Rumun pokazał, jak stworzyć hegemona. VfB Friedrichshafen na drodze Asseco Resovii Rzeszów

Kilka lat temu VfB Friedrichshafen było europejską potęgą. Teraz to zupełnie inna drużyna, choć trenerem niezmiennie jest ten sam człowiek. Od 18 lat wicemistrzów Niemiec prowadzi Stelian Moculescu.

W tym artykule dowiesz się o:

Verein für Bewegungsspiele Friedrichshafen - tak brzmi pełna nazwa rywali Asseco Resovii Rzeszów w pierwszej rundzie play-off Ligi Mistrzów. W Niemczech to marka przyciągająca na trybuny największe tłumy. Na mecze tego zespołu przychodzi większa publiczność niż na Berlin Recycling Volleys, mistrza kraju. Oba kluby mogą liczyć na największe wsparcie w lidze. - Niestety trzeba zwrócić uwagę, że nie jest tak w całych Niemczech - mówi Christian Dunnes, atakujący BR Volleys.

Friedrichshafen to miasto powiatowe położone nad Jeziorem Bodeńskim. Liczy około 60 tysięcy mieszkańców. Nazwano je na cześć króla Fryderyka I, a powstało z połączenia miejscowości Buchhorn oraz klasztoru Hofen. Słynie z przemysłu motoryzacyjnego i lotniczego.

[ad=rectangle]
Głównym sponsorem VfB jest firma ZF, zajmująca się produkcją części motoryzacyjnych. Niemiecki zespół wspiera nieprzerwanie od 1995 roku. Drużyna gra swoje mecze w hali, która nosi nazwę miejscowego zakładu (ZF Arena). Drugą ze spółek, którą trzyma budżet jest Zeppelin. Założył ją Ferdinand von Zeppelin, niemiecki generał. Zajmuje się konstrukcją sterowców nowej generacji.

VfB Friedrichshafen to - jak na warunki niemieckie - marketingowa potęga. Fascynacja kibiców nie wzięła się znikąd, zapoczątkowała je passa trofeów. Najpierw na podwórku krajowym, a potem także europejskim. - Ten projekt stał się centrum siatkówki dla wielu tysięcy kibiców. Klub zdobył status kultowego - chwalił się niemieckiej prasie Jurgen Hauke, prezes zarządu klubu. Prężne działania Niemców ostały docenione w Europie, bo podpisali oni umowę o współpracy (między innymi na płaszczyźnie marketingowej) z PGE Skrą Bełchatów.

Wszystko co dobre, zaczęło się w 1997 roku. Wtedy zespół z południa Niemiec wykonał kluczowy ruch w kierunku rozwoju sportowego. Było nim zatrudnienie trenera z Rumuniii, Steliana Moculescu. Nad Renem był znany, bo występował z sukcesami występował w kilku niemieckich drużynach.

W debiutanckim sezonie doprowadził on klub do mistrzostwa Niemiec. Dzięki temu uzyskał kwalifikację do Pucharu Europy Mistrzów Krajowych (obecnie Liga Mistrzów). W nim drużyna zdobyła brązowe medale. W pojedynku o trzecie miejsce, pokonała Lokomotiw Biełgorod z Siergiejem Tietiuchinem, Aleksandrem Kosariewem, Romanem Jakowlewem czy Wadimem Chamuckim. W medalowej drużynie grał Mark Siebeck, znany z późniejszych występów w AZS-ie Olsztyn i AZS-ie Politechnice Warszawskiej. Rok później, VfB miało już srebrne medale, a do ekipy dołączali coraz lepsi zawodnicy.

Z wyników korzystał nie tylko klub, ale także cała siatkówka w Niemczech. Zapotrzebowanie na nią było w tym kraju ogromne. Znakomite występy VfB zapewniły federacji wystawienie w kolejnych edycjach drugiej drużyny do Champions League.

