Pewna pierwszego miejsca po pierwszej rundzie ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wyszła na boisko w swoim optymalnym składzie. Po stronie walczącego o utrzymanie szóstego miejsca Indykpolu AZS Olsztyn w dalszym ciągu nie pojawił się atakujący Bram Van den Dries, który przyjechał z turnieju w Berlinie z kontuzją kostki.
Gospodarze rozpoczęli od prowadzenia, ale dość szybko ich zapał musiał wygasnąć. ZAKSA prezentowała się bardzo pewnie i stabilnie. Rozpoczęło się od asa serwisowego Dawida Konarskiego przy stanie 4:4. Następnie udało się ZAKSIE wykorzystać kontratak. Podczas pierwszej przerwy technicznej goście prowadzili już trzema punktami. Po wznowieniu gry nie było lepiej dla gospodarzy. Mieli problemy z przyjmowaniem zagrywek Kevina Tillie i dopiero pomyłka Konarskiego w kontrataku "zdjęła" Francuza z pola serwisowego. Mimo wysiłków olsztynian, ZAKSA skutecznie starała się kontrolować wynik. Gospodarze zbyt często byli nieporadni w ataku, a to nadziewając się na blok, a to wyrzucając piłkę w aut. Rosła przewaga gości, którzy skrupulatnie wykorzystywali każdą okazję do kontrataku. Jedynie słaba dyspozycja Konarskiego chroniła AZS przed jeszcze większą deklasacją w tym secie. Ostatni punkt kędzierzynianie zdobyli po autowym ataku Filipa Stoilovicia.
Druga odsłona rozpoczęła się od serii błędów w ataku Pawła Adamajtisa. Olsztynianie walczyli, ale razili nieskutecznością. U gości wciąż brylował Tillie. ZAKSA szybko uzyskała cztery punkty przewagi. Goście prezentowali się jak dobrze naoliwiona maszyna. W punkt przyjmowali zagrywki Akademików, kończyli swoje ataki w pierwszej akcji, sporo bronili, nie popełniali rażących błędów. Gospodarze nie byli w stanie dotrzymywać im kroku. Przy stanie 7:13 trener Andrea Gardini zdecydował się na zdjęcie z boiska Adamajtisa i wprowadzenie Krzysztofa Gulaka. Ale błędy się mnożyły, a nieskuteczność gospodarzy raziła coraz mocniej. Nie poprawił sytuacji także Marcin Waliński, choć jego, obok Serba Stoilovicia wypada wyróżnić za mentalne pobudzanie zespołu. Ale w postawie całego AZS-u widać było coraz mniej chęci do walki i wiary w powodzenie. Dawid Konarski, słabo spisujący się w ataku, ale skuteczny w polu serwisowym, do reszty pogrążył zagrywkami gospodarzy.
Mimo braku oporu ze strony rywali, trener Ferdinando De Giorgi na trzeciego seta w dalszym ciągu desygnował swoją najmocniejszą szóstkę. Jego zawodnicy perfekcyjnie wykonywali swoją pracę. Gospodarze wyglądali, jakby od początku tej partii już nie wierzyli w odwrócenie wyniku. Nie było zawodnika, który jakością swojej gry poderwałby zespół do jakiejkolwiek walki. Nawet przy dłuższych wymianach za każdym razem goście wykazywali się większą dojrzałością. Dopiero, gdy set zbliżał się do połowy, Akademicy podjęli jeszcze jeden wysiłek, żeby nie oddać meczu zupełnie za darmo. Rozluźniona ZAKSA przegrała kilka akcji z rzędu. Gospodarze wyrównali na 13:13. Fantastycznego dotąd Kevina Tillie (89% w ataku po dwóch setach) zmienił Rafał Buszek. Ale po drugiej przerwie technicznej kędzierzynianie zaczęli odzyskiwać panowanie nad sytuacją. As serwisowy Jurija Gladyra był sygnałem do finiszu w tym spotkaniu. Goście ponownie się skoncentrowali i mimo bardziej ambitnej postawy AZS-u, spokojnie dokończyli mecz. Była to pierwsza porażka olsztynian w swojej hali w tym sezonie.
Indykpol AZS Olsztyn - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 0:3 (18:25, 14:25, 20:25)
Indykpol AZS Olsztyn: Woicki, Adamajtis (9), Zajder (1), Koelewijn (7), Stoilović (9), Bednorz (3), Potera (libero) oraz Waliński (5), Gulak (1), Zniszczoł (2).
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle: Toniutti (1), Konarski (16), Wiśniewski (7), Gladyr (10), Deroo (9), Tillie (10), Zatorski (libero) oraz Semeniuk, Bociek, Pająk, Buszek (1).
MVP: Benjamin Toniutti (ZAKSA).