WP SportoweFakty: Lubi się pan wypowiadać na temat gry Fabiana?
Wojciech Drzyzga: Staram się zawsze bardzo mocno rozdzielać powiązania rodzinne od merytorycznej oceny czysto sportowej. Wiem, że jest to bardzo trudne, albo właściwie niewykonalne. Chcę to oddzielać od spraw rodzinnych, a także od tego, czy ja lubię zawodników lub klub. W miarę swoich możliwości staram się to robić. Poziom mojej dzisiejszej pracy, czyli eksperta siatkarskiego, jest na poziomie reprezentacji Polski. Staram się ograniczyć do minimum komentowanie meczów klubowych z udziałem syna, a wcześniej także dwóch synów.
A odwrotnie - czy Fabian Drzyzga miał kiedyś pretensje za pańskie opinie?
- On w dość wczesnych wywiadach mówił: "ojciec robi swoje". Moją rolą jest oceniać, a jego rolą jest grać. Nigdy nie mieliśmy żadnych wewnętrznych problemów przez to. Każdy może mieć swoje zdanie, ale nie powoduje to żadnych napięć. Tylko dyskusja i normalna rozmowa. Szacunek na linii ojciec-syn to jest też pewien sposób wychowania dziecka. On nie przyjmuje tego w ciemno, że moje zdanie jest święte, tylko ma również swoje. Obaj potrafimy na ten temat dyskutować.
[b]
Gdyby miał pan ocenić formę Fabiana Drzyzgi na przestrzeni 11 kolejek PlusLigi, w skali 1-10?[/b]
- Trudno się do tego odnieść. Resovia w tym momencie, a Resovia pół roku temu, to są dwa inne światy. Sytuacja, w której znalazł się zespół - zmiany personalne, kontuzje, inne historie - mocno wpłynęły na całą drużynę. Byłoby więc mocno nieuczciwe zajmować się jednym zawodnikiem. Forma całego zespołu pozostawia wiele do życzenia, a skuteczność jego gry to jeszcze większy problem. Co do Fabiana - przeszedł on bardzo ciężki okres reprezentacyjny. Nie chodzi mi tutaj tylko o aspekt psychologiczny, on był wręcz ekstremalny. Do tego doszły obciążenia czysto fizyczne. Wystarczy wziąć sezon 2014, przejść do roku 2015 i to połączyć. Nasi reprezentanci w tym czasie przeżywają różne okresy. W poprzednim sezonie w listopadzie lub grudniu Fabian miał również trudny czas.
Końcówkę sezonu miał znakomitą.
- Połowę sezonu i końcówkę. Nie widzę zawodników, którzy utrzymują dobrą formę przez cały czas. Resovia dysponuje dwoma bardzo dobrymi rozgrywającymi i obaj potrafią prowadzić grę na poziomie. Fabian na kadrze był bardzo mocno eksploatowany, a do Rzeszowa przyjechał w ostatniej chwili. Faktycznie, część kolektywu rzeszowskiego zespołu funkcjonuje najsłabiej spośród czołowych klubów. W słowie "forma" mieści się tyle rzeczy, że... Ja widziałem u Fabiana dwa sety dobre, a potem dwa fatalne i znów dobre. Dyspozycja Fabiana, ale także reszty reprezentantów jest taka, że oni mają problem z utrzymaniem koncentracji i jakości gry. Bazą do dobrej postawy w lidze jest stabilność. Jak jest się fizycznie niegotowym, albo samo przygotowanie fizyczne było trochę inaczej ukierunkowane, to różnie bywa. Od lat wiemy, że najgorszym czasem dla reprezentantów jest przełom grudnia i stycznia. Pamiętam to jeszcze ze swoich młodzieńczych lat siatkarskich. Dla zawodnika, który pół roku przeorał się w kadrze, grudzień i styczeń to jest czas niekontrolowalny.
Widzi pan zmęczenie u syna? Fabian rozegrał końską dawkę spotkań.
- Nie liczyłem jego wszystkich meczów, ale to może być statystyka na wzór NBA.
Gdyby Matthew Anderson grał wszystko, mógł w całym roku kalendarzowym zaliczyć około 90 spotkań.