Zanim jednak przyszły wyniki, trzeba było zadomowić się w europejskiej czołówce. Przez kilka lat Niemcom nie udało się powtórzyć awansu do strefy medalowej. Jednym z powodów był... sukces. Drużyna po sezonie traciła najważniejsze ogniwa. "Stelu" - bo tak jest nazywany trener VfB - musiał budować wszystko od nowa. Każdy wyróżniający się zawodnik od razu przenosił się do Serie A, Superligi czy ligi greckiej, a potem także do PlusLigi. Tak jest do dzisiaj.

Jochen Schoeps swój największy sukces w rozgrywkach klubowych odniósł z VfB Friedrichshafen
Jochen Schoeps swój największy sukces w rozgrywkach klubowych odniósł z VfB Friedrichshafen

Sezon 2004/2005 był powrotem do ścisłej czołówki. VfB tym razem zajęło czwartą lokatę w turnieju finałowym. W zespole byli już Simon Tischer, Jochen SchoepsJoao Jose i Elvi Dalsires Contreras. Niemcy mieli więc już wszystkie lokaty w najlepszej czwórce Ligi Mistrzów, oprócz pierwszej.

Dwa lata później, w finale spotkały się VfB i Tours VB, które w drodze do niego pokonały odpowiednio Lube Bankę Macerata i Dynamo Moskwa, dwa kluby naszpikowane gwiazdami. Po czterech setach meczu w Moskwie, Niemcy doczekali się sukcesu. Niestety, radość trwała krótko. Zaraz po niej skrzynkę mailową zasypały oferty dla zawodników. Większość z gatunku tych nie do odrzucenia.

Po utracie takich zawodników jak Schoeps czy Tischer, władze klubu zaczęły stawiać na indywidualności. W składzie pojawili się Sung-Min Moon i Georg Grozer. Na skrzydłach gra opierała się na tych zawodnikach, a przyjęcie zabezpieczali Marcus Steuerwald oraz Idi, późniejszy stranieri ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Znakomity Koreańczyk szybko jednak zdecydował się na grę w Halkbanku Ankara, a Grozer rok później wzmocnił Resovię. Wsparcie finansowe dla klubu zostało ograniczone, więc podjęto decyzję o stawianiu na młodzież.

Mimo tego, wielkiego obniżenia poziomu sportowego nie było. Duża w tym zasługa trenera. Wszystko przez dokładnie przemyślane ruchy transferowe. Warto przyjrzeć się obsadzie pozycji atakującego na przestrzeni czterech kolejnych sezonów:

SezonZawodnicy
2008/2009 Moon, Grozer (wtedy przyjmujący)
2009/2010 Grozer, Gontariu
2010/2011 Gontariu, Venno
2011/2012 Venno, Jovanović

Po każdym z sezonów podstawowym atakującym zostawał gracz rezerwowy w poprzednich rozgrywkach. Zastępował on zawodnika, który w klubie wypromował się i odchodził. Pokazuje to, że drużyna była budowana z głową, nie było gwałtownych ruchów. Unikano wietrzenia szatni, dbano o zgranie i ciągłość pracy. Przecież VfB mogło wymienić pół składu i budować wszystko od nowa w oparciu o innych graczy. Moculescu wybrał jednak inną drogę.

Kolejny rok to ponownie cięcia budżetowe. Pozyskani zawodnicy nie byli już tak utalentowani, to był zupełnie inny kaliber. Klub ściągał między innymi Zorana Jovanovicia (Serbia), Petera Trolle Bonnesena (Dania) i Anastasiosa Aspiotisa (Grecja). Cała trójka zawodników nie sprawdziła się. Pomyłki były jednak nieuniknione, zdarzają się każdemu. We Friedrichshafen zaczęto drżeć o Ligę Mistrzów, bo berlińczycy byli już w stanie rywalizować o tytuł w lidze.

- Udział w niej jest bardzo ważny. Liga Mistrzów jest produktem najwyższej jakości w Europie, znana jako wisienka na torcie dla naszych widzów, sponsorów, partnerów i całego środowiska siatkówki w Friedrichshafen. Możemy osiągnąć wyniki, które mogą być bardzo ważne dla rozwoju naszych graczy i widoczności i znajomości miasta Friedrichshafen, jak również dla naszych głównych sponsorów. Gramy w rozgrywkach Ligi Mistrzów w krajach - na przykład w Rosji - które są atrakcyjne dla naszych sponsorów i ich rynkach docelowych - mówił kilka lat temu Hauke pomimo tego, że większość federacji od dawna narzeka na brak działań Europejskiej Konfederacji Piłki Siatkowej (CEV) w celu opłacalności udziału w rozgrywkach. W krajach takich jak Niemcy, kluby same musiały opłacać transmisje telewizyjne. To był jeden z warunków uczestnictwa w Lidze Mistrzów.

Teraz, w kadrze ciągle stawia się na młodych, ale wracają także zawodnicy sprzed kilku lat. Aktualnie w VfB grają Tischer i Adrian Gontariu. Od dwóch sezonów, w białej koszulce gra Baptiste Geiler. Przyjmujący pokazał się z dobrej strony w Arago de Sete i bywał w szerokim składzie reprezentacji Trójkolorowych. Liderami w ataku są Gontariu oraz Belg Maarten van Garderen. Ciekawym graczem jest też Węgier Roland Gergye, którego VfB ściągnęło z rodzimej ligi. Przyjmujący grał już z Resovią w 1/16 Pucharu CEV sezonu 2010/2011, w barwach Kaposvaru Roeplabda. To jeden z tych zawodników, których Moculescu wyłowił oglądając ligę węgierską. Miał on "oko" do młodych talentów z niszowych rozgrywek.

Adrian Gontariu po trzech latach wrócił do Friedrichshafen
Adrian Gontariu po trzech latach wrócił do Friedrichshafen

Najlepszym zawodnikiem w składzie jest teraz Jenia Grebennikow. Libero należy do ścisłej światowej czołówki na swojej pozycji od kilku sezonów. Aktualne rozgrywki mogą być jego ostatnimi w klubie z Bundesligi. Ostatnio do drużyny dołączył także Benjamin Toniutti, ale rozgrywającemu pozostaje tylko gra w lidze. Nie może już zostać zgłoszony do Ligi Mistrzów i Pucharu Niemiec.

Era Steliana Moculescu (1997-2015) w VfB Friedrichshafen przedstawia się więc następująco:

RozgrywkiTytuły
Bundesliga 12 razy
Puchar Niemiec 11 razy
Liga Mistrzów 1 raz

Oprócz tego, dwukrotne wicemistrzostwo Niemiec i jeden brązowy medal Bundesligi. O kolejne sukcesy będzie jednak trudniej. W kraju za sprawą BR Volleys, ale także Evivo Duren, jest większa konkurencja. Reszta stawki nie liczy się w walce o najwyższe cele, choć w tym roku VfB zagra w finale krajowego pucharu z Luneburgiem.

- Berlin Recycling Volleys i VfB Friedrichshafen to zdecydowanie najsilniejsze ekipy w lidze. Dobre występy reszty przeciwników będą czymś w rodzaju zaskoczenia. Wiadomo, że podczas rozgrywek różne rzeczy mogą się przydarzyć, ale VfB Friedrichshafen będzie naszym głównym rywalem w walce o najwyższe cele. W Niemczech, podobnie jak w Polsce, różnice między drużynami są dość spore. W sezonie mogą padać różne wyniki, ale ostatecznie o medale i tak będą grać faworyci - przyznał Rob Bontje, środkowy ekipy, która zorganizuje turniej finałowy Ligi Mistrzów.

