- Trochę się tego meczu obawialiśmy. MKS Będzin w ostatnich meczach pokazywał się z dobrej strony. Poza tym byliśmy w dołku, po porażce w Warszawie. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło - powiedział po zakończeniu spotkania II trener Łuczniczki Bydgoszcz, Marian Kardas.
Dla zespołu znad Brdy wynik sobotniego starcia nie miał większego znaczenia. Już wcześniej wiadomo było bowiem, że drużyna z grodu Kazimierza Wielkiego zakończy zmagania na 10. pozycji. Mimo to, w starciu z drużyną z Będzina podopieczni Piotra Makowskiego zagrali ambitnie i z charakterem. - Nie obawialiśmy się, że drużynie może zabraknąć motywacji, ale trudno się gra po takim meczu jak w Warszawie, gdzie w trzech setach prowadziliśmy, a koniec końców to rywale triumfowali. To było widoczne i nieco nas przybiło. Na szczęście mimo krótkiej przerwy między kolejnymi spotkaniami daliśmy radę się odbudować. Może rywale z Będzina nieco gorzej zagrali, ale to nie jest nasz problem - stwierdził asystent trenera Makowskiego.
Ostatnim akcentem sezonu dla bydgoskiej ekipy będą mecze o 9. miejsce. Gracze Łuczniczki Bydgoszcz zmierzą się z Indykpolem AZS Olsztyn. Pierwsze starcie zaplanowano na czwartek 14 kwietnia w Hali Łuczniczka. Rewanż i ewentualne trzecia decydująca potyczka, będą miały miejsce w Olsztynie. - Dużo nie brakowało, żebyśmy byli wyżej. Gdybyśmy zagrali nieco skuteczniej w Warszawie i wygrali to spotkanie, bylibyśmy w pierwszej ósemce. Będziemy walczyć o dziewiąte miejsce, żeby zakończyć ten sezon jak najlepiej. Wiadomo, że to nie jest to o co nam chodziło, ale to był dla nas trudny czas. Sporo było kontuzji i przez to nasza gra wyglądała jak wyglądała. Mecze z Indykpolem AZS będą dla nas ratowaniem sezonu. Jeżeli uda się wygrać 9. miejsce to dobrze, będzie na otarcie łez - stwierdził Marian Kardas.