- No to podejrzewam, że Fabian może mieć więcej od niego, bo Polska grała więcej od Stanów Zjednoczonych. A nasza liga jest podobnie obciążona do rosyjskiej, w której grał Anderson. Więc mamy około 90 spotkań przez 360 dni w roku. Widzę to także po liczbie meczów w naszej stacji. To, co muszą wytrzymać siatkarze i siatkarki, to jest szaleństwo. Ale my wszyscy dobrze o tym wiemy, bo rozmawiamy o siatkówce codziennie i cały czas widzimy, jak oni cierpią. Na palcach jednej ręki można policzyć zawodników, którzy są w stanie utrzymać formę. Są to nazwiska najgłośniejsze, ale również dość przeciętne. Na niektórych pozycjach można te słabości po części ukryć, przypudrować. Na rozegraniu i ataku ta słabość jest bardziej widoczna.
[b]
Współpraca Fabiana Drzyzgi z Bartoszem Kurkiem wygląda bardzo dobrze, choć ten drugi dostaje ogromną liczbę piłek.[/b]
- Dystrybucja to jest trochę co innego niż współpraca. Dystrybucja piłek wynika z problemów. Widziałem pierwsze mecze Resovii i faktycznie wtedy bardzo duża liczba piłek szła do Bartosza Kurka, ze względu na problemy kadrowe i słabość skrzydłowych. To już można potraktować jako dokładną analizę gry Resovii. W kadrze te rozkłady bywały różne. Bartek spisywał się doskonale. Był pierwszą opcją w ataku i miał wysoki procent skuteczności. Podejrzewam, że część taktyki była ukierunkowana pod niego. Co do współpracy, oceniam to bardziej przez jakość, różnorodność, szybkość, tempo i kilka form wystawy. Doskonale to Fabian grał z Mariuszem Wlazłym. To było coś, co Mariusz wypracował z Nicolasem Uriarte. To jest ten typ wystawy pod gracza. Pod Bartosza trzeba stosować trochę inny typ wystawy i właśnie to oceniałbym jako współpracę rozgrywającego i atakującego. Rozgrywający ma rozgrywać, ale ma również wystawiać tak, jak lubi atakujący. To jest trudne do pogodzenia, ale jeśli zawodnik sobie z tym poradzi, to jest to dla mnie prawdziwy rozgrywający. To, że on zgubi blok, ale jego atakujący nie sięgnie piłki - żadne osiągnięcie, wiemy czym się kończy. Fabian i Bartosz mają jeszcze trochę do korekty. Ich niektóre piłki można było zagrać nieco szybciej, ale niektórych piłek również nie warto było grać szybciej. Trzeba znaleźć dobry balans między tempem gry i szybkością, a potem dopiero przechodzi się do taktyki i wyborów.
Czy Bartosz Kurek był nadmiernie eksploatowany w Resovii?
- W mojej opinii tak. Resovia przeżywała bardzo trudne chwile, a może nawet jeszcze je przeżywa. Z drugiej strony nie było alternatywy, albo była ona niewielka. Tylko momentami pojawiały się inne odejścia. [nextpage]
Jak wyglądało to w kadrze?
- Jakoś te 10 meczów podczas Pucharu Świata nasza reprezentacja wygrała. Ktoś ograł te Stany Zjednoczone, Iran, słabszą Rosję. Jak byśmy oceniali cały sezon kadrowy - choć nie satysfakcjonował nas wynikowo - to porównując to do lat poprzednich, był to jeden z najlepszych sezonów pod względem skuteczności gry. Oni mieli jeden z najwyższych współczynników zwycięstw do rozegranych meczów. Oczywiście, czasami nie przekłada się to na końcowy wynik, bo nikt się nie cieszy z ćwierćfinału mistrzostw Europy i tego nieszczęsnego brązowego medalu na Pucharze Świata. Jeśli ktoś profesjonalnie zajmuje się siatkówką, to musi to docenić. Nie mając czterech podstawowych zawodników na kluczowych pozycjach równocześnie, żadna reprezentacja się nie obroniła. Polska to zrobiła. Nasza reprezentacja w 2015 roku grała ładnie, a przede wszystkim skutecznie.
