Za nami pierwsza runda mistrzostw świata siatkarzy 2018. Lista wpadek, jeśli chodzi o organizację bułgarskiej części zmagań, w porównaniu chociażby do imprezy sprzed czterech lat w Polsce, jest zaskakująco długa. W inauguracyjnym starciu z udziałem reprezentacji Bułgarii i Finlandii doszło do komicznej sytuacji. Winni byli co prawda sędziowie, którzy zapomnieli o przerwie technicznej. Jak się okazało, był to zwiastun kiepskiej organizacji imprezy.
Kompletnie niezrozumiały okazał się terminarz rywalizacji. Dwa mecze otwarcia, a następnie dwa dni wolnego i oczekiwanie na powrót do turniejowego grania. Sympatycy siatkówki otrzymali w efekcie sporą liczbę meczów w krótkim czasie, mimo że można było to zdecydowanie lepiej rozplanować.
O tym, że rywalizacja w Warnie nie będzie należała do łatwych, na wstępie przekonali się Polacy. W poniedziałek, dzień po przylocie, Biało-Czerwoni mieli zaplanowany najpierw trening na siłowni, a później w hali. Na takich turniejach siatkarskich transfery z hotelu na mecze, treningi czy lotniska zapewnia organizator, chyba że ustalono inaczej, ale zwyczajowo FIVB powierza to zadanie właśnie organizatorom, w tym wypadku Bułgarom. Tymczasem okazało się, że po porannej siłowni reprezentanci Polski musieli załatwić sobie transport do