Wielu obserwatorów turnieju było ciekawych, czy tureccy siatkarze po raz kolejny zaprezentują się z dobrej strony i zaskoczą zdecydowanie wyżej notowanych Włochów. Ale już po kilku minutach pierwszego seta było 5:1 dla siatkarzy Gianlorenzo Blenginiego, dopiero ofensywne wzmożenie Gokhana Gokgoza pozwoliło na częściowe odrobienie strat. Temperamentu i pasji Turkom starczyło do stanu 10:9 dla przeciwników, od tego momentu na parkiecie rządziła Italia. Wystarczyły dwa punktowe bloki i kontra Luci Vettoriego, by zawodnicy Josko Milenkovskiego stracili zapał, którym zaskarbili sobie serca katowickich kibiców. Aż pięć razy pozwolili sobie na stratę punktu po zagrywce rywala, sam zaś zdobyli w pierwszym secie jedynie 16 "oczek".
Dzięki potężnym uderzeniom Metina Toya, niezastąpionego w kończeniu długich wymian, Turcję stać było na uzyskanie prowadzenia do pierwszej przerwy technicznej, ale wystarczyła wysłużona sztuczka Włochów w postaci bloku Matteo Piano, by to Włosi przejęli kontrolę na wynikiem. Siatkarze znad Bosforu, którzy do tej pory notowali bardzo dobre procenty skuteczności w ataku, dali się stłamsić bardziej ogranemu na tym szczeblu zawodów przeciwnikowi i pogrążali się niedokładnościami. Natomiast Filippo Lanza, Oleg Antonow czy Vettori wręcz latali nad parkietem dzięki precyzji Simone Giannelliego (25:17).
Dopiero po dwóch odsłonach nierównej walki z konsekwencją Włochów Turcy przypomnieli sobie o atutach z fazy grupowej. Do ataku ruszył Baturalp Burak Gungor, Arslan Eksi przypomniał sobie o środkowym Marko Maticiu, a przede wszystkim Włosi zaczęli zatrzymywać się na tureckim bloku (5:9). Dzięki niemu podopieczni Milenkovskiego utrzymywali dystans punktowy, zdarzały się jednak chwile, gdy gubiły ich emocje, jakby nie radzili sobie z pozytywnym dla siebie rezultatem. Wystarczył jeden błąd ustawienia Turków, by pozwolić Włochom na serię o zmniejszenie straty do punktu (20:21).
Mało tego, nieco uspokojeni po przerwie na żądanie Turcy mieli w górze trzy piłki setowe (21:24)... i wszystkie zmarnowali. Włochom dwukrotnie pomogły kamery challenge'u, potem świetny serwis zaprezentował Vettori i obie ekipy musiały rzucić wszystkie swoje siły do gry na przewagi. Gdy Oleg Antonow dwukrotnie umieścił piłkę w boisku i doprowadził do wyniki 31:29 dla swojej kadry, Burutay Subasi i niemal wszyscy jego koledzy z kadry nie mieli nawet ochoty, by kląć pod nosem lub wściekać się na życie. Dobrze wiedzieli, że sami zmarnowali okazję na życiowy rezultat.
Włochy - Turcja 3:0 (25:16, 25:17, 31:29)
Włochy: Vettori, Giannelli, Mazzone, Lanza, Piano, Antonov, Colaci (libero) oraz Balaso (libero), Spirito.
Turcja: Matić, Gungor, Subasi, Eksi, Gunes, Toy, Yesilbudak (libero) oraz Gungor, Capkinoglu, Unver.
ZOBACZ WIDEO Paweł Zatorski: Celowa porażka z Estonią nie wchodziła w grę