[b]
System kwalifikacji do igrzysk olimpijskich też nam nie pomógł. Bądźmy szczerzy, był on śmieszny.[/b]
- Wejdźmy w szczegóły - nawet nie chodziło o spotkanie, tylko nam zabrakło jednego seta i sprawa awansu byłaby załatwiona. Można mówić, że nie trzeba było przegrywać seta z Wenezuelą, ale to już jest karkołomne. Taka sytuacja na dużych turniejach zdarza się raz na kilkadziesiąt lat. Byliśmy o krok od najlepszego wyniku w historii na Pucharze Świata, a pod względem liczby wygranych spotkań, był on najlepszy. Niestety, w tym systemie nic nam to nie dało, bo chłopaki nie lecieli do Japonii po brązowy medal. To był ten okrutny regulamin, który zafundowały nam FIVB i CEV. Taki jest układ. Nie można się z nim zgodzić, ale nic nie można zrobić.
Ja doceniam szczególnie Ligę Światową. Moim zdaniem ona została bardzo źle oceniona przez fachowe media. Kibic ma prawo oceniać jak chce, ale ludzie zajmujący się siatkówką nie spojrzeli na Ligę Światową przychylniejszym okiem. Trochę było w tym wszystkim hipokryzji. Nie można mówić jednego dnia, że "nasza reprezentacja zaczyna Ligę Światową w nowym składzie i może warto byłoby ją potraktować ulgowo" i wyznaczać celu sportowego na awans do Pucharu Świata, a potem narzekać na przegraną walkę o finał Światówki z Francją o jedną czy dwie piłki. Nie można przed sezonem ustawiać akcentów w miarę logicznie, po czym w jego trakcie zmieniać zdanie.
Wracając do 2015 roku - jestem rozczarowany efektem końcowym. Jest mi żal zawodników. Słowo "żal" jest jedynym, które idealnie oddaje stan moich emocji. Żal chłopaków i trenerów, bo oni dali z siebie wszystko i zrobili dużo, dużo więcej, niż ja oczekiwałem. Wcale by mnie nie zdziwiło, gdybyśmy mieli podobną wpadkę jak Serbowie czy Rosjanie. Mogliśmy się przejechać na różne sposoby. Ktoś mnie ostatnio pytał o życzenia dla siatkarzy i powiedziałem: "puśćcie sobie nagrania, jak ogrywaliście Iran i Stany Zjednoczone". Od strony sportowej to wojsko walczyło.
Wróćmy do Fabiana Drzyzgi - nie trudno zauważyć, że jego tempo wystawy jest wolniejsze. Marko Ivović i Jochen Schoeps dostawali przyśpieszone piłki. Bartosz Kurek i Olieg Achrem niekoniecznie takie lubią.
- Zgadzam się. To są już niuanse, tak zwana wyższa szkoła jazdy. Trzeba to dopracowywać. Rozgrywający odpowiada za wystawę. Jeszcze raz powtórzę - nie można go oceniać tylko za to, że zgubi blok, czy tego nie zrobi. Nawet za to, że obsługuje kogoś większą lub mniejszą liczbą piłek. Jeśli utrzymuje się skuteczność, to rzecz jasna może to nie być miłe dla oka, ale ma to sens. Ale nie ma sensu piękna, szybka gra, gubiąca blok i wyglądająca super efektywnie, skoro atakujący nie może się spotkać z piłką. To jest mądrość rozgrywającego i atakującego. Ten drugi musi się doprosić o piłkę, jaką sobie życzy. Oni mają kilka systemów grania. Zespół musi reagować na wydarzenia na boisku. Nie można powiedzieć, że: "gramy wszystko środkiem, bo oni nie mają dobrych środkowych", co potem jednak nie funkcjonuje i trzymać taką blokadę w grze. To jest zabawa na taktykę i technikę. Rozgrywający ma w tym 80-90 proc. udziału. On dotyka piłki w każdej akcji.
Nie martwi pana, że w mediach znów pojawią się doniesienia o spięciach Fabiana ze Stephane'em Antigą?
