Wynik na miarę możliwości - sezon 2014/2015 w wykonaniu Effectora Kielce

Drużyna Dariusza Daszkiewicza przez zdecydowaną część sezonu borykała się z wieloma problemami. W takich okolicznościach praktycznie niemożliwe było sprawienie jakiejkolwiek sensacji.

W tym artykule dowiesz się o:

Siatkarze z Kielc od samego początku bili się o miejsca w dolnej części tabeli, stąd też ich 12. miejsce na koniec rozgrywek ciężko nazywać wielkim rozczarowaniem. Wydaje się, że to wynik, który przy takim potencjale zawodników i kłopotach z jakimi musiał radzić sobie sztab szkoleniowy, dość łatwo można było przewidzieć.
[ad=rectangle]
Przez szatnię Effectora co sezon przewija się wielu siatkarzy, i to z całą pewnością nie służy klubowi. Brak stałej kadry, pozwalającej swoim zgraniem i rosnącym doświadczeniem stanowić monolit, uniemożliwia walkę o coś więcej. Nie inaczej było w zakończonym niedawno sezonie 2014/15.

Przed sezonem

W Kielcach po raz kolejny zbudowano praktycznie nowy zespół. Po rozgrywkach 2013/14 w kadrze zostali jedynie Sławomir Jungiewicz, Mateusz Bieniek, Adrian Buchowski, Adrian Staszewski oraz Bartosz Kaczmarek. Z uwagi na najniższy budżet w lidze działacze Effectora nie mogli sobie pozwolić na zakontraktowanie klasowych siatkarzy, gwarantujących podniesienie poziomu. Do drużyny dołączyła więc grupa zawodników, którzy w innych zespołach nie mieliby szans na regularną grę.

I tak z PGE Skry Bełchatów przyszedł środkowy Jędrzej Maćkowiak. 22-latek o miejsce w składzie rywalizował między innymi z Norwegiem Andreasem Takvamem. Z kolei za rozegranie mieli być odpowiedzialni Grzegorz Pająk - dla 28-latka był to powrót do ekipy z woj. świętokrzyskiego - oraz Marcin Janusz. Ponadto pod skrzydła trenera Dariusza Daszkiewicza trafili Rozalin Penczew, Bartosz Krzysiek i już w trakcie sezonu Arvydas Miseikis oraz Humberto Machacon.

Tak ogromne zmiany sprawiły, że cel jakim było miejsce w dziesiątce jeszcze przed pierwszym meczem wydawał się zdecydowanie na wyrost. Ligowa rzeczywistość tylko potwierdziła te przypuszczenia.

Wzloty i upadki

Rundę zasadniczą w wykonaniu biało-czerwono-niebieskich należy określić mianem jednej wielkiej porażki. Effector miał potężne problemy ze złapaniem odpowiedniego rytmu, otwierając sezon serią sześciu porażek z rzędu. Przełamanie przyszło dopiero, gdy do Hali Legionów przyjechał Cuprum Lubin. Pokonanie beniaminka 3:2 nie odmieniło jednak postawy kielczan. W kolejnych tygodniach w znacznej mierze walczyli oni sami ze sobą. Ostatecznie ekipa Daszkiewicza wygrała zaledwie 7 z 26 pojedynków.

Sezon 2014/15 wyróżnił się spośród wcześniejszych nie tylko ogromną liczbą porażek Effectora, ale również tym, że nie udało się pokonać zespołu z tzw. ligowego topu. Taka niespodzianka z udziałem klubu z Kielecczyzny dotychczas zawsze miała miejsce i była istotnym bodźcem mobilizującym do jeszcze cięższej pracy.

Nie wszyscy siatkarze Effectora mają za sobą zły sezon
Nie wszyscy siatkarze Effectora mają za sobą zły sezon

Mimo wielu niepowodzeń Effector miał też swoje wzloty. Za taki można uznać końcówkę rundy zasadniczej i początek fazy play-off. Siatkarze z Kielc zaczęli w końcu dawać trochę radości swoim kibicom, odnotowując pięć zwycięstw z rzędu - nowy rekord - i dzielnie walcząc o jak najwyższą lokatę m.in. z rewelacyjnym Cuprum.

Indywidualnie o dużym sukcesie mogą za to mówić Mateusz Bieniek i Grzegorz Pająk. Obaj byli wyróżniającymi się postaciami, co zostało zauważone przez trenera reprezentacji Polski Stephane'a Antigę.
[nextpage]Analiza

Zgranie, zgranie i jeszcze raz zgranie. To zdecydowanie słowo klucz w analizie postawy Effectora. Dariusz Daszkiewicz podjął się trudnej sztuki stworzenia czegoś od podstaw w bardzo trudnych warunkach. Mowa tutaj o wspomnianej wcześniej rewolucji kadrowej, ale też kontuzjach. A te praktycznie przez cały miniony sezon mocno utrudniały życie. Swoje problemy zdrowotne mieli między innymi Sławomir Jungiewicz, Bartosz Krzysiek, Andreas Takvam, Adrian Buchowski, Adrian Staszewski czy Bartosz Kaczmarek. Brak żelaznej szóstki - a przede wszystkim w pełni zdrowego atakującego - miał decydujący wpływ na osiągane wyniki. Warto podkreślić, że ten niedoświadczony zespół źle wypadał nie tylko na wyjazdach, lecz także we własnej hali, która długo nie była jego atutem.

