Wiesław Kozieł: Nie pozwolę, aby o moim klubie opowiadano nieprawdziwe rzeczy

W meczu 3. kolejki Orlen Ligi, Polski Cukier Muszynianka Enea Muszyna przegrała z Developresem SkyRes Rzeszów 0:3. Wiceprezes klubu ze stolicy Podkarpacia w mocnych słowach skomentował kulisy tego pojedynku.

Mateusz Lampart
Mateusz Lampart
Wiesław Kozieł, wiceprezes Developresu SkyRes Rzeszów WP SportoweFakty / Wiesław Kozieł, wiceprezes Developresu SkyRes Rzeszów

Kłopoty personalne Polski Cukier Muszynianki Enea Muszyna są bardzo duże. Ekipa znad Popradu aktualnie nie może korzystać z Anny Grejman, Małgorzaty Lis i Mai Savić. Największy problem Muszynianka ma więc na pozycji środkowej, gdzie Bogdan Serwiński ma do dyspozycji tylko jedną siatkarkę, Justynę Sosnowską. W pojedynku z rzeszowiankami z konieczności na tej pozycji wystapiła atakująca, Magdalena Wawrzyniak.

W ubiegły czwartek "Gazeta Krakowska" podała informację, iż rzeszowski klub nie wyraził zgody na wypożyczenie do Muszyny swojej środkowej, Karoliny Szymańskiej. Między innymi do tej sprawy odniósł się wiceprezes Developresu SkyRes Rzeszów, Wiesław Kozieł.

WP SportoweFakty: Piątek był historycznym dniem dla Developresu?

Wiesław Kozieł: To był ważny dzień i myślę, że nie ostatni. Bardzo cieszy nas wygrana w Muszynie. Zwyciężyliśmy z czterokrotnym mistrzem Polski. Takie wygrane muszą cieszyć.

ZOBACZ WIDEO Zbigniew Bródka w ogniu przygotowań, czyli mistrz olimpijski odzyskuje moc (źródło TVP)
Mimo, że rywal był osłabiony, bo zagrał bez trzech podstawowych zawodniczek.

- Dobrze, ale nas nikt się o to nie pytał, jak dwa lata temu mieliśmy cztery kontuzje i graliśmy w osiem osób. Wtedy nikt nie zwracał się do nas z prośbą o zmianę terminu spotkania dzień przed meczem.

Tak było przed starciem z Muszynianką?

- Tak. Zaczyna to przypominać jakąś bajkę o kapturku i wilku. W niej czerwony kapturek to Muszynianka, która idzie do babci z koszykiem, a napada ją zły wilk, czyli Developres. To jednak nie tak.

Co ma pan na myśli?

- Chodzi o Karolinę Szymańską. Ma kontuzję i po naradzie ze sztabem szkoleniowym nie zgodziliśmy się jej wypożyczyć. Ta dziewczyna cały czas jest w trakcie leczenia. Co stałoby się, gdybyśmy ją wypożyczyli a ona doznała kontuzji? Komu by się należał transfer medyczny? Nie możemy sobie strzelać w kolano. W Impelu ostatnio chyba cztery zawodniczki nie grały i nikt nie robił z tego takiej tragedii. Krzysiu Wanio na antenie Polsatu Sport jeszcze nie rozpoczął transmisji, a już ogłosił, że Developres nie wypożyczył zawodniczki. Krzysiu ma telefon do mnie, więc mógł zadzwonić i się o to zapytać. Rola dziennikarza jest taka, żeby przedstawić opinię dwóch stron, a nie jednej. Nie wypożyczyliśmy Szymańskiej, bo jest kontuzjowana. W niedzielę dzwonił do mnie fizjoterapeuta z informacją, że potrzebna jest kolejna seria zastrzyków dla Szymańskiej. Musielibyśmy być samobójcami, żeby zgodzić się na wypożyczenie zawodniczki, która jest kontuzjowana. Nie zgodziliśmy się także na przełożenie meczu z Muszynianką.

Czy klub z Muszyny ma o to pretensje?

