Impel Wrocław problemy zamienia w wyzwania i możliwości. "Druga runda to przełom"

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: Bartłomiej Dąbrowski
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: Bartłomiej Dąbrowski

Impel Wrocław walczy o oddalenie się od strefy spadkowej. Nie straszne zespołowi są kontuzje, krótka ławka ani znacznie wyżej notowane rywalki. Teraz przekonać się o tym będą mogły siatkarki Grot Budowlanych Łódź.

Dominika Pawlik, WP SportoweFakty: Zanim doszło do meczu z Developresem, Impel miał za sobą trzy dobre spotkania, dwa zwycięstwa nad BKS-em i KSZO w lidze i przegrany dopiero w tie-breaku mecz z PTPS-em w Pucharze Polski. Spotkanie z rzeszowiankami było słabsze w wykonaniu wrocławianek czy po prostu rywalki postawiły wyżej poprzeczkę?

Bartłomiej Dąbrowski, asystent trenera w Impelu Wrocław: Wszyscy powinniśmy być zadowoleni z tego meczu, nie uważam, żebyśmy zagrali gorzej. Developres miał w ostatnim czasie natłok spotkań, podróży i był to dobry moment na to, żeby to wykorzystać. W pewnych ustawieniach zabrakło nam po prostu ryzyka, mocnego strzału, skończenia piłki. Więcej jakości w ataku prezentowały przeciwniczki, ciężko było nam je zablokować czy wybronić. Nawet jeżeli nam się to udało, to po chwili oddawaliśmy piłkę plasem, one ją podbiły i od razu był mocny strzał.

Czyli pomimo tego, że po tej potyczce nie można dopisać żadnych punktów do tabeli, grę można ocenić pozytywnie?

Tak, jestem dumny z dziewczyn, bo gramy lepiej niż w I rundzie, zespołowo, co jest mega istotne w siatkówce. Wspieramy się na boisku i z takich meczów pozostaje tylko wyciągnąć wnioski przed kolejnymi starciami.

ZOBACZ WIDEO Zamiana ról na konferencji Vitala Heynena. Selekcjoner odpytywał dziennikarzy

Impel z czołówką gra bardzo dobrze, nie oddaje pola. Nie wszystkie drużyny z drugiej części tabeli potrafią to robić. W czym tkwi rozwiązanie? 

Nie ma totalnie żadnej presji. Nikt od nas nie oczekuje, że będziemy wygrywać  z takimi przeciwnikami po 3:0, co nie zmienia faktu, że chcemy notować takie wyniki. Jesteśmy ambitnym zespołem, mamy ambitne zawodniczki i sztab - chcemy wygrywać. To nie jest tak, że przyjeżdża medalista poprzedniego sezonu, a my się po prostu przed nimi położymy, absolutnie tak nie będzie. Dziewczyny walczą, szczególnie od ostatnich meczów, z jakim rywalem nie gramy, to walka jest od początku do końca. Mecz z Developresem był kontynuacją ostatnich występów, choć tym razem czegoś zabrakło.

Które spotkanie było tym przełomowym?

Ten w Jelczu-Laskowicach (Impel rozgrywa tam niektóre domowe spotkania zamiast w Hali Orbita we Wrocławiu - przyp. red.) z Pałacem Bydgoszcz. Zagraliśmy tam jako team. To był taki pierwszy mecz, który wygraliśmy razem, nie odpuściliśmy żadnej piłki ani na moment. To była taka truskawka na torcie dla nas. Druga runda to jeden wielki przełom.

Nie da się ukryć, że macie najkrótszą ławkę w Lidze Siatkówki Kobiet. W składzie jest zaledwie dziewięć zawodniczek. 

Ostatnio modny jest himalaizm zimowy, więc żartowaliśmy sobie, że jesteśmy jak Urubko i Bielecki - idziemy w stylu alpejskim. Takie jest życie, taki jest sport. Bardzo nam pomagają juniorki trenera Rafała Błaszczyka. Mają one swoje rozgrywki, grają też w II lidze, korzystamy z ich pomocy, uzupełniają nam skład. Trenować w dziewięć osób jest trudno, my jako sztab zawsze staramy się przebrać i pomóc, ale to mimo wszystko co innego. Dzięki pomocy juniorek możemy normalnie trenować. Musimy sobie z tym radzić, nie traktuję tego jako problem, tylko jako wyzwanie i możliwość. Developres ma problemy w postaci podróży, a my w mamy tylko dziewięć siatkarek.

