Odkąd trenerem zespołu z Warszawy jest Jakub Bednaruk, zwykło się mówić, że budowana z anonimowych zawodników AZS Politechnika Warszawska - choć skazywana na nieuchronną porażkę - zaskoczy swoją postawą i zakończy sezon na tarczy. Nie inaczej było i w październiku 2014 roku, kiedy to przed startem rozgrywek większość fanów PlusLigi musiała zatroszczyć się o dobry research, by rozpoznać wybrańców popularnego "Diabła". Na ich końcówce nikt nie miał z tym już większego problemu.
[ad=rectangle]
Zaczynali od zera
Trzech. Dokładnie tylu zawodników z poprzedniego sezonu postanowiło przedłużyć w Warszawie kontrakty. Wielu Inżynierów obrało kierunek na Olsztyn, w tym Juraj Zatko, który w Politechnice dostał szansę na wypromowanie się na polskich parkietach. Politechnikę opuścili też: Adrian Gontariu, Maciej Pawliński, Dawid Gunia, Paweł Adamajtis, Michał Potera, Iwan Kolew, Paweł Kaczorowski i Przemysław Smoliński. Zmiany dotknęły także sztab szkoleniowy, bo dotychczasowy II trener, Przemysław Michalczyk przyjął propozycję prowadzenia pierwszoligowego KS Morze Bałtyk Szczecin. Jego miejsce zajął Konrad Cop, specjalizujący się w pracy z młodzieżą w warszawskim MOS-ie Wola Warszawa. W ślad za Michalczykiem powędrował Marcin Nowak, czyli ostoja stołecznej drużyny na środku siatki.
Wszystko więc trzeba było poukładać w drużynie na nowo. Tajemnicą poliszynela były problemu finansowe klubu przez cały okres trwania rozgrywek, w związku z czym pole manewru trenera Bednaruka w doborze zawodników było raczej mocno ograniczone. Postawiono na młodzież - i tym razem nie był to wyłącznie pusty slogan, bo średnia wieku skompletowanej drużyny wynosiła niecałe 23 lata. Rzeszowski zaciąg w postaci Michała Filipa, Aleksandra Śliwki, Bartłomieja Mordyla i Krzysztofa Bieńkowskiego został w trakcie sezonu jeszcze powiększony o Dominika Depowskiego. Podkarpacka kolonia stanowiła o sile zespołu ze stolicy. Oprócz tych nabytków drużynę wzmocnił powracający znad morza Paweł Mikołajczak (choć z powodu kontuzji grać zaczął dopiero od stycznia), a rozegranie powierzono doświadczonemu Piotrowi Lipińskiemu. Swoją szansę w końcu otrzymał z kolei Maciej Olenderek, pełniący dotąd głównie rolę rezerwowego libero. Odtąd miał być graczem pierwszoszóstkowym. Na środek zakontraktowano ponadto młodziutkiego Bartłomieja Lemańskiego i Waldemara Świrydowicza.
Po kilku nieoficjalnych sparingach Politechnika tradycyjnie rozpoczęła sezon od Memoriału Zdzisława Ambroziaka we własnej hali. - Zaskoczyli mnie swoją dobrą grą w tym turnieju. I chyba siebie też zaskoczyli tym drugim miejscem. Trochę mnie to martwi, bo dwa lata temu ten turniej kompletnie nam nie wyszedł i mieliśmy rewelacyjny początek ligi, a rok temu wygraliśmy Memoriał pierwszy raz w historii i początek ligi był fatalny. Więc nie jestem pewien czy powinienem się cieszyć z tego dobrego wyniku - mówił pół żartem, pół serio trener Bednaruk. Szkoleniowiec zarzekał się, że nie stawia drużynie przed startem rozgrywek żadnych celów, a swoim podopiecznym zabrania nawet myśleć o punktach i miejscach.
Wzloty i upadki
Można śmiało powiedzieć, że jego słowa okazały się prorocze, bo przegrana w finale memoriału przełożyła się na fantastyczny start w PlusLidze. Inżynierowie wygrali trzy pierwsze mecze, w tym inauguracyjny w Bydgoszczy po tie-breaku. Potknięcie w Bielsku-Białej w 4. kolejce szybko zostało zmazane dobrym pojedynkiem z Cuprum Lubin. Prawdziwe kłopoty zaczęły się dopiero w potyczkach z "górą" tabeli. Akademicy potrafili przeciwstawić się wyłącznie drużynie Jastrzębskiego Węgla. Przy pozostałych potentatach byli raczej bez szans.
