Katarzyna Skowrońska-Dolata: Wyszłyśmy z opresji

Żadne zwycięstwo nie przyszło wrocławiankom w tym sezonie tak trudno. Impel w meczu z Tauronem MKS Dąbrowa Górnica wrócił z dalekiej podróży i zdołał odnieść niezwykle istotny triumf.

Miało nie być łatwo i rzeczywiście Tauron MKS Dąbrowa Górnicza postawił wrocławiankom bardzo trudne warunki. Niewiele brakło, by to siatkarki Juana Manuela Serramalery schodziły z boisku z roli wygranych. W najważniejszych momentach szczęście uśmiechnęło się do Impelek i to przedstawicielki Dolnego Śląska znalazły się w nieco lepszej sytuacji w kontekście walki o miejsce w czwórce.

W czwórce, bowiem o medale nie gra jak w poprzednich latach osiem zespołów, ale właśnie cztery. Stąd też spotkanie w Hali Orbita miało spory ciężar gatunkowy. Ranga meczu początkowo nieco przytłoczyła siatkarki Impela Wrocław. Dąbrowianki od pierwszych wymian uruchomiły zagrywkę - w polu serwisowym szalała Micha Danielle Hancock i razem z koleżankami dokonała na Impelkach siatkarskiej egzekucji 25:13.

- Powiedzmy sobie szczerze, pierwszy set zagrałyśmy bardzo słabo. Wyszłyśmy z opresji i dalej było coraz lepiej - oceniła Katarzyna Skowrońska-Dolata.

Szansa na rewanż nadarzyła się w drugiej partii. Impel prowadził, ale na własne życzenie roztrwonił, wydawało się, bezpieczną przewagę. - Drugi set był bardzo ważnym momentem meczu. Mogło być 1:1, mecz by się otworzył - przyznała.

Ostatecznie wrocławianki opanowały pożar w zespole i doprowadziły do tie-breaka. Tam działy się rzeczy niespotykane. MKS prowadził 14:11, już doliczał do ligowego dorobku dwa punkty, gdy nagle obudziły się gospodynie. Zaczęło się od bloków na , a skończyło na asie serwisowym jednej z najsłabszych na placu . Co za przewrotność losu.

- Jest coraz lepiej, widać to na treningach. Żadna porażka nie zbudowała jeszcze zespołu. My przyjęłyśmy ostatnio kilka, ale oczekujemy, że nasza żmudna praca przyniesie efekty. Krok po kroku zmierzamy w dobrym kierunku - wyjaśniła spokojnie Skowrońska-Dolata. Zresztą nie po raz pierwszy w tym sezonie.

Wciąż martwią przestoje po wrocławskiej stronie. Ten problem ciągnie się za zespołem od startu rozgrywek, ale w meczu z MKS-em wahań formy było bez liku. 
- To zależy od tego, kto bardziej przyciśnie przeciwnika na zagrywce. Z tego wynikają wahania w grze, zresztą nie tylko w naszej. Jak my bardziej kontrolowałyśmy zagrywkę, to po stronie przeciwniczek pojawiały się problemy w przyjęciu, obronie - analizowała reprezentantka kraju.

Komentarze (0)