W pierwszym meczu półfinału Pucharu Włoch zmierzył się faworyt do tytułu z drużyną, która sprawiła jak do tej pory największą niespodziankę. W ćwierćfinale LPR Piacenza wyeliminowała faworyzowaną Sir Sicoma Colussi Perugia. Chociaż podopieczni Alberto Giulianiego przegrali, pokazali, że w turnieju finałowym nie znaleźli się przez przypadek.
Pierwsza partia była wyrównana do stanu 5:5. Zawodnicy z Civitanovy skupili się na zatrzymywaniu Fernando Hernandeza, który jest zdecydowanie najlepszym punktującym swojego zespołu. Prosta taktyka zaczęła przynosić skutek, a że w Lube na skrzydłach ma takie armaty jak Cwetan Sokołow i Osmany Juantorena, dość szybko na tablicy pojawił się wynik 15:7. Nie pomogły brane przez Alberto Giulianiego czasy, ani czynione zmiany. Faworyt pewnie wygrał pierwszą partię do 12.
Wydarzenia w kolejnej odsłonie spotkania przybrały nieco inny obrót. Podopieczni trenera Gianlorenzo Blengini zaczęli pewnie od prowadzeni 7:3, ale z czasem coraz rzadziej udawało im się zatrzymywać rywali - w pierwszym secie dokonali tego sześciokrotnie. Do osamotnionego w zdobywaniu punktów Hernandeza dołączyli Leonel Marshall oraz Trevor Clevenot. Także rozgrywający zespołu z Piacenzy, Raydel Hierrezuelo, wykorzystywał wszystkie okazje do skończenia piłki w pierwszym uderzeniu. Uzbierało się ich kilka, a Kubańczyk dołożył cztery oczka do dorobku drużyny.
Wynik drugiej partii rozstrzygnął się w samej końcówce. Podopieczni trenera Giulianiego doprowadzili do remisu, a po ataku Hernandeza prowadzili 23:20. Pomylili się na zagrywce, a po drugiej stronie dwie trudne zagrywki posłał Cwetan Sokołow. W następnej się jednak pomylił, a w chwilę później atak skończył Marshall, doprowadzając do remisu.
ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Młodych trzeba uczyć, jak się pracuje w pierwszej reprezentacji
Trzecia partia przyniosła kolejny zwrot akcji. Siatkarze Lube wzmocnili zagrywkę, dodatkowo rywale nie ustrzegli się własnych, prostych błędów i wszystko zaczęło zmierzać do powtórki z pierwszej partii. Po punktowej zagrywce Micah Christenson przy stanie 12:8 trener Piacenzy poprosił o pierwszy czas. Ale przerwa nic nie pomogła. Faworyt dopisywał kolejne punkty do swojego dorobku, a największy w tym udział miał Cwetan Sokołow. Bułgar dostał dziewięć piłek w ataku i wszystkie skończył. Seta zakończył autowy atak Hernandeza.
Czwarty set znowu przyniósł walkę punkt za punkt. Po dobrym otwarciu Piacenzy po serii bloków 3:0, za odrabianie strat wzięli się siatkarze Lube. Wyszli na prowadzenie po atakach Sokołowa. Zagubioną w poprzednim secie formę odzyskał Osmany Juantorena. Wprawdzie jego ekipa utrzymywała niewielką przewagę, ale cały czas rywale deptali im po piętach. Seria dobrych zagrywek Clevenota dała remis, a dobra gra Hernandeza - prowadzenie 23:20. Ale Lube nie składało broni. Po asie Juantoreny był kolejny remis 24:24. O czas poprosił Alberto Giuliani i po przerwie Kubańczyk zepsuł zagrywkę. A Francesco Cottarelli, który po drugiej stronie siatki wszedł na zagrywkę, posłał asa i wyrównał stan meczu.
W piątej partii Kopciuszek postanowił pójść za ciosem. Seria zagrywek Hernandeza dała prowadzenie 3:0. O czas od razu poprosił Gianlorenzo Blengini. Jego podopieczni odrobili straty, a pomogła im w tym skuteczna gra blokiem. Od tego momentu oba zespoły grały punkt za punkt aż do momentu, kiedy przy wyniku 10:10 na zagrywkę wszedł Micah Christenson. Jego serwis dał dwupunktową przewagę Lube, ale to jeszcze nie był koniec emocji. Dopiero autowa zagrywka Hierrezuelo zakończyła piękny sen Piacenzy. Do finału awansowało Cucine Lube Civitanova.
Anna Bagińska z Bolonii
Cucine Lube Civitanova - LPR Piacenza 3:2 (25:12, 23:25, 25:15, 24:26, 15:13)
Lube: Sokołow, Candellaro, Juantorena, Stanković, Kovar, Christenson, Grebernnikov (libero) oraz Pesaresi, Cebulj.
Piacenza: Alletti, Marshall, Tencati, Hierrezuelo, Hernandez, Clevenot, Mania (libero) oraz Parodi, Josifow, Tzioumakas, Cottarelli.