Gdyby zliczyć wszystkie nagrody i wyróżnienie, jakie w swojej długiej karierze sportowej otrzymał Plamen Konstantinow, można by napisać książkę. Żadne z nich nie było jednak tak istotne, jak to które przyznano mu w środę. Kończący się powoli rok 2008 był jednym z najgorszych dla bułgarskiego siatkarza, który tuż przed startem Igrzysk Olimpijskich został posądzony o doping. - Co wtedy przeżyłem, wiem tylko ja. Najgorsze, że zostałem z tym problemem sam, a federacja i szkoleniowiec kadry zamiast mi pomóc, rozdmuchali sprawę. Ostatecznie zostałem oczyszczony z zarzutów, ale cała sytuacja wywarła ogromne piętno na reprezentacji i na mnie, jako człowieku. Do dziś nie potrafię zrozumieć dlaczego tak się stało - niechętnie wspomina Konstantinow.
Po Igrzyskach Olimpijskich zawiedziony i zniesmaczony kapitan Bułgarów postanowił zakończyć karierę reprezentacyjną. Wtedy, nie po raz pierwszy zresztą przekonał się jak bardzo popularną i cenioną postacią jest w kraju. Setki listów i próśb, by nie zaprzestawał kariery napływały do niego z wszystkich zakątków Bułgarii. Obiecał, że decyzję przemyśli jeszcze raz.
W środę, podczas uroczystego wręczenia nagrody dla "Człowieka Roku", którą został uhonorowany wyznał, że rozmawiał już z nowym szkoleniowcem kadry Silvano Prandim. - Powiedziałem, że zawsze znajdę w sobie motywację, by grać w kadrze. Wszystko inne jest mniej ważne.
Wzruszony Konstantinow dziękował też za uznanie, przyznając jednocześnie, że w kraju takim jak Bułgaria nie jest łatwo żyć z popularnością. - Sławni i podziwiani chcą uniknąć zaglądania w ich prywatne życie i rzadko rozmawiają z mediami. Szkoda, bo mogliby zrobić wiele dobrego dla młodych ludzi szukających wzorów i punktu odniesienia.
Plamen jest akurat jednym z tych, którzy nigdy nie odmawiają spotkań z prasą i fanami. Nigdy też nie pozostał obojętny na los ludzi potrzebujących wsparcia. Mało kto wie, że bułgarski gwiazdor zupełnie anonimowo wspiera ubogie dzieci w kraju i nierzadko bierze udział w akcjach charytatywnych poza Bułgarią. Sam zawodnik niechętnie o tym wspomina. Być może właśnie dlatego ponad 9 tysięcy rodaków głosujących w specjalnej ankiecie nie miało najmniejszych wątpliwości, że to właśnie Plamen Knstantinow najbardziej zasłużył na zaszczytne miano "Człowieka Roku" oraz na nietuzinkowe nagrody - unikatowy miecz z wygrawerowanym nazwiskiem zwycięzcy i 60-letnią butelkę Johnnie Walkera.