Przygoda z Pucharem Polski potrwała ledwo kilka tygodni, bo po zwycięstwie w derbach Mazowsza z Cerradem Czarnymi Radom, przyszła kolej na wicemistrza Polski z Rzeszowa. W tym starciu nikt się cudu nie spodziewał, tym bardziej, że wraz z wejściem w nowy rok, Politechnikę dopadła potężna zadyszka. W styczniu i w lutym warszawiacy przegrali osiem meczów z rzędu, a przebudzenie nastąpiło dopiero przy końcu rundy zasadniczej. Na jej koniec wygrali niespodziewanie z przyszłym finalistą PlusLigi, Lotosem Treflem Gdańsk 3:1.
Nie udało się Inżynierom dobić do 5. miejsca, bo lepszy okazał się Transfer Bydgoszcz. Nie udało się też w ostatnim dwumeczu sezonu pokonać beniaminka z Lubina w walce o 7. pozycję w tabeli. - Ósme miejsce, to mieliśmy już miesiąc temu. Z perspektywy sezonu, pewnie jest to sukces, ale przegraliśmy ostatnie cztery mecze i na pewno nie możemy być szczęśliwi. Zabrakło nam "pary" w samych końcówkach. Bardzo dużo nas kosztowało wejście do ósemki i ten okres, kiedy zagraliśmy najlepszą siatkówkę, jaką mogliśmy grać - podsumował rozgrywki i wynik drużyny trener Bednaruk.
[nextpage]Analiza
Wydaje się, że na więcej niż 8. miejsce nie było stać siatkarzy z Warszawy. Młodzi zawodnicy, którzy z dnia na dzień zostali wrzuceni na głębokie wody PlusLigi wywiązali się ze swojego zadania na piątkę, stworzyli zgrany i ambitny zespół, ale braku doświadczenia i ogrania na plusligowych boiskach nie można było nabyć w przeciągu kilku miesięcy.
Płynące zewsząd słowa pochwały wcale nie pomagały drużynie. Wyrazem tego była zadyszka w połowie rozgrywek, kiedy to Politechnika w ogóle nie mogła poprawić swojego dorobku punktowego. Suma sumarum, pozostawiła jednak za swoimi plecami takie zespoły, jak Czarni Radom i Indykpol AZS Olsztyn, które budżety i potencjał miały przed sezonem z pewnością większe.
Niewątpliwym objawieniem wśród Inżynierów został ochrzczony Bartłomiej Lemański. Całkowicie anonimowy 18-latek z KS Metra Warszawa zanotował fantastyczne statystyki, a gdyby nie fatalna kontuzja (zerwanie więzadeł w stawie skokowym), byłyby one jeszcze bardziej imponujące.
Trudno uwierzyć, jak ten mozolnie poukładany skład zdołał pokazać całkiem sporą dawkę dobrej siatkówki, walcząc jednocześnie z lukami w składzie, a brak doświadczenia nadrabiając ambicją. Mimo kilku beznadziejnych występów, sezon w wykonaniu Politechniki należy ocenić pozytywnie, na dowód podając choćby nazwiska dwóch siatkarzy (Śliwka i Szalpuk) powołanych do kadry przez Stephane Antigę.
Ważne słowa
W Warszawie niewątpliwie były apetyty na awans do "ósemki" przed fazą play-off, a zawód był o tyle większy, że ostatecznie wyprzedził ich lokalny rywal z Radomia. - Każdy z nas przed sezonem wziąłby 9. miejsce w ciemno. Jednak było nas stać na więcej. Myślę, że gra w "ósemce" była na wyciągnięcie ręki. Taki jest sport niestety Zabrakło kilku setów, kilku końcówek. W niektórych spotkaniach te końcówki mieliśmy takie, że głowa bolała. Zniszczyły nas błędy własne - ocenił w lutym największy bombardier Politechniki, Michał Filip.
Mimo braku konkretnych celów na sezon i presji na wynik, w klubie ze stolicy wcale nie panowała wyłącznie sielankowa atmosfera. Czasem puszczały nerwy, tak jak trenerowi po fatalnej porażce z Indykpolem we własnej hali: - Zastanawiam się po prostu, co my wyprawiamy. Jestem bardzo ciekawy, czy usłyszę od któregoś zawodnika słowa typu: "zrobiłem to i to źle w ważnym momencie" lub "nie trzymałem się [i]założeń taktycznych" - [/i]pytał retorycznie Bednaruk. - [i]Nie wiem, z czego to wynika. To nie jest siatkówka. Panikujemy, ciągle coś nie zaskakuje. Jasne, to są wszystko moje porażki; pierwszy muszę się z nich tłumaczyć. Ładnie prezentujemy się ostatnio na zdjęciach, ale nie na boisku. Nie wiem, czy moi zawodnicy myślą już o kolejnym sezonie, nowych kontraktach czy nowych klubach, ale jeżeli tak jest, ten sezon już się dla nich skończył. Nie mówcie mi już tylko więcej o presji, bo zaśmieję się w twarz. Ludzie nie wiedzą, co to jest presja. Tutaj, w Warszawie? Przecież to jest najlepsze miejsce w Polsce dla młodych siatkarzy[/i] - dodał.
