Nadzwyczajne pętle, trudne łuki, niesamowite prędkości, malownicza okolica i ich dwudziestu. Oglądasz. Okrążenie, po okrążeniu. Mówią - nużące. Wystarczy spojrzeć na start wyścigu, a potem przyjść na samą końcówkę, dosłownie trzy, może cztery okrążenia, i będziesz mógł z zadziwiającą łatwością zrelacjonować najistotniejsze wydarzenia owego Grand Prix. Pod koniec komentatorzy zapewne poinformują kibiców ponownie, z dotrzymaniem każdych, najdrobniejszych szczegółów, o pasjonującej walce kierowców o dwunastą pozycję w środkowym etapie wyścigu, bądź też innych perypetiach, o których bezsprzecznie wiedzieć powinieneś. Wypisz, wymaluj nasza PlusLiga siatkówki. Zapowiadane szybkie tempo. Zamykasz oczy, otwierasz je i co widzisz? PGE Skra Bełchatów pod dowództwem Daniela Castellaniego na złotym tronie. Owa wizja kłuje wielu w serca - zazwyczaj tych którzy znudzeni są monotonnością rozgrywek. Odstawiając oczywiście wszelkie animozje klubowe.
Od 2005 roku koronę Mistrza Polski dzierży nieprzerwanie drużyna Castellaniego. Jeżeli nie wywalczy jej również i w tym roku, śmiem twierdzić, że w mediach opiszą to słowami bliskoznacznymi do "sensacja". W końcu ten budżet, sama siatkarska śmietanka - inni z zazdrości nabierają ceglastego kolorytu. Początek sezonu jednak nie zapowiadał niczego pozytywnego dla Skry Bełchatów. Gra bez fajerwerków (w gruncie rzeczy spowodowana wieloma kontuzjami zawodników), dużo zarzutów o nietrafionych transferach (transferze?), o których mówi się, w zasadzie, do tej pory.
W fazie zasadniczej Mistrzowie Polski odnotowali porażkę z Jastrzębskim Węglem, byli też dwukrotnie gorsi od ZAKSY Kędzierzyn-Koźle prowadzonej przez zawodnika zasilającego jeszcze w ubiegłym roku szeregi PGE Skry Bełchatów, Krzysztofa Stelmacha. I cóż z tego skoro i tak na finiszu Skra znalazła się na pierwszym miejscu w tabeli, pewnie krocząc od zwycięstwa do zwycięstwa. Tak jakby w swoim żółto-czarnym bolidzie mieli innowacyjny system odzyskiwania energii kinetycznej - naciskasz przycisk w odpowiednim momencie, a uwolniona energia sprawia, że masz po prostu więcej mocy. Przyspieszają, a inni nie są w stanie nawiązać nawet równorzędnej walki…
Tak jak choćby miało to miejsce w tegorocznym PlusCup w Kielcach. System KERS (Kinetic Energy Recovery System) sprawdził się wręcz idealnie. Najcenniejszą nagrodą w Pucharze Polski było, rzecz jasna, zapewnione miejsce w przyszłorocznej edycji prestiżowych rozgrywek Champions League. I tu mogliśmy zacierać ręce na jakąś niespodziankę - rozgrywki o puchar rządzą się bowiem swoimi prawami. Wystarczy zagrać jeden słabszy mecz i z miejsca odpada się z rywalizacji o bilet wstępu do Ligi Mistrzów. Skra Bełchatów jednak, podobnie jak dwa lata temu, z zadziwiającą łatwością pokonała w finale AZS UWM Olsztyn w trzech setach. Patrząc z boku, wydawało się, że turniej był dla podopiecznych Daniela Castellaniego swoistym spacerkiem, odskocznią od europejskich pucharów, a inni zadowolili się "pozostałościami", dumnie mówiąc, że nie podłożyli się rywalowi i pozostawili po sobie dobre wrażenie. A potem szukaj wśród reprezentantów Polski mentalności zwycięzców… Chyba tylko ze świeczką.
Wracając jednak do wspomnianych wcześniej europejskich pucharów - nad drużyną z Bełchatowa wisiał potężny, maksymalnie napompowany balon. Zespół, który miał powtórzyć co najmniej sukces z ubiegłego roku, tj. trzecie miejsce, zakończył ostatecznie rywalizację na tym samym etapie co drużyna Radosława Panasa, mająca być tylko supportem przed wielką Skrą. Polskie bolidy na europejskich gruntach okazały się bardzo awaryjne. Na kilka okrążeń przed metą porażka z Iskrą Odincowo oraz Itasem Diatec Trentino przekreśliła szanse na udział polskich drużyn w praskim finale. Niby liga rośnie w siłę… Jednak nasze samouwielbieńcze slogany nie są jeszcze zwierciadłem rzeczywistości, choć tak bardzo tego pragniemy. Jak pisał Karol Bunsch, mierzy się ponad cel, aby trafić do celu… Może w końcu się uda.
Wyścig o Mistrzostwo Polski ma się ku końcowi - wkraczamy w decydującą fazę rozgrywek PlusLigi. W stawce pozostali Asseco Resovia Rzeszów, ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, prawdopodobnie Jastrzębski Węgiel (do szczęścia brakuje im już tylko jednego zwycięstwa nad AZS UWM Olsztyn) i oczywiście PGE Skra Bełchatów. W dole tabeli zapowiada się natomiast interesująca walka o piąte miejsce, premiowane grą w europejskich pucharach. W obliczu całego sezonu wydaje się, że najbardziej na ową pozycję zasługują podopieczni Radosława Panasa - drużyna z Częstochowy, której fundamentem jest młodzieńcza fantazja, zdołała w Lidze Mistrzów odprawić z kwitkiem między innymi wielką Coprę Piacenzę. Jeżeli ma jeszcze dobrze rozgrzane opony, winna uwieńczyć cały sezon odpowiednim co do ambicji miejscem.
Kibic Formuły 1, nie oszukujmy się, oczekuje w tym sporcie przede wszystkim wypadków - najlepiej "spektakularnych", ale żeby nikt nie odniósł poważnych obrażeń - pomyłek, nawet ognia, zmiennych warunków atmosferycznych etc. Tak samo, mam wrażenie, w naszej rodzimej lidze - każdy czyha tylko na to aż powinie się noga zawodnikom PGE Skry Bełchatów. Niby już taka rola faworyta… Spragnieni wyrównanych pojedynków i jakiejś świeżej krwi kibice, "liczą" w tym sezonie na Kędzierzyn bądź Jastrzębie. Rzekomo to oni mogą, teoretycznie mają największe szanse, zdetronizować króla. Tylko co wtedy jeżeli Mistrz Polski znów użyje systemu odzyskiwania energii kinetycznej? Powinno być to kategorycznie zakazane. Parafrazując słowa jednego z komentatorów Formuły 1 - Jak myślisz, Mikołaj, jak mocno zatankowany jest bolid Skry Bełchatów? Przekroczy jako pierwszy linię mety?