Jakub Ziobrowski: Nie przejmowaliśmy się tym, czy coś nas boli. Jechaliśmy po złoto

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Jakub Ziobrowski
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Jakub Ziobrowski

Młody atakujący wraz ze swoimi kolegami zdobył w niedzielę mistrzostwo świata juniorów. Jego drużyna od początku stawiała sobie za cel złoty medal, choć dokuczały im kontuzje. Jakub Ziobrowski dopiero w finale grał bez bólu barku.

Jakub Ziobrowski od początku turnieju miał bark oklejony plastrami, a jego atakom brakowało mocy. Dopiero w półfinale i finale pokazał pełnię swoich możliwości. Zwłaszcza w meczu o złoto przeciwko Kubie zagrał doskonale.

- Miałem problemy z barkiem podczas zgrupowania przygotowawczego, nie wiem, czy trenowałem więcej niż cztery dni w sumie. Dopiero podczas turnieju wprowadzałem się powoli w rytm treningowy i meczowy. Trener pozwalał mi wychodzić w szóstce w każdym spotkaniu, żebym jak najszybciej wrócił do pełnej formy i żeby ta przerwa trwała jak najkrócej. Dodatkowo mamy w kadrze tak dobrą opiekę, że pod koniec mistrzostw już miałem bark doprowadzony do stanu idealnego, nie czułem żadnych dolegliwości - powiedział po finale atakujący.

Nie on jeden miał przed turniejem kłopoty ze zdrowiem, ale to nie przeszkadzało zawodnikom reprezentacji Polski juniorów otwarcie deklarować, że interesuje ich tylko złoty medal mistrzostw świata. - Mieliśmy na kadrze szpital, kolorowo nie było. W półfinale jeszcze Kuba Kochanowski doznał urazu palca, a mimo to w finale zagrał, jak by mu nic nie dolegało. Nie przejmowaliśmy się tym, czy nas coś boli czy nie boli. Wiedzieliśmy, że stać nas na to złoto i po nie przyjechaliśmy. Byliśmy bardzo pewni siebie - stwierdził młody zawodnik.

Ogromnym atutem juniorów było zgranie i jedność, co było widać zwłaszcza w trudnych sytuacjach. - My się znamy wzajemnie na wylot. Myślę, że żadna inna drużyna nie spędziła ze sobą tyle czasu, co my. Trzy lata w Spale, granie razem w pierwszej lidze, w reprezentacji plus zgrupowania. Więź między nami jest bardzo mocna i pomagała nam być w pełni drużyną na boisku. Tym też wygrywaliśmy mecze i wychodziliśmy z różnych opresji. W czasie naszego wspólnego grania wiele było zwycięskich tie-breaków, a w tym secie mentalność i charakter liczą się czasem bardziej niż umiejętności. A nasz zespół charakter ma. I wierzy do końca w wygraną i w swoje umiejętności - ocenił Ziobrowski.

ZOBACZ WIDEO Ziobrowski: Słyszy się opinie, że siatkówka to gra dla "bab". A tu trzeba mieć charakter

Ostatni sezon ligowy reprezentanci spędzili już rozdzieleni, w klubach PlusLigi, ale nie zmieniło to relacji między nimi. - Każdy z nas bardzo czekał na ten ostatni turniej o mistrzostwo świata juniorów. Od razu, kiedy się spotkaliśmy w Spale, było jak byśmy się nie rozstawali. I zwyciężając do końca wszystko, co się da, zapisaliśmy się w historii i polskiej siatkówki i młodzieżowej siatkówki. Nikt nigdy nas już nie pobije, może tylko wyrównać nasz wynik - powiedział z dumą atakujący.

Mimo ogromnego szczęścia i satysfakcji widać było w młodych siatkarzach smutek, bo mistrzostwa świata juniorów były ich ostatnim wspólnym turniejem. - Ogromnie będzie mi brakowało i chłopaków i tego czasu z nimi spędzonego, emocji razem przeżytych. Mam nadzieję oczywiście, że wszyscy spotkamy się na kadrze seniorów i również zdobędziemy jakieś złoto - uśmiechnął się zawodnik Cerrad Czarnych Radom.

Ziobrowski docenił również zainteresowanie ich sukcesem w kraju oraz kibiców. - Bardzo nam miło, że nasze mecze były transmitowane i że było takie duże zainteresowanie w Polsce naszą walką o mistrzostwo świata juniorów. Cieszymy się, że mogliśmy się zaprezentować przed szerszym gronem kibiców. I dziękujemy tym, którzy przyjechali do Brna, bo na finale doping był fenomenalny, jak byśmy grali we własnym kraju. To dodało nam skrzydeł - dodał.

Komentarze (0)