W tym sezonie przyjmujący ZAKSY Kędzierzyn-Koźle od początku miał problemy ze zdrowiem. Najpierw dokuczało mu kolano, a potem doszedł do tego uraz barku.
- Wszystko zaczęło się od głupiego wypadku na treningu po meczu Ligi Mistrzów przeciwko Moskwie. Zderzyłem się wówczas z kolegą z drużyny i zwichnąłem bark. Rehabilitowałem się i liczyłem na powrót do zdrowia. Ciężko było mi zaakceptować, że dla mnie sezon w ZAKSIE już się skończył. To właśnie dlatego tak długo odwlekałem decyzję o operacji. Nie chciałem osłabić drużyny i poddać się w momencie, w którym rozgrywałem moją pierwszą Ligę Mistrzów w życiu. Ponadto miałem szansę wygrać po raz drugi z rzędu polską ligę i zawalczyć o zdobycie dwóch tytułów w ciągu roku. Jednak ostatnio poczułem, że mój bark jest bardzo niestabilny i w tamtym momencie stwierdziłem, że przyszła najwyższa pora na zabieg. Nie chciałem tracić już ani minuty więcej na czekanie - opowiedział Kevin Tillie.
Operacja odbyła się we Francji w poniedziałek. - Przez całą noc i następnego dnia odczuwałem silny ból, ale z każdą chwilą powinno być lepiej. Operacja się powiodła, przez cały zabieg byłem przytomny i muszę przyznać, że robiło to wrażenie. Przed zabiegiem byłem nieco zdenerwowany i nie wiedziałem czego się spodziewać, ale anestezjolog i chirurg zadbali o mój komfort. Ponadto mój wujek mógł być obecny przez cały czas trwania zabiegu, więc miałem w nim wsparcie - opisywał przyjmujący, którego teraz czeka dłuższa przerwa. - Przez najbliższe sześć tygodni mój bark pozostanie unieruchomiony, a przez kolejne trzy miesiące będę wykluczony z jakiejkolwiek gry i aktywności.
Tillie przyznał również, że nie wie, czy wróci do Kędzierzyna-Koźla po wakacjach. - Nie mam jeszcze żadnych informacji odnośnie nowego sezonu - powiedział krótko.
ZOBACZ WIDEO Piękne trafienie Griezmanna! Zobacz skrót meczu Atletico - Sevilla [ZDJĘCIA ELEVEN]