Pomimo okrojonego zespołu, skład wydaje się wyrównany i rywal nigdy nie ma pewności, jaka szóstka przeciw niemu wybiegnie. 

Jeżeli prześledzimy historię naszych meczów, to dwa różne zespoły grały w I i II rundzie. Valerie Nichol zaczynała sezon, teraz fantastycznie weszła Weronika Wołodko, grała Julka Szczurowska, a teraz Ilona Gierak, podobnie na środku Ola Trojan, a teraz Ania Łozowska. To jest sport, kontuzje często eliminują z gry. Trudno też, żeby rezerwowe oddały pole, one też walczą o swoje i dzięki temu jakość treningu jest wyższa. Nie chciałbym pracować w zespole, który ma przypisaną pierwszą szóstkę i sześć rezerwowych.

Ale istnieją takie zespoły, w których tak właśnie jest i czasami przynosi to efekty. 

Każdy trener oczywiście może mieć swoją filozofię. Nie neguję jej, nasza nie musi być najmądrzejsza. W siatkówce nie ma jednej prawdy ani jednej opinii, najlepsza jest ta, która jest najskuteczniejsza.

W ostatnich spotkaniach dało się zauważyć imponującą postawę Weroniki Wołodko, która na rozegraniu zastąpiła Valerie Nichol. 

Dla mnie Weronika jest fenomenem. Nie spotkałem jeszcze, ani jako zawodnik wśród chłopaków, z którymi grałem, ani z zawodniczek, z którymi pracowałem, tak cierpliwej siatkarki jak Weronika, Obserwuję ją codziennie na treningach. Valerie jest bardzo dobrą rozgrywającą, ale Weronika cierpliwie i pokornie pracowała na szansę, każde swoje wejście. Takie dziewczyny jak ona, to skarb w zespole. W dłuższym wymiarze zaprezentowała się z PTPS-em Piła w Pucharze Polski i pokazała się z rewelacyjnej strony, później wskoczyła do szóstki i grała bardzo dobrze. Ma 20 lat, jest rozgrywającą. Każdy, kto się interesuje siatkówką ten wie, że na tej pozycji zawodnik im starszy, tym lepszy. Weronika dostała szansę w młodym wieku i nie odstaje. Jest pewnym punktem drużyny i z Valerie się świetnie uzupełnia. Nie można jednak mówić, że któraś z nich jest pierwsza czy druga, obie wnoszą coś do zespołu. Jestem z Wery bardzo dumny i mam nadzieję, że każdy mecz będzie traktowała jako ogromne doświadczenie, a wtedy będziemy mieli z niej wielką pociechę.

Przed Impelem ważny mecz w Łodzi przeciwko Grot Budowlanym. Dla pana to szczególne wydarzenie. 

Trzymam kciuki za Budowlane w każdym meczu, bo spędziłem tam siedem lat. Oczywiście poza swoim, którego nie mogę się doczekać, bo odbędzie się w Łodzi, w Atlas Arenie, mam nadzieję, że atmosfera będzie znakomita, jak zawsze, a my pokażemy bardzo dobrą siatkówkę.

Pan dobrze zna charakterystykę najważniejszych zawodniczek Budowlanych, a z drugiej strony Agnieszka Kąkolewska zna filozofię pracy Marka Solarewicza. To może mieć znaczenie?

To są siatkarskie szachy, kto lepiej rozegra tę partię, zgarnie punkty. Zależy mi na tym, żebyśmy pokazali się tak jak w ostatnich starciach. W sporcie najważniejszą rzeczą jest wynik, to oczywiste. Ale mnie dodatkowo, jako trenera, cieszy to, co pokazuje zespół. Jeżeli prezentuje fajną siatkówkę, to bardzo dobrze. Dla takiego młodego zespołu jak nasz, każdy punkt jest bardzo cenny. Rokuje to dobrze na przyszłość. Oczywiście, nie jestem szczęśliwy, kiedy przytrafi nam się porażka, nie mam prawa być, natomiast jestem dumny z postawy zespołu.

Komentarze (0)