Co prawda z tygodnia na tydzień można było dostrzec delikatny postęp w grze biało-czerwono-niebieskich, jednak to cały czas nie pozwalało na toczenie wyrównanych bojów z większością drużyn PlusLigi. Dużą rolę odgrywał nie tylko brak zrozumienia, nietrafione transfery - Arvydas Miseikis, Humberto Machacon, Andreas Takvam - lecz też aspekt psychologiczny. Nie brakowało bowiem spotkań, w których po obiecującym początku seta kielczanom przytrafiała się seria niezrozumiałych błędów, co z kolei rzutowało na dalszą część pojedynku, nierzadko przesądzając o jego wyniku.

Z większością trudności sztab szkoleniowy zaczął sobie radzić dopiero na finiszu rozgrywek, kiedy już było przesądzone, że nie będzie można ich zaliczyć do tak udanych jak rok temu. Wówczas Effector uplasował się na 8. miejscu. Rezultat ten byłby prawdopodobnie jeszcze gorszy, gdyby nie postawa kilku zawodników z Mateuszem Bieńkiem na czele. 21-latek pokazał, że dysponuje dużym talentem i w wielu momentach ratował swoich kolegów z opresji. Niezłe momenty mieli też Grzegorz Pająk, Adrian Staszewski czy Adrian Buchowski. Niestety na przestrzeni całego sezonu było ich zdecydowanie za mało.

Ważne słowa

Drużyna z Kielc zanotowała kilka wręcz kompromitujących porażek. Jedna z nich miała miejsce w Olsztynie w trakcie rundy zasadniczej. - My graliśmy tak, jakbyśmy się spotkali na mistrzostwach Polski oldbojów i to w takiej kategorii, nie obrażając, mocno +50, bo wyglądało to bardzo słabo jeśli chodzi o naszą grę. Jeżeli nie zaczniemy walczyć o każdą piłkę, to szans na zwycięstwo nie mamy - nie ukrywał wtedy szkoleniowiec.

Spotkania z Asseco Resovią Rzeszów, Jastrzębskim Węglem czy PGE Skrą Bełchatów były prawdziwą lekcją siatkówki dla młodych zawodników Effectora. - Będziemy mieli zacnych nauczycieli. Najważniejsze żeby do tych spotkań podejść dobrze, z dużą motywacją i podjąć walkę - powiedział przed jednym z nich Daszkiewicz.

Trener Effectora znów budował wszystko od nowa
Trener Effectora znów budował wszystko od nowa

Biało-czerwono-niebiescy mogli zająć 11. miejsce, ale przegrali rywalizację z MKS-em Banimex Będzin. Grzegorz Pająk bardzo żałował niewykorzystanej szansy. - Z całego serca zazdroszczę drużynie z Będzina, że to oni mogą cieszyć się po tym ostatnim meczu, bo jednak zostaje niedosyt kiedy przegrywa się ostatni mecz sezonu - mówił.

Czy najbliższa przyszłość może być bardziej udana? Zdaniem Daszkiewicza, aby tak się stało spełniony musi zostać jeden warunek. - Wszystko zależy między innymi od finansów. Jeżeli chcemy rywalizować o wyższe miejsca, to musimy zdecydowanie zwiększyć budżet, bo chociażby nasz rywal z Będzina ma ten budżet dwukrotnie wyższy i na pewno to jest nasz wielki problem.

Co dalej?

Praktycznie przesądzone jest, że w stolicy woj. świętokrzyskiego znów dojdzie do wielkiej przebudowy zespołu. Z klubem już pożegnał się Grzegorz Pająk, a to dopiero początek zapowiadanego "wietrzenia" szatni. Według nieoficjalnych informacji kolejni w kolejce do odejścia są Bartosz Krzysiek, Adrian Staszewski i Bartosz Sufa. Przypuszczano, że barwy zmieni także najlepszy siatkarz Effectora, Mateusz Bieniek, ale mimo dużego zainteresowania utalentowany środkowy postanowił wypełnić swój kontrakt.

To jak w kolejnym sezonie zaprezentuje się drużyna prowadzona przez 47-letniego szkoleniowca w ogromnej mierze będzie zależało od budżetu. Brak dodatkowych środków finansowych spowoduje, że po raz kolejny trzon zespołu będą stanowili siatkarze na dorobku, a co za tym idzie walka o coś więcej niż uniknięcie ostatniego miejsca w tabeli prawdopodobnie znów pozostanie jedynie w sferze marzeń.

Trochę liczb

Najstarszy i najmłodszy zawodnik: Mariusz Wacek (20 lat) i Grzegorz Pająk (28 lat)
Najwięcej rozegranych setów: Mateusz Bieniek (116)
Najwięcej zdobytych punktów: Mateusz Bieniek (301)
Najwięcej asów serwisowych: Mateusz Bieniek (45)
Najwięcej punktów zdobytych blokiem: Mateusz Bieniek (63)
Najwięcej przyjętych piłek: Adrian Buchowski (563)
Średnia frekwencja na trybunach: 1564
Najdłuższa passa wygranych meczów: 5

Źródło artykułu: