Gdy rzeszowianki wygrały trzecią partię 25:11, były o jednego seta od awansu do finału. W czwartej odsłonie prowadziły 16:7, później 21:15 i 22:17. Łodzianki je dogoniły, wygrały na przewagi, a później dobiły w tie-breaku 15:13. Wydarzyło się coś, co podchodzi pod kategorię cudu.
- Ten mecz chyba będzie nam się śnił już do końca. Razem z piłkami, których nie mogłyśmy skończyć, zakończyć spotkania na 3:1. Tak to się powinno skończyć, w czterech setach. Starałyśmy się nie dopuścić myśli, że coś złego może się zdarzyć. Chciałyśmy być skoncentrowane. Przy stanie 21:14 coś się zadziało, nie mogłyśmy pójść dalej - mówiła rozgoryczona Agnieszka Rabka.
- Wiara jest bardzo ważna, wierzyłyśmy do samego końca, ale ten jeden set, kiedy miałyśmy przestój i one doprowadziły do remisu 2:2 to coś, w co naprawdę trudno uwierzyć - dodała Katarzyna Żabińska.
Drużyna Lorenzo Micellego w półfinałowej rywalizacji miała przewagę własnej hali w decydującym, trzecim spotkaniu. Jednak historia pojedynków z Łódzkim Klubem Sportowym w tym sezonie nie przemawiała na ich korzyść. Z ośmiu meczów udało im się wygrać tylko jeden.
Scenariusza tego pojedynku nie powstydziliby się nawet najlepsi reżyserzy filmów akcji. Ełkaesianki wygrały pierwszą partię 29:27, by dwie kolejne przegrać do 18 i 11. A potem... zmartwychwstały z fatalnej sytuacji w czwartym secie.
- ŁKS jest bardzo walecznym zespołem. Byłyśmy przygotowane na to, że będą walczyć, co pokazały w pierwszym, czwartym i piątym secie oraz w poprzednich meczach. Trudno cokolwiek powiedzieć. Bardzo żal czwartej partii oraz tie-breaka -podkreśliła Rabka.
Siatkarkom z Podkarpacia pozostaje więc walka o brązowe medale. Pierwsze starcie w rywalizacji do dwóch zwycięstw już w czwartek o 18:00 w Hali Podpromie. Drugi mecz w łódzkiej Atlas Arenie dokładnie 48 godzin później.
ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #21. Cała Europa to wie - Piotr Zieliński będzie wielki. "Imponuje mi"