekiwaniach wobec niego najlepiej świadczy kwota, jaką otrzymał za występy w drużynie ze stolicy (milion dolarów rocznie). 22-latek dźwigał na swoich barkach ogromną presję wyniku, jednak udowodnił, że psychika zdecydowanie należy do jego mocnych stron. W 2006 roku doprowadził swój zespół do mistrzostwa Superligi, w której Dynamo okazało się lepsze od Biełogorie Biełgorod. Bułgar w krótkim czasie stał się jedną z czołowych postaci ligi, a jego serwis siał popłoch wśród szeregów defensywnych wszystkich drużyn w Rosji.

Biali nie potrafią skakać?

Od czasu pobytu na wschodzie utarło się przekonanie, że Matej należy do najbardziej skocznych zawodników świata - ma to związek z pewnym wydarzeniem podczas meczu gwiazd ligi rosyjskiej w czasie pierwszego sezonu Bułgara w Dynamie. W zorganizowanym wówczas konkursie o miano zawodnika o największym zasięgu w ataku, Kazijski zdystansował konkurencję, sięgając niebotycznych 379 cm. Jak do tej pory ten wynik pozostaje w annałach historii jako jeden z najlepszych w historii siatkówki (są to oczywiście nieoficjalne rankingi). Tym samym udowodnił, że tytuł filmu Rona Sheltona "Biali nie potrafią skakać" nieco mija się z prawdą.

- W Rosji wielką uwagę przywiązuje się do gry siłowej, ataku, mocnych zagrywek - oceniał ligę rosyjską. Dla gracza o niezwyklej dynamice i sile ataku Superliga wydawała się niemal idealnym wyborem. Po dwóch sezonach w Rosji Matej zdecydował się jednak na diametralną zmianę klimatu. Już wówczas najlepszy zawodnik Europy 2006 roku wybrał włoskie Trentino Volley, które zaczynało budowę zespołu, mającego na wiele lat zdominować europejskie puchary. Transfer na Półwysep Apeniński nie obył się bez problemów. O zawodnika upomnieli się przedstawiciele Slawii Sofia. Dopiero interwencja ówczesnego sternika FIVB Rubena Acosty pozwoliła na dokonanie zmiany barw klubowych.

Kazijski największe sukcesy odnosił w barwach Trentino Volley.  foto: plusliga.pl Kazijski największe sukcesy odnosił w barwach Trentino Volley. foto: plusliga.pl
Galaktyczni z Trydentu

W Trydencie trafił pod opiekę rodaka, Radostina Stojczewa, z którym współpracował już w Dynamie Moskwa. W przyszłości stanie się on dla Mateja kimś więcej niż tylko szkoleniowcem. - Czujemy się ze sobą bardzo związani, jesteśmy przyjaciółmi także poza boiskiem. Świetnie się rozumiemy, poza tym dużo o sobie wiemy nawzajem. Kroczymy razem po długiej, wspólnej ścieżce. Poza tym Rado ma wspaniałe pomysły dotyczące zespołu i tego, jak ma wyglądać nasza gra - opisywał relacje z trenerem. W czasie pobytu we Włoszech zespół oparty na Mateju, Osmanym Juantorenie i Leandro Vissotto trzykrotnie z rzędu sięgnął po zwycięstwo w Lidze Mistrzów, ponadto zapisał na swoim koncie dwa mistrzostwa Włoch. Ekipa pod wodzą Stojczewa była porównywalna do "galaktycznego" Realu Madryt z początku XXI wieku. Główną rolę odgrywał nie kto inny jak Kazijski, z roku na roku zgarniający nagrody MVP najważniejszych rozgrywek klubowych. - Świetnie odnajduje się w drużynie. Myślę, że można to również zauważyć na boisku. W Włoszech można dostrzec dużo taktyki i specyficzne podejście do strategii gry. Poza tym w Serie A poziom zespołów jest do siebie bardzo zbliżony - podsumował.

Po sześciu sezonach spędzonych na Półwyspie Apeniński przyszedł czas na zmiany. Zespół z Trydentu opuścił trener Stojczew, a jego tropem podążył Matej. - Postanowiłem pójść za Rado Stojczewem i przenieść się do Turcji. Zdecydowały o tym osobiste oraz zawodowe względy. Trudno mi było zostawiać Trentino, ale mam nadzieję, że tam jeszcze wrócę. Dziękuję klubowi, kolegom oraz kibicom za spędzone tutaj sześć wspaniałych lat. Przez ten czas odnieśliśmy wiele znaczących sukcesów - przyznał. Nierozłączny duet na miejsce kontynuacji kariery wybrali turecką Ankarę. Miejscowy Halkbank budował niezwykle silny zespół, który miał walczyć o triumfy w Europie. Do Turcji przenieśli się też Juantorena, Raphael Vieira de Oliveira i Cwetan Sokołow, czyli siatkarze, którzy stanowili trzon wielkiego Trentino. Nad cieśniną Bosfor Matej spędził zaledwie rok, ale cóż to był za sezon. Na krajowym podwórku zespół z Ankary okazał się bezkonkurencyjny. W walce o krajowy laur zdystansował Fenerbahce Grundig Stambuł z wielkim Ivanem Miljkoviciem. Kazijski do swojego CV może sobie także wpisać Puchar Turcji. Do pełni szczęścia zabrakło zwycięstwa w Lidze Mistrzów, w której Halkbank musiał uznać wyższość zespołu z Biełgorodu. - To przede wszystkim dwie odmienne kultury. Nie mogę jednak powiedzieć jednoznacznie, że gdzieś jest lepiej lub gorzej. Wiele lat występowałem we Włoszech i po prostu przyzwyczaiłem się do życia na Półwyspie Apenińskim. Ankara jest dla mnie pewnego rodzaju nowością, ale jeszcze nie zdążyłem poznać jej, ponieważ większość czasu zajmują mi treningi i mecze - relacjonował pobyt w Turcji.

Powrót do "domu"

Nawet liczne sukcesy nie skłoniły Mateja do kontynuacji tureckiej przygody. W jego sercu szczególne miejsce zajmowało Trentino. Nasz bohater tylko rok wytrzymał bez atmosfery Serie A. Przed sezonem 2014/2015, oczywiście w duecie ze Stojczewem, wrócili do zespołu, w którym świecili największe triumfy. - To ważny dzień i na poziomie emocjonalnym sprowadza mnie do 18 września 2007 roku, kiedy to po raz pierwszy przedstawiłem Kazijskiego w Trydencie. Od tego dnia Matej stał się symbolem Trentino Volley - odnotował prezes klubu, Diego Mosna. Nie można dziwić się reakcji kierownictwa, bowiem obecność Mateja jest właściwie gwarantem sukcesów, jednocześnie przyciąga na trybuny setki a nawet tysiące kibiców. Kazijski cieszy się ogromnym zainteresowaniem fanów siatkówki i łowców autografów, którzy licznie oblegają go niemal po każdym spotkaniu. Matej należy przy okazji do bardzo cierpliwych zawodników, nie stroni od kibiców, wręcz przeciwnie, z uśmiechem na ustach cierpliwie rozdaje autografy. – Bardzo doceniam to, że ludzie darzą mnie szacunkiem i podziwiają za to co robię. Kontakt z publicznością jest dla mnie niezwykle ważny - potwierdził sam zainteresowany.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×