- Nikt nie wie o tym, że na trzy dni przed meczem uzgodniłem z trenerem Serwińskim, że dzień przed spotkaniem Muszynianka da nam możliwość treningu we własnej hali. Miało się to odbyć na zasadzie wymiany - my mieliśmy dla nich zrobić to samo. Kiedy okazało się, że nie możemy wypożyczyć Szymańskiej, po pół godziny dostaliśmy maila, że zgodnie z regulaminem rozgrywek, klub z Muszyny odmawia nam treningu. Podpisał się pod tym prezes Jeżowski. Przyjąłem to, porozmawiałem z trenerem Serwińskim i powiedziałem: "takie jest wasze prawo, jesteście gospodarzem, nie obrażam się". Każdy szuka jakiegoś sposobu, aby wyprowadzić przeciwnika z równowagi. Ze strony Muszynianki toczyła się gra, żeby komuś podnieść ciśnienie. Przyjęliśmy to do wiadomości i nasza kierownik na nowo załatwiła Podpromie, w którym wcześniej mieliśmy nie trenować. Dzień później, kiedy byliśmy już jedną nogą w autobusie, dostaliśmy telefon, że Muszynianka chce przełożyć spotkanie dzień przed meczem, na co nie pozwala regulamin. Więc najpierw klub odebrał nam trening, a potem chciał rozmawiać o przełożeniu spotkania.

Zabolało pana to?

- Jest mi bardzo przykro z tego powodu, że Muszyniance tak się przytrafiło. Chwilowo zawisło tam fatum. Mam nadzieję, że Boguś Serwiński - którego cały czas traktuję jako swojego serdecznego kolegę - będzie miał trochę więcej szczęścia. To jest trudna sytuacja. Niepotrzebnie pierze się takie brudy poprzez prasę, bo nie ma w tym żadnej naszej winy. Nie zrobiliśmy przeciwko Muszyniance niczego złego, a wręcz przeciwnie. Uważamy ich za kolegów. Prawda jest trochę inna, więc pozwoliłem sobie to wszystko opowiedzieć.

Ma pan żal do włodarzy Muszynianki?

- Nie mam żalu do nikogo. Wiemy, że klub ma kłopoty, a jest ciśnienie na wynik. Tu się gra o każdy punkt. Wszystkie zgubione punkty liczą się w końcowym rozrachunku. Muszynianka je gubi, bo ma w tej chwili nawał kontuzji. Muszą ściągnąć środkową z zagranicy, bo w Polsce nie znajdą takiej zawodniczki na tym poziomie. Wszystko przestawiają do góry nogami. Trzeba im szczerze współczuć, a ja nie jestem człowiekiem, który współczuł komukolwiek fałszywie. Nie pozwolę jednak na to, żeby o moim klubie opowiadano nieprawdziwe rzeczy. To zachowanie chyba nie było do końca przemyślane.

Jak ocenia pan transfer Adeli Helić? W Muszynie zagrała znakomicie.

- To jest świetny człowiek. Jest wiecznie uśmiechnięta. Nie ma chyba żadnego problemu w życiu. A jeśli nawet ma, to po niej tego nie widać. To świetna zawodniczka i prawdziwy zawodowiec. Zresztą w drużynie tych zawodowców mamy kilku. Zespół się konsoliduje. Musi się scalić, bo został stworzony od zera. Przed meczem Adela profesjonalnie wycałowała wszystkie koleżanki w Muszynie, po czym profesjonalnie - mówiąc kolokwialnie - dokopała im, ile mogła. Ona robi to, co do niej należy.

W piątek poczuł pan, że Developres może namieszać w Orlen Lidze? Umówmy się, że sportowo początek nie był dobry. 

- Początek był taki, że gdyby po meczu w Dąbrowie Górniczej odjąć punkty Heleny Horki lub Regan Scott, mielibyśmy prawo wygrać ten pojedynek, nawet grając słabiej. Klub z Dąbrowy Górniczej zachowuje się jednak profesjonalnie i nie tworzy wokół nas nieprzyjaznej atmosfery. Tam popełniono błąd, na boisko weszły cztery zawodniczki nieuprawnione. Gdyby do tego nie doszło, to Horka lub Scott by z nami nie zagrała.