- Nie. Wiem, że siatkówka jest bardzo popularna, nośna i niewiele trzeba, żeby niektóre media żyły tym cały dzień. Często pół wypowiedzi zawodnika czy trenera zmienia dużo. Ani przez moment nie odniosłem wrażenia - a jestem naprawdę surowym obserwatorem Fabiana - że sytuacja zasługiwała na to, aby oceniać ją jako konflikt. Trener ma prawo zmieniać zawodnika, a on ma - jak to mówią - ruki pa szwam i do kwadratu. Trenerzy to nie są panienki, które mają się prawo gniewać lub nie. Używanie słowa konflikt? To jakbyśmy nazwali sytuację z kilkoma graczami w historii polskiej siatkówki? Nie będę wymieniał nazwisk, ale wtedy to były mega afery.
Bez porównania do aktualnej sytuacji.
- Fabian w dwóch czy trzech meczach nie wypełnił jakiegoś zadania, został zdjęty z boiska, wracał i grał, chyba nie najgorzej. Nawet na Pucharze Świata były momenty, że częściej zaczynał Grzegorz Łomacz, ale Fabian grał 80 procent całego turnieju. Rozumiem, że Grzesiek podkręcił staw skokowy i miał problem, ale tu nie chodzi o pech jednego i szczęście drugiego. Nie uważam, żeby między Fabianem Drzyzgą a Stephane'em Antigą był jakiś konflikt. To, że trener od zawodnika wymaga - słuszne. Gracz musi się dostosowywać. Z drugiej strony, zawodnik nie może być ślepym wykonawcą i posłusznym graczem. Wielu trenerów wręcz żąda od nich takiego zęba i charakteru boiskowego. On nieraz pomaga, ale często też może być w sprzeczności z ideą trenera. Tylko dobrzy lub bardzo dobrzy zawodnicy mają w sobie coś niepokornego. Jeśli ktoś mi powie, że Paweł Zagumny jest pokornym rozgrywającym, to... To jest jeden z najlepszych rozgrywających w naszej historii, a do pokory mu daleko.
Fabian ma charakter?
- Za parę dni kończy 26 lat. To już nie jest chłopczyk zaczynający w MOS-ie Wola, który stawia pierwsze kroki w dorosłej siatkówce w Częstochowie. To jest dojrzały zawodnik, który ma prawo być oceniany surowo i rzetelnie, ale też sprawiedliwie. Wiele rzeczy potrafi bardzo dobrze, ale kilka rzeczy robi trochę słabiej. Ma swoje walory, ale ma jakieś tam wady. Rozmawiamy o graczu ukształtowanym, z pewną renomą sportową. Wymagania w stosunku do niego są bardzo wysokie. On stara się na tyle, na ile wystarczy mu talentu, zdrowia, siły i urody siatkarskiej.
[b]
Grzegorz Łomacz również zrobił duży postęp. W Lubinie dojrzał?[/b]
- Na jego temat mam wyrobione zdanie. On bardzo dobrze funkcjonuje w zespołach, w których trener ma ściśle ustalony system gry.
Gheorghe Cretu ma?
- Myślę, że tak. To jest trener, który pilnuje pewnego systemu gry. Grzesiek potrafi być bardzo dobrym realizatorem założeń taktycznych, możliwości zespołu i dostosowania się do pewnego stylu. W tych klubach, w których oczekiwano od Grześka kreowania gry, moim zdaniem on się gubił. Nie grał źle, ale nie do końca był liderem, kreatorem gry. Raczej woli grać w zespole, w którym jest pewna myśl i wypracowany styl. Umie to powtarzać i w tym funkcjonować. On ustabilizował pewien poziom jakości, powtarzalności zagrań. Aktualny system gry tej ekipy jest ciekawy i dopasowany do możliwości zawodników. Cuprum potrafi to realizować i Grzesiek jest jednym z zawodników, którzy bardzo dobrze wpisują się w ten system.
Rozmawiał Mateusz Lampart
Diamentowe serce Piotra Małachowskiego pomoże choremu Tymkowi
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)
np: "Kurek, Nowakowski, Możdżonek, Fabian..." itd.
I teraz powiedzm Czytaj całość