Holenderscy siatkarze z pewnością nie mogli podczas zmagań w Spodku narzekać na jedno - brak wsparcia ze strony swoich kibiców. Do Katowic zjechała bowiem spora grupa ich rodaków, solidarnie ubranych w pomarańczowe barwy. A sportowcy zafundowali im przejażdżkę rollercoasterem.
Zmagania w grupie D rozpoczęli od niespodziewanej porażki 1:3 z Turcją. Występem tym dostarczyli swoim sympatykom wiele powodów do obaw, ponieważ polegli w kiepskim stylu, naznaczonym dużą liczbą błędów własnych. Wystarczyły jednak dwa dni, by przeszli metamorfozę.
Podczas gdy, według powszechnej opinii, Holendrzy po meczu z Francją mieli stracić jakiekolwiek szanse na pozostanie w mistrzostwach Europy, omal nie spłatali wszystkim figla. Zaprezentowali bardzo dobrą grę, ale ostatecznie polegli 2:3. W ostatnim meczu z Belgią nie byli już w stanie się podnieść i wygrać nawet seta.
- Jestem zadowolony z wykonanej przez nas pracy, ponieważ pokazaliśmy dużego ducha walki. Po wpadce z Turcją zagraliśmy wspaniale przeciwko Francji oraz nieźle w dwóch pierwszych setach z Belgami. Nie wygraliśmy ich jednak, ponieważ rywale mądrzej zachowali się w końcówkach - mówi Gido Vermeulen, selekcjoner reprezentacji Holandii.
ZOBACZ WIDEO: Oskar Kaczmarczyk: Jesteśmy świetnie przygotowani fizycznie. Potrzebna nam pewność
Choć jego podopieczni ujrzeli światełko w tunelu i zobaczyli, że stać ich na nawiązanie walki nawet z najlepszymi, jakiekolwiek porównywanie ich z najlepszą drużyną narodową w historii holenderskiej siatkówki, występującą w latach 90. XX wieku, jest nie na miejscu.
- Jej sukcesy pozostaną na stałe w naszej pięknej historii. Osiągnęła je naprawdę wybitna generacja, składająca się z zawodników, którzy grali ze sobą od najmłodszych lat. Tak małemu krajowi jak nasz będzie naprawdę trudno kiedykolwiek do nich nawiązać. Na razie musimy znowu zbudować nową drużynę - dodaje Vermuelen na temat ekipy, którzy w 1996 roku ukoronowała swoją wielkość złotym medalem olimpijskim.
Głównym problemem dla 52-letniego szkoleniowca, jak i dla innych trenerów w Holandii jest jednak brak dużej liczby chłopców ciągnących do uprawiania siatkówki.
- Posiadamy bardzo dobry system szkolenia, ale nie mamy ochotników, którzy by z niego korzystali. Siatkówkę w naszym kraju trenuje sześć razy więcej kobiet niż mężczyzn - wyjaśnia trener męskiej kadry.
- W mojej ojczyźnie nie ma profesjonalnej ligi i nie można w niej zostać zawodowym siatkarzem. Młodzi zdolni muszą w tym celu wyjeżdżać za granicę. Taka sytuacja ma już miejsce od około 10 lat. Musimy robić wszystko, by dawać przykład młodym dzieciakom, że warto trenować naszą dyscyplinę. Nie ma jednak żadnej pewności, że sytuacja ulegnie zmianie - tłumaczy z kolei środkowy Thomas Koelewijn.
Odpadnięciem z mistrzostw Europy Holendrzy zakończyli reprezentacyjne zmagania w 2017 roku. Wcześniej zajęli w nim 4. miejsce w drugiej dywizji Ligi Światowej. Z racji reformy tych rozgrywek, w przyszłym roku nie wezmą już w nich udziału. Dostaną jednak okazję do pokazania swoich możliwości podczas mistrzostw świata, na które awansowali w maju.
- Dzięki wywalczeniu przepustki na mundial otrzymaliśmy kolejną okazję do rozwoju. Nie pozostaje nam nic innego, jak uważnie przeanalizować nasz występ w mistrzostwach Europy. Za rok chcemy wrócić silniejsi - kończy Vermeulen.