Tauron MKS zapowiada złożenie odwołania w sprawie walkowera.

- Wiem, że klub był ostrzegany przez PLPS, że Dominika Sobolska nie może grać jako zawodniczka krajowa, ponieważ jest na certyfikacie FIVB. Proponowałbym tę dyskusję całkowicie zamknąć, bo trzeba by zacząć weryfikować wszystkie wyniki od nieszczęśliwego przypadku Andrzeja Kowala chyba z 10 lat temu, gdzie Resovia została ukarana walkowerem. Tak samo przytrafiło się przeoczenie w meczu szczecinian ze Skrą. Regulamin w tych sprawach jest jednoznaczny. Espadon ogłosił, że nie chce walkowera, bo "jesteśmy szlachetnymi ludźmi i nie chcemy". Nie da się tak zrobić. Pracowałem w Lidze przez osiem lat. Czy Developres złożyłby protest, czy nie, i tak byłby walkower dla naszego klubu. Niechcący ktoś opowiada głupoty o tym, że Sobolska podpisała kontrakt z klubem w marcu.

Czego zabraniałby regulamin.

- Dokładnie. Według artykułu 105. Regulaminu Profesjonalnego Współzawodnictwa w Piłce Siatkowej, za coś takiego grozi kara zawieszenia do dwóch lat i 200 tysięcy złotych grzywny. Dominika Sobolska stała się w tej sprawie ofiarą, bo ona nie jest niczemu winna.

Prawdopodobnie sprawa dotyczy umowy przedwstępnej. 

- Jeśli tak się stało, to trzeba się z tym zgodzić, natomiast umowa przedwstępna nie jest ostateczna dla PLPS-u. Umowa, którą składa się z wszystkimi dokumentami, została włożona z datą sierpniową. Jedno drugie wyklucza. Został popełniony błąd i od tego nie ma odwołania. Takie jest życie. Czasem człowiek się zapędzi lub zapomni. Proszę zrozumieć, że w tej sprawie nie może być wyjątków, czy to jest Tauron MKS czy Developres SkyRes. Przez ten sam przepis w ZAKSIE nie mógł zagrać Jurij Gladyr, w Rzeszowie Olieg Achrem, a nowego klubu musiał sobie szukać Nicolas Marechal. Rok wcześniej wszyscy dostaliśmy informację, że przepis zostaje zamrożony na poprzedni sezon, ale będzie restrykcyjnie przestrzegany od nowych rozgrywek. Można wiercić dziury w brzuchu, ale to niewiele zmienia, bo mamy regulamin.

A wracając do Developresu - widzi pan realną szansę na zadomowienie się w czołówce?

- Jak będzie, to się dowiemy początkiem maja 2017 roku. To jest sport. Proszę popatrzeć na zespół z Muszyny - jeszcze raz do niego wróćmy. Prezes Jeżowski przed sezonem mówił, że drużyna będzie grała o medale. Wszystko wskazywało na to, że to jest bardzo mocny zespół, a w tej chwili mają trzy nieszczęśliwe kontuzje. Nie sprowokuje mnie pan żadnym pytaniem o czołówkę. Chcielibyśmy zająć w tym sezonie szóstce miejsce. Jeśli tak się stanie, to będę zadowolony z pracy, która została wykonana przez wszystkich w klubie. Cokolwiek udałoby się ugrać wyżej, to nie obrazimy się na to. Wszelkie wróżenie z fusów jest jednak nie do końca poważne. Staram się o tym nie mówić.

Wyciągnął pan wnioski. W poprzednim sezonie mówił pan o miejscach 6-8, a Developres SkyRes zakończył dużo niżej.

- Oczywiście, że tak. Wyciągam wnioski z własnego gadulstwa. Ja mówiłem, że skończymy sezon na miejscach 6-8, a zajęliśmy to szlachetne 11. miejsce.

Rozmawiał Mateusz Lampart

Czy Developres SkyRes słusznie postąpił w sprawie wypożyczenia Karoliny Szymańskiej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×