Podopieczni Daniela Castellaniego przyjechali na Opolszczyznę solidnie poturbowani po niedzielnym (12 lutego) finale Pucharu Belgii. Nie dość, że ulegli w nim 0:3 Knackowi Roeselare, to na dodatek czołowi zawodnicy zakończyli pojedynek z kłopotami zdrowotnymi.
Uraz pleców dał się we znaki holenderskiemu przyjmującemu Jelte Maanowi, pełniącemu funkcję kapitana Noliko. Mocno ucierpiał także słowacki rozgrywający Branislav Skladany, który zakończył starcie z uszkodzonym palcem i bólem żeber.
O ile podstawowy mózg poczynań ekipy z Maaseik przyjechał do Kędzierzyna-Koźla, o tyle Maan, będący sercem zespołu, pozostał w Belgii, po części także ze względów rodzinnych (niedawno został ojcem - przyp. red.).
Skladany nie pojawił się jednak na boisku choćby przez chwilę, w związku z czym szansę pełnego występu na rozegraniu otrzymał Polak Nikodem Wolański. Spośród graczy tworzących kadrę na mecz z ZAKSĄ niezdolny do gry był również Ivan Castellani.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: krata na brzuchu? Jurkowski pokazał, jak ją zrobić (źródło: WP)
Kłopoty zdrowotne Argentyńczyka oraz Norwega Andersa Mola niedawno sprawiły, że do treningów powrócił legendarny, 39-letni belgijski przyjmujący Wout Wijsmans, pełniący w klubie rolę dyrektora technicznego. Jednakże i on nabawił się urazu łydki, a powracający do gry siatkarz z Norwegii, ze względu na problemy z płucami, nie mógł wsiąść do samolotu i do Polski dotarł samochodem.
Tak poważne zawirowania wyraźnie odbiły się na jakości gry zaprezentowanej przez Noliko w Hali Azoty. Ani przez moment nie byli w stanie zagrozić ZAKSIE, nawet kiedy jej trener Ferdinando De Giorgi gruntownie przebudował wyjściowy skład wraz z początkiem trzeciego seta. Tym samym wicemistrzowie Belgii nadal zamykają stawkę w grupie A, mając na swoim koncie zaledwie 2 punkty.