Zbigniew Zarzycki: nawet gdybyśmy mieli tyle pieniędzy, co Rosjanie, nie wygralibyśmy Ligi Mistrzów

Mistrz świata, mistrz olimpijski oraz zdobywca Pucharu Europy - w rozmowie z WP SportoweFakty - nie przebiera w słowach oceniając postawę siatkarzy Asseco Resovii w turnieju finałowym najbardziej prestiżowych rozgrywek na Starym Kontynencie.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Siatkówka WP SportoweFakty / Iza Zgrzywa / Siatkówka

WP SportoweFakty: Znów się nie udało. Nadal jedynym polskim zespołem, który wygrał Puchar Europy jest Płomień Milowice.

Zbigniew Zarzycki: Musi pan tak od samego początku wypominać mi wiek (śmiech). Rzeczywiście, wkrótce będziemy mieli 40. rocznicę naszego sukcesu (Płomień wygrał te rozgrywki w sezonie 1977/78 - przyp. aut.). Szmat czasu. Niestety, z takim podejściem, to poczekamy jeszcze drugie tyle, albo i dłużej.

O czym pan mówi? Przecież polska liga jest w ścisłej, europejskiej czołówce. Fachowcy twierdzą, że ustępujemy tylko rozgrywkom w Rosji i we Włoszech. Wyniki temu dowodzą.

- No właśnie, ustępujemy. A przecież to my jesteśmy mistrzami świata! To my powinniśmy mieć najlepsze rozgrywki, to my powinniśmy wychodzić na boisko pewni siebie, a rywale trząść się ze strachu.

W siatkówce klubowej ogromną rolę odgrywają pieniądze. Polskie ekipy mogą tylko pomarzyć o takich budżetach, jakie są w Rosji.

- Nawet gdybyśmy mieli tyle pieniędzy, co Rosjanie, nie wygralibyśmy Ligi Mistrzów.

Mocne słowa. Skąd taka pewność?

- Bo jesteśmy słabi mentalnie. Grałem w swojej karierze zarówno w polskich, jak i zagranicznych klubach. Więc wiem, co mówię. Włosi, Rosjanie, oni są urodzonymi zwycięzcami. Od najmłodszych lat wpaja się sportowcom, że są najlepsi. To wieloletni proces. Takich sportowców trzeba wychować. U nas tego brakuje. Nie zmienimy tego w dwa, trzy, ani pięć lat.

No, ale mistrzami świata jesteśmy. Przypadek?

- Rosjanie wygrywają Ligę Mistrzów od pięciu lat, Włosi dominowali wcześniej przez kilka ładnych sezonów. Oni mają całe serie, gdzie zdobywają kolejne medale. A my? Wygraliśmy mundial i chwała za to chłopakom, zagrali turniej życia, byli nie do pokonania. Ale co potem? Przecież od MŚ gramy tak sobie. Nikt na świecie nie mówi o polskiej dominacji. Zgadza się pan ze mną, czy żyjemy na innych planetach?

Racja.

- Powiem więcej. Przykro mi jak patrzę na polskich siatkarzy. Gdybym ja po zdobyciu mistrzostwa świata miał w klubie obcokrajowców, to na rzęsach bym stanął, aby pokazać im, że to ja jestem najlepszy. I proszę nie odczytywać tych słów, jako nienawiści do innych krajów. Zupełnie nie o to chodzi. Mam na myśli tylko i wyłącznie wymiar sportowy. Rywalizacja powinna działać pozytywnie. Mam wrażenie, że na Polaków działa przeciwnie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×