Pierwsza partia meczu w Hali Sportowej Częstochowa zakończyła się szybkim i łatwym zwycięstwem drużyny prowadzonej przez Miguela Falaskę (25:16). W trakcie tego seta szkoleniowiec AZS-u, Michał Bąkiewicz, wprowadził jednak zmiany, które miały kluczowe znaczenie dla dalszych losów tej rywalizacji.
Udanie z ławki rezerwowych w tę konfrontację wszedł przyjmujący Stanisław Wawrzyńczyk. Zawodnik AZS-u Częstochowa imponował tego dnia zagrywką. Posłał aż 6 asów serwisowych (na 7 całej drużyny) i często odrzucał rywali od siatki. Potężną bombą z pola serwisowego zakończył czwartą partię. - Rzeczywiście dobrze czułem się w tym elemencie. Jestem zadowolony, że w końcu mi to poszło - skomentował sam zainteresowany w rozmowie z WP SportoweFakty.
Co prawda nie uniknął też błędów w tym elemencie, ale zważając na wszystkie aspekty jego gry, można podsumować go pozytywnie. Sam zawodnik unikał samooceny: - Nie mnie tu oceniać, czy dałem dobrą zmianę. Sądzę, że w jakimś stopniu pomogłem drużynie, po to w niej jestem. Cieszę się, że trener w tym meczu zaufał mi na większą skalę. Myślę, że udowodniłem, że jestem wartościowym graczem tego zespołu.
Zespół PGE Skry Bełchatów w sobotnim meczu zagrał bez swojej największej gwiazdy, Mariusza Wlazłego. Nie była to jedyna absencja w zespole brązowych medalistów PlusLigi. Nie wystąpił też Marcel Gromadowski i z konieczności na pozycji atakującego został ustawiony nominalny środkowy, Srećko Lisinac. Mimo kadrowych braków, bełchatowianie w ocenie Wawrzyńczyka nie stracili na sile.
- Wiadomo, że Skra ma też swoje problemy, grali bez m.in. Mariusza Wlazłego. Mimo wszystko jest to świetna drużyna, która ma znakomitych zawodników, całą dwunastkę. Sądzę, że spotkanie mogło się podobać, było dużo walki. Na pewno czujemy niedosyt, bo po czwartym secie poczuliśmy, że możemy ugrać coś więcej, niż 1 punkt. Mimo wszystko jednak cieszymy się z tego jednego punktu i że zagraliśmy dobry mecz - ocenił przyjmujący AZS-u Częstochowa.
Spotkanie rozstrzygnął dopiero 5. set. W nim biało-zieloni popełnili za dużo błędów własnych i przegrali go 9:15. - Wydaje mi się, że dużo ryzykowaliśmy na zagrywce i w pewnym momencie dużo psuliśmy. Myślę, że w tie-breaku na początku trochę zabrakło nam koncentracji. Rywal nam odskoczył, a jak już Skra odskoczy to się ją naprawdę trudno goni - skomentował Stanisław Wawrzyńczyk.
Kolejny mecz w PlusLidze AZS rozegra już we wtorek w Olsztynie z tamtejszym Indykpolem AZS-em. Następnie w sobotę podejmie ekipę Jastrzębskiego Węgla.