Wraz z ostatnimi meczami przyszła jednak chłodna analiza szans i możliwości, jakie posiadał zespół z Warszawy. - Sądzę, że kiedy usiądziemy sobie razem za miesiąc całą drużyną, to dojdziemy do wniosku, że fajny wynik zrobiliśmy i będzie się z czego cieszyć. Myślę, że będziemy z siebie zadowoleni. A pewnie, gdyby nie liczne kontuzje w naszym zespole, to byłoby nawet jeszcze lepiej - podsumował sezon w wykonaniu Politechniki Artur Szalpuk. Dla niego nie był to jednak pierwszy zderzenie z PlusLigą. Co innego dla jego kolegi, Aleksandra Śliwki: - Przeskok był ogromny. Młoda Liga to zupełnie coś innego. Udało mi się zagrać w PlusLidze kilka dobrych spotkań. Nie jestem jednak w pełni zadowolony. Czasami mogłoby to wyglądać trochę lepiej, nie tak jak w ostatnim meczu z Cuprum. Nie jest jednak najgorzej. Myślę, że ten sezon jest bardzo pozytywny - ocenił 19-latek.
Co dalej?
Jeszcze przed zakończeniem sezonu wiadomo było, że na kolejne dwa lata w stolicy pozostanie Jakub Bednaruk. - Biłem się z myślami bardzo długo. Warszawa to jest dobre miejsce dla trenera na dorobku, a ja nadal za takiego się uważam. Jabłka u sąsiada zawsze są smaczniejsze, ale ja doceniam te, które mam u siebie. Mam tu ogromną swobodę w podejmowaniu decyzji, co jest marzeniem każdego trenera. Doceniam też tolerancję dla moich szaleństw i niestandardowych zachowań, które mogłyby być źle przyjęte w innych klubach. Gdybym musiał się wciskać w jakieś ramy, to bym umarł, a w Warszawie nie muszę. Mam grupę świetnych współpracowników, z którymi robimy naprawdę dobrą robotę. Trzeci sezon i trzeci udany, do tego klubowi zależało na zatrzymaniu mnie, a to też jest ważne - skomentował swoją decyzję.
Przyszłość drużyny ponownie stoi pod znakiem zapytania, bo po młode talenty już ręce wyciągają bogatsi uczestnicy ligi. Olek Śliwka postanowił powrócić do Resovii, bo bardzo udanym sezonie na wypożyczeniu w Politechnice. - Chcieliśmy zatrzymać Olka, ale nie mogliśmy nic zrobić. Dziękujemy mu więc za udaną współpracę i życzymy powodzenia w walce o najwyższe cele - powiedziała prezes AZS PS, Jolanta Dolecka.
Pytanie, czy z zespołem pożegnają się także inni zawodnicy, którym udało się wypromować w stolicy. Nie byłoby to zapewne żadne zaskoczenie, bo co roku klub
musi borykać się z takim samym problemem. Jednak według potwierdzonych doniesień, przesądzony jest już niemal transfer do Politechniki Pawła Zagumnego, który przed zakończeniem kariery chciałby wrócić na "stare śmieci". - Kontrakt nie jest jeszcze podpisany, ale cały czas negocjacje trwają. Wszystko jednak wskazuje, że zawodnik podpisze kontrakt z klubem - powiedział rzecznik AZS Politechniki, Adrian Komorowski.
Trochę liczb
Najstarszy i najmłodszy zawodnik: Piotr Lipiński (35 lat) i Bartłomiej Lemański (18 lat)
Najwięcej rozegranych setów: Maciej Olenderek (138)
Najwięcej zdobytych punktów: Michał Filip (457)
Najwięcej asów serwisowych: Bartłomiej Lemański (26)
Najwięcej zdobytych punktów blokiem: Bartłomiej Lemański (68)
Najlepsze przyjęcie: Maciej Olenderek (30% przyjęcia perfekcyjnego)
Średnia wieku drużyny: 22,87
Opracowała: Dominika Baran