Wielkie transfery oczami Andrzeja Grzyba. "Najczęściej dzwonią po Szalpuka"

Mateusz Lampart
Mateusz Lampart

Jak na sytuację finansową klubów rosyjskich wpłynie gospodarka tego kraju, bo nie jest z nią najlepiej?

- Mówi się, że to, co dla Rosjan jest złe, to dla nas jest super. Oczywiście ma to wpływ na to, że nie wszystkie kluby mogą wziąć samych Leonów i Andersonów, ale średni kontrakt w Rosji i tak jest trzy lub cztery razy wyższy od umowy europejskiej. W czasach kryzysu jest on wyższy dwukrotnie. Wszystko zależy od tego, czy ktoś chce tam grać. Bardzo dużo klubów pojawia się w syberyjskiej części tego kraju. Tam nadal mają gwiazdy, bo jest gaz i ropa.

Czy Biełogorie Biełgorod wróci do grona potentatów finansowych?

- To jest prywatny klub. Ostatnio rozmawiałem kilkakrotnie z jego właścicielem, bo interesował się Facundo Conte. Na pewno będzie grał tam Georg Grozer. Klub za jego wypożyczenie do Korei Południowej dostał milion dolarów - to pokazuje, o czym rozmawiamy, jeśli chodzi o Koreę. Biełogorie szuka obcokrajowca na przyjęcie. Prawdopodobnie nie są zadowoleni z Marko Ivovicia, ale chyba nie z powodu formy sportowej. On nie mógł się tam zaaklimatyzować. Jego jedynym kolegą w klubie był Andrzej Zahorski, z którym znał się z Resovii. Marko chce stamtąd wyjechać. Inni zawodnicy nie znają angielskiego, a do tego w większości są żonaci, więc nie ma żadnych imprez, żadnej integracji. Oczywiście nie chodzi mi o to, żeby oni mieli tam robić jakieś wielkie balangi. Widziałem się z Marko przy okazji jednego ze spotkań i bardzo miło wspominał pobyt w Rzeszowie. W Rosji niestety ma obok siebie samych obcych ludzi. Natomiast faktem jest, że Biełogorie chciałoby podpisać kontrakt z Conte.

Jakie pieniądze wchodzą w grę?

- Biełogorie zaproponuje mu umowę w granicach 250 - 300 tysięcy euro. Na pewno nie będzie to 500 tysięcy. Conte ma jeszcze kontrakt w Skrze i zarabia tam dobre pieniądze. Biełogorie nadal ma kasę i penetruje rynek, ale to jest klub prywatny. "Dziadzia" Szypulin decyduje tam tak samo, jak w Resovii Adam Góral.

Conte chce opuścić Skrę?

- Byłem na meczach Zenitu Kazań ze Skrą i rozmawiałem z zawodnikami z Bełchatowa. Wtedy jeszcze nie było wiadomo, że nastąpi tam zmiana trenera. Gracze mówili mi, że trener chce odejść, ale oni także. Według nich wpływ na kształtowanie klubu ma tylko prezes. Trener i zawodnicy nie chcą z nim współpracować. Sytuacja zmieniła się diametralnie po zmianie szkoleniowca, więc to jeszcze nic pewnego.
Biełogorie Biełgorod interesuje się Facundo Conte Biełogorie Biełgorod interesuje się Facundo Conte
Ostatnio mówiło się o kryzysie w lidze włoskiej, ale tego zbytnio nie widać.

- Tam idzie wszystko do przodu. Przynajmniej dziesięć klubów jest stabilnych finansowo. Przez jakiś czas byłem przeciwnikiem ligi włoskiej, ale mam człowieka, który specjalizuje się w tym temacie, czyli Grzegorza Ziębę. Teraz wracamy do interesów we Włoszech. Tamtejsze kluby mocno stawiają na szkolenie młodzieży. W lidze włoskiej istnieje przepis, że każdy zawodnik do 23 lat może występować jako gracz krajowy, czyli nie ogranicza on limitu obcokrajowców. Mamy kilku zawodników, którzy tam są, a następnych chcemy tam skierować.

Jakie są zalety włoskiej ligi?

- Inna mentalność oraz dietetyka. Szczególnie dla gówniarzy, którzy chcą się czegoś nauczyć. Słowa "gówniarzy" używam celowo, bo zamiast chodzić do McDonald's, tam zjedliby zdrowo. Najważniejsze jest co innego - przygotowanie fizyczne. Zawodnik jest tam kształcony bez względu na to, gdzie trafi dalej. Na pewno każdy będzie miał za sobą szkołę indywidualnego treningu na siłowni. To są bardzo ważne sprawy.

Niestety, muszę powiedzieć głośno, że Asseco Resovia zaniedbała właśnie przygotowanie fizyczne. Chłopaki mogą się na mnie obrazić, ale takie są fakty. To, co robił Andrzej Zahorski, a to, co robi Łukasz Filipecki, to jest różnica klas. Nie docenia się w klubach osób, które robią bazę. Nie dotyczy to tylko Resovii, ale również paru innych klubów. Ludzie z nich dzwonią do nas, aby pomóc im w organizacji klubowej. Wszystkie nasze rozmowy zaczynają się od trenera przygotowania fizycznego i fizjoterapeuty. Jeśli zgadzają się na nasze propozycje, to wtedy współpracujemy i nie ma żadnego problemu z zawodnikami. Kluby patrzą tylko na graczy i ewentualnie pierwszych trenerów, a nie rozumieją, że buduje się od dołu.

Co dalej z Bartoszem Bućką?

- Ma umowę z Weroną na dwa lata, ale Andrea Giani chce go wypożyczyć do innego klubu, w którym miałby zagwarantowane granie. O szczegóły proszę pytać Grzegorza Ziębę, który zajmuje się tym tematem. Ja nie decyduję o wszystkim.

Pana zdaniem realne jest, aby ktoś wykupił kontrakt Michała Kubiaka z Halkbanku Ankara?

- Moim zdaniem tak. Byłoby to zresztą bardzo dobre dla rzeszowian. Mam kontakt z szefostwem Resovii, ale nie rozmawialiśmy o Kubiaku. Gdyby jednak trafił do Rzeszowa, byłby to znakomity ruch. To charakterny chłopak, o którym można mówić w samych superlatywach. On podniósłby ogromnie morale w zespole.

Kiedyś rozmawiałem z Piotrem Makowskim, kiedy Delecta Bydgoszcz zaczęła grać bardzo dobrze. Wtedy w składzie tej drużyny byli Michał Masny i Stephane Antiga. Zapytałem Piotrka, skąd u nich aż tak dobre wyniki. On odpowiedział: "Słuchaj, jak Masny i Antiga wchodzą na trening i zapierd*****, to inni przez tydzień tak nie zapierd*****". Wynika z tego, że jeżeli facet ma ponad trzydzieści lat i zapierd***, to każdy obok niego robi to samo.

Transfer Kubiaka do Resovii byłby wymarzony. To jest świetny zawodnik, a jak na PlusLigę to wręcz rewelacyjny. Podniesienie morale zespołu takim transferem byłoby bezcenne.

W sprawie którego z pana zawodników odbiera pan telefony najczęściej?

- Mamy kilku, którzy zmieniają menadżerów i mamy kilku młodych mistrzów świata. Największe zainteresowanie wzbudza Artur Szalpuk, ale również Mateusz Sacharewicz, Jakub Jarosz i Wojciech Żaliński. To są nazwiska, za którymi dzwoni po kilka klubów naraz. 

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×