Siatkówka w Niemczech nabrała rozpędu także za sprawą sukcesu reprezentacji Niemiec na . - Jeśli mam być szczery, to od dłuższego czasu nie śledzę dokładnie tego, co dzieje się z tym zespołem. Być może teraz nieco się to zmieni - powiedział Moculescu o  w trakcie MŚ 2014. Federacja niemiecka zaufała mu po raz drugi już dwa lata po tym, jak pojawił się nad Jeziorem Bodeńskim. Był on selekcjonerem naszych zachodnich sąsiadów w latach 1987-1990 i 1999-2008.

65-latek w wolnych chwilach nie odpoczywa od siatkówki. W trakcie mundialu miał twardy orzech do zgryzienia, bo mecze MŚ odbywały się dokładnie o tej samej porze, co pojedynki mistrzostw Europy juniorów w Czechach i Słowacji. Na przegapienie takich rozgrywek Moculescu nie mógł sobie pozwolić. W czasie, kiedy cały siatkarski świat był skupiony na mundialu, to na turnieju juniorskim mógł spokojnie przyjrzeć się i "wyłowić" kolejny młody talent.

Przełożeni swojego trenera określają go jako "fanatyka rozgrywek juniorskich". - Obserwuję wszystkie drużyny. Byłem w Nitrze, widziałem, na jakim poziomie grają zespoły z pierwszej grupy, a potem przyjechałem do Brna - mówił.

Stelian Moculescu to ojciec sukcesów klubu znad Jeziora Bodeńskiego
Stelian Moculescu to ojciec sukcesów klubu znad Jeziora Bodeńskiego

Rumun w tym roku świętuje swoją "osiemnastkę" jako szkoleniowiec wicemistrzów kraju. W Niemczech, "Stelu" to człowiek-instytucja. Jego wyniki przekładały się na zainteresowanie innych krajów osobą trenera z Siedmiogrodu. Kilka lat temu również w Polsce spekulowało się, że jest on jednym z kandydatów na selekcjonera reprezentacji Polski po Raulu Lozano, a potem także na następcę Jacka Nawrockiego w Skrze. Po kadrze Niemiec prowadził reprezentację Rumunii.

We Friedrichshafen stworzony został siatkarski hegemon. Trudno znaleźć inny siatkarski klub działający na tak zdrowych zasadach. Do tej pory finansują go lokalne firmy, a w kadrze stawia się na młodych zawodników. Nie zapomina się w tym wszystkim o rodakach. W takich miejscowościach, sport to najlepsza promocja regionu. Zasługi VfB Firedrichshafen dla rozwoju niemieckiej siatkówki są nie do przecenienia. Oczywiście - teraz to już nie jest europejski top. W starciu z Pasami, faworytem będą rzeszowianie.

Jedno jest pewne - VfB bez charyzmatycznego szkoleniowca nigdy nie będzie już takie samo. Gdyby odszedł, skończyłaby się pewna epoka w siatkówce. Włodarze bezgranicznie ufają mu od niemal dwóch dekad. Wierzą, że klub jeszcze nawiąże do sukcesów z przeszłości. Dopóki nad wszystkim czuwał będzie Moculescu, nadzieja włodarzy nie umrze.

Mateusz Lampart

Komentarze (7)
avatar
stary kibic
9.02.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No to może jeszcze parę słów przed meczem bohatera i gwiazdy obydwu ekip - Jochena Schoepsa.. 
Jak zwykle niezwykły dyplomata :) 
avatar
Piotr Wrotny
9.02.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Przed rewanżem w Rzeszowie research mam już zrobiony, wystarczyło wejść na SF ;) Brawo Mateusz, dobra robota! 
avatar
gomi
9.02.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Firma ta kupiła częstochowską fabrykę koncernu amerykańskiego TRW . 
avatar
Riorwar
9.02.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Liczę że kibice we Friedrichshafen pojawią się licznie, bo o kibiców w Rzeszowie jakoś się nie obawiam. 
avatar
stary kibic
9.02.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Autentycznie dopracowany felieton. Wreszcie poziom, jakiego można oczekiwać od profilowego portalu. Gratulacje dla autora.
A historia odbudowania marki i wartości Resovii jest bardzo podobna -
Czytaj całość