Jastrzębski Węgiel - Asseco Resovia Rzeszów 1:3 (23:25, 25:19, 21:25, 20:25)
Jastrzębski: Nico Freriks, Wojciech Jurkiewicz, Patryk Czarnowski, Robert Prygiel, Guillaume Samica, Rafa, Paweł Rusek (libero) oraz Marcin Grygiel, Igor Yudin, Benjamin Hardy, Grzegorz Łomacz, Adam Nowik.
Asseco: Ivan Ilić, Bartosz Gawryszewski, Łukasz Perłowski, Paweł Papke, Marcin Wika, Aleksandar Mitrović, Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Mikko Oivanen, Paweł Woicki, Tomasz Kusior, Krzysztof Gierczyński.
MVP: Ivan Ilić
Sędziowie: Janusz Soból (sędzia pierwszy), Maciej Maciejewski (sędzia drugi)
Jastrzębianie chcieli udowodnić, że ubiegłotygodniowa wygrana nad Treflem Gdańsk nie była tylko chwilową zwyżką formy. Niestety dla nich Resovia Rzeszów była tego dnia zbyt mocnym zespołem. Dużym zaskoczeniem okazała się wyjściowa szóstka gospodarzy, w której zabrakło obydwóch przyjmujących z ostatniego meczu. Do podstawowego składu powrócił przede wszystkim Guillaume Samica, z kolei miejsce Benjamina Hardy’ego zajął Brazylijczyk Rafa. Na roszady w składzie nie zdecydował się tymczasem Ljubomir Travica. Początek inauguracyjnego seta to wzajemne badanie się obu ekip. Goście postanowili kierować swoją zagrywkę w kierunku Pawła Ruska, który w tej fazie meczu spisywał się bez zarzutu. Dzięki temu Nico Freriks nadzwyczaj często korzystał z usług swoich środkowych. Gospodarze wyszli na dwupunktowe prowadzenie, choć jak się później okazało, końcówka należała do przyjezdnych. Na boisku pojawił się drugi rozgrywający Resovii, Paweł Woicki, który najpierw ustrzelił z zagrywki Rafę a chwilę później idealnie rozegrał piłkę do Marcina Wiki. Były zawodnik Jastrzębskiego Węgla szczególnie dobrze czuł się w atakach z szóstej strefy. Po stronie gospodarzy ważnych ataków w kluczowych momentach nie skończyli Samica i Rafa, dzięki czemu rzeszowianie objęli prowadzenie w meczu.
Wysoka dyspozycja siatkarzy z Podkarpacia w drugiej partii trwała jedynie do stanu 6:4. Wówczas przebudzili się podopieczni Roberto Santilliego, którzy rozpoczęli pogoń za rywalem. Wszystko za sprawą serii kąśliwych zagrywek Nico Freriksa. Dodatkowo w bloku brylował duet Wojciech Jurkiewicz - Robert Prygiel. Ten pierwszy zdobył aż 5 punktów w tym elemencie. Wszystko to spowodowało, że przewaga zawodników ze śląska szybko urosła do 6 punktów (14:8). Goście zaczęli ponadto pomagać swoim rywalom, seriami psując zagrywki. W końcówce sytuację próbował ratować Travica, który niezwykle często dokonywał zmian w swoim składzie. Ostatecznie jednak ani Mikko Oivanen ani młody środkowy Tomasz Kusior nie zmienili obrazu gry Resovii.
Trzecia odsłona znów przebiegała pod znakiem obustronnej wymiany ciosów. Większość ataków kończyła się w pierwszym tempie, w związku z czym żadnej z drużyn nie udawało się objąć znacznego prowadzenia. Jednak już wtedy można było zauważyć, że wśród gości panuje większa mobilizacja i chęć do gry. O atmosferę i odpowiednią motywację dbał przede wszystkim Krzysztof Ignaczak, który wyróżniał się także specyficzną koszulkę. Na jej odwrocie obok nazwiska kibice mogli podziwiać charakterystyczną igłę z nitką. Libero z Rzeszowa mógł wkrótce unieść ręce w geście triumfu, bowiem jego koledzy znaleźli złoty środek na jastrzębską ekipę. Okazała się nim szybująca zagrywka, która sprawiała wiele problemów wszystkim przyjmującym gospodarzy. W decydujących fragmentach Łukasz Perłowski dwukrotnie posłał piłkę w kierunku Rafy, co za każdym razem kończyło się punktem dla Resovii. Trener Santilli wpuścił na na jego miejsce Hardy’ego, lecz było już zdecydowanie za późno.
W końcówce trzeciego seta kilka skutecznych kontr skończył duet Oivanen - Krzysztof Gierczyński. To właśnie ci dwaj gracze okazali się katami siatkarzy z Szerokiej w czwartej odsłonie. Od samego początku rzeszowianie dyktowali warunki, będąc ewidentnie lepszym w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Zaledwie po kilku minutach team Travicy prowadził aż 11:3! Fatalny bieg wydarzeń znów próbował ratować Santilli, posyłając do boju Grzegorza Łomacza i Adama Nowika. Obraz gry nie zmienił się jednak ani na moment. Resovia konsekwentnie nękała Jastrzębian nieprzyjemną zagrywką a dodatkowo gospodarze zaczęli popełniać własne błędy. W końcówce miejscowi gracze zmniejszyli jeszcze rozmiary porażki, choć zapewne nie tego oczekiwali od nich kibice. A propos kibiców - sympatycy obu zespołów, znani z wzajemnej przyjaźni, stworzyli na trybunach wspaniałe widowisko.