Charakterny Bandero. "Wiele bez niego traciliśmy"

"Keep calm, Felipe is coming back" (zachowaj spokój, wraca Felipe) - pod takim hasłem AZS Częstochowa zachęcał swoich kibiców do przyjścia na mecz z PGE Skrą Bełchatów. Zapowiedzi nie okazały się płonne.

W sobotę Brazylijczyk po raz pierwszy od trzech miesięcy zameldował się w trykocie AZS-u na parkiecie Hali Sportowej Częstochowa w spotkaniu PlusLigi. Jego długa nieobecność była spowodowana kontuzją, której nabawił się podczas spotkania w 2. kolejce w Lubinie. Mecz Akademików z PGE Skrą Bełchatów pokazał, jak wiele częstochowianie tracili na absencji Bandero, który był przecież kontraktowany z myślą napędzania gry w ofensywie.

Uraz kolana wyłączył Brazylijczyka z gry na kwartał. W tym czasie rozgrywki PlusLigi pędziły pełną parą i AZS radził sobie ze zmiennym szczęściem. Sam trener Michał Bąkiewicz niedawno przyznał, że nieobecność Bandero wymusiła przygotowanie nowych rozwiązań i stylu gry. Zanim udało się je wdrożyć, musiało minąć trochę czasu. Wówczas biało-zieloni przegrywali mecz za meczem i cel, jakim w tym sezonie jest dla nich miejsce w połowie tabeli, zaczął odjeżdżać z prędkością francuskiego TGV.

Po przerwach świąteczno-noworocznej i reprezentacyjnej AZS Częstochowa prezentował się lepiej. Poradził sobie z ekipami o podobnym potencjale, uzbierał trochę punktów w tabeli i uciekł z ostatniego miejsca. Doczekano się też powrotu na boisko Felipe Airtona Bandero. Brazylijski atakujący pojawił się w trakcie spotkania w Radomiu, gdzie Akademicy stawiali czoła Cerrad Czarnym. Wtedy jednak wszedł do gry z ławki rezerwowych, będąc do ligowego obciążenia stopniowo przyzwyczajany.

Już w sobotę Felipe Banderó znów pokaże się naszym kibicom w Hali Sportowej Częstochowa! Przyjdźcie koniecznie!

Posted by AZS Częstochowa SSA on 17 luty 2016

Przeciwko utytułowanej PGE Skrze został desygnowany do boju już w wyjściowej szóstce. Podczas prezentacji częstochowscy kibice przygotowali dla niego specjalną oprawę. On odwdzięczył się skuteczną grą. Zdobył 27 punktów. Był liderem Akademików w ataku, często brał odpowiedzialność na siebie i choć czasem się mylił, pozostawił po sobie znakomite wrażenie. Zwłaszcza, że, jak się okazuje, wciąż nie jest w pełni gotowy do gry.

- Cieszymy się, że szybko do nas wrócił. Mówię szybko, bo prognozy były takie, że dopiero pod koniec lutego odstawi kule. On na własne ryzyko szybciej zaczął tę nogę obciążać. Wrócił, jest z nami i pomaga nam swoją dobrą postawą, tak jak w sobotnim meczu. Jak widać po tym spotkaniu i statystkach, jest to nasza pierwsza strzelba w ataku - powiedział dla WP SportoweFakty po rywalizacji AZS-u z PGE Skrą przyjmujący częstochowskiego zespołu, Stanisław Wawrzyńczyk.

Najwięcej do powiedzenia na temat atakującego rodem z Brazylii powinien mieć szkoleniowiec AZS-u, wspomniany Bąkiewicz, bo to przecież on najlepiej zdaje sobie sprawę, jak wiele ten gracz znaczy dla jego zespołu. - Chłopak ma charakter - nie ma wątpliwości trener Akademików. - Nie jest przygotowany na 100 proc., wrócił w trybie ekspresowym. Tutaj dla niego pełen szacunek. Widać, jak jest ważną postacią dla tego zespołu i ile straciliśmy tą kontuzją. Mieliśmy bardzo trudny moment, ale z niego wyszliśmy i teraz przede wszystkim mam nadzieję, że, jeśli chodzi o zdrowie, to wszystko będzie szło w dobrym kierunku - dodał.

AZS co prawda przegrał z bełchatowianami 2:3, ale w przypadku nieobecności Bandero spotkanie mogłoby zakończyć się wcześniej, oczywiście z korzyścią dla podopiecznych Miguela Falaski. Wydarcie jednego punktu przez AZS w konfrontacji ze zdobywcami Pucharu Polski to w ogromnej mierze zasługa właśnie ambitnego, zostawiającego serce na parkiecie Brazylijczyka.

Źródło artykułu: