Obie drużyny stanęły naprzeciw siebie w sezonie 2016/2017 przed niespełna miesiącem, w 13. kolejce PlusLigi. Wtedy, w Sosnowcu, odbyło się spotkanie do przysłowiowej jednej bramki. Nie dość, że ZAKSA zwyciężyła w trzech setach, to na dodatek pozwoliła MKS-owi na zdobycie zaledwie 50 małych punktów.
O dominacji mistrzów Polski najlepiej świadczyło wówczas łączne ratio punktowe będzinian, które wyniosło -5. Przed rywalizacją w Pucharze Polski, kędzierzynianie odbyli jednak kilka cięższych jednostek treningowych.
- Obecnie jest taki moment, w którym ciężko trenujemy, choć oczywiście nie aż tak bardzo, jak na początku sezonu. Nie dostosowujemy całego okresu pod Puchar Polski, ponieważ w międzyczasie czeka nas niezwykle istotny mecz ligowy z PGE Skrą Bełchatów. MKS Będzin to jednak jeden z dwóch-trzech zespołów PlusLigi, którego miejsce nie oddaje tego, jak dobrą drużyną jest - przestrzegał przed pierwszym gwizdkiem w 1/8 finału Oskar Kaczmarczyk, asystent trenera ZAKSY.
Te słowa wypowiedział po zakończeniu 16. kolejki ligowej, w której MKS sprawił bardzo duże problemy PGE Skrze Bełchatów. Po niezmiernie zaciętej walce uległ brązowym medalistom mistrzostw Polski dopiero w tie-breaku.
ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Młodych trzeba uczyć, jak się pracuje w pierwszej reprezentacji
Inauguracyjny set rywalizacji w Hali Azoty wskazywał jednak na to, że realna jest powtórka scenariusza z ostatniej potyczki między ZAKSĄ a MKS-em. Drużyna z Opolszczyzny wygrała 25:18, kontrolując losy od pierwszej do ostatniej piłki.
- Pomimo ograniczonego potencjału, gracze MKS-u w każdym meczu walczą na maksimum swoich możliwości. Dopóki nie podetnie im się skrzydeł, potrafią być naprawdę bardzo groźni. Zdajemy sobie sprawę, że są zdolni do sprawienia niespodzianki - dodawał Kaczmarczyk.
Ta jego wypowiedź dość nieoczekiwanie znalazł potwierdzenie w drugiej odsłonie, którą kędzierzynianie rozpoczęli bardzo źle. Popełniali dużo błędów własnych i nie mogli sobie poradzić między innymi z dokładnym przyjęciem zagrywek Dawida Wocha. W pewnym momencie przegrywali już 6:13, jednakże mimo to pokazali ogromny charakter i potrafili się skutecznie podnieść. Konsekwentnie odrabiali straty, a w końcówce przechylili szalę na swoją korzyść (26:24) dzięki skutecznym blokom na dwóch kluczowych ogniwach ekipy z Będzina - Marcinie Walińskim i Rafaelu Rodriguesie Araujo.
Wyszarpany triumf wyraźnie podciął skrzydła graczom MKS-u, którzy ostatnią odsłonę przegrali 16:25. Dłuższy moment słabości w drugiej partii z pewnością jednak dostarczył sztabowi szkoleniowemu ZAKSY kilku rzeczy do analizy. Dla siatkarzy stanowił natomiast lekcję przed kolejnymi spotkaniami.
O awans do turnieju finałowego Pucharu Polski we Wrocławiu kędzierzyński zespół powalczy z Effectorem Kielce.