Atak wspomnień: Giba - siatkarski as naznaczony bolesnymi doświadczeniami

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Choroba, wypadek i poświęcenie

Lata 1976 - 2014

Najważniejszą walkę w swoim życiu Giba stoczył już pół roku po przyjściu na świat. Jej stawką było pozostanie przy życiu. Diagnoza okazała się szokująca. Białaczka. Na całe szczęście proces leczenia młodego chłopca zakończył się powodzeniem. Pokonanie choroby wywarło duży wpływ na charakter zawodnika. - Przezwyciężenie białaczki mnie wzmocniło. Staram się służyć pomocą ludziom jej potrzebującym. Kiedyś spotkałem w Recife chłopca, wręczyłem mu piłkę, a on zapytał mnie o moje imię. Odpowiedziałem, że jestem Gilberto. A on do mnie: "Również mam na imię Gilberto i zmagam się z tym samym problemem, co ty. Będę się leczył i kiedyś cię odnajdę". Dwa lata później przemierzył 2000 kilometrów, by porozmawiać ze mną w Brasilii. Nie mogłem skupić się na treningu, kiedy zobaczyłem go idącego z matką po schodach. Powiedział do mnie: "a nie mówiłem, że wyzdrowieję?" - opisywał Giba. Ponad 30 lat od momentu rozpoczęcia swojej walki z chorobą, na początku 2008 roku, przyjmujący włączył się także w akcję pomocy dla cierpiącej na podobną przypadłość polskiej siatkarki Agaty Mróz. Jej zmagania zakończyły się niestety niepowodzeniem, lecz Brazylijczyk nie zapomniał o losach rodziny zmarłej zawodniczki. W 2014 roku świat obiegła, zamieszczona na Instagramie, jego wzruszająca fotografia z osieroconą przez nią córką, Lilianą.

Sam Giba za młodu nie był jednak wcale spokojnym dzieckiem. Jako 11-latek doświadczył wypadku, który nieomal nie zrujnował jego sportowej kariery. Chłopiec czekał na swoją matkę, która właśnie zamykała swój zakład pracy, piekarnię. Zamiast siedzenia w samochodzie postanowił, że wejdzie na znajdujące się nieopodal drzewo, ignorując tym samym wcześniejsze ostrzeżenie od mamy. Chwila nieuwagi spowodowała, że stracił kontrolę nad swoim ciałem i zaliczył upadek. Spadł na metalowe ogrodzenie, poważnie raniąc sobie lewe przedramię. Matka nieco zatamowała obfite krwawienie, ale po przewiezieniu rannego do szpitala lekarze mieli mnóstwo roboty. - Założono mi 43 szwy wewnętrzne i 150 zewnętrznych. Po tym wypadku nigdy więcej nie wszedłem już na drzewo - zaznaczał Brazylijczyk. Całe zdarzenie miało miejsce zaledwie dwa miesiące po rozpoczęciu przez niego siatkarskich treningów. Poniesiony uszczerbek na zdrowiu spowodował, że młodzieniec przez kolejny rok nie mógł brać w nich czynnego udziału.
Brazylijczyk chętnie udziela pomocy potrzebującym Brazylijczyk chętnie udziela pomocy potrzebującym
Giba wychowywał się w rodzinie należącej do średniej klasy społecznej. Mama pracowała we wspomnianej piekarni, zaś ojciec był zatrudniony w firmie produkującej nawozy sztuczne. W chwilach wolnych od pracy grał on także w piłkę nożną. Swoją pasją próbował zarazić syna. Giba "posmakował" futbolu, lecz nie złapał bakcyla. Po kilku doświadczeniach piłkarskich oraz koszykarskich zdecydował się na spróbowanie swoich sił w sportach indywidualnych - tenisie oraz pływaniu. Te dyscypliny również nie skradły jego serca. Z czasem uczyniła to natomiast siatkówka.

Podczas gdy jego sportowa kariera nabierała coraz większego rozpędu, mama ciągle przypominała mu, by nie zaniedbał nauki i znalazł sobie pewne zatrudnienie. Chłopak wziął sobie jej rady do serca, myśląc nawet o zostaniu weterynarzem. Skończył liceum i w ciągu dwóch lat chciał sprawdzić, czy jest na tyle dobrym siatkarzem, żeby mógł się swobodnie utrzymywać z uprawiania sportu. Okazało się, że na parkiecie radzi sobie wyśmienicie. Przez cały okres bycia nastolatkiem jego życie toczyło się w bardzo szybkim tempie. - Na stałe zacząłem trenować siatkówkę w wieku 13 lat. Jako 15-latek byłem już powoływana do reprezentacji juniorów młodszych, w wieku 17 lat do juniorów, a od 18 roku życia do dorosłej kadry - przypominał Giba.

Dojście na najwyższy poziom kosztowało go niemało wysiłku. W zapisaniu kawału sportowej historii pomógł mu z pewnością fakt, że już w dzieciństwie poznał, w praktyce, prawdziwe znaczenie słowa "poświęcenie". We wczesnych czasach szkolnych często wstawał o godzinie 3:30, by pomagać swojej mamie w piekarni. Wsiadał na rower i rozwoził pieczywo po okolicy. O 7:00 ruszał natomiast do szkoły, zaś po zakończeniu nauki raz jeszcze wracał do piekarni, by rozgrzać piec. W jego dalszym życiu wciąż nie brakowało jednak przypadków zbaczania ze ścieżki pod nazwą "dyscyplina".

Czy uważasz Gibę za najlepszego siatkarza reprezentacji Brazylii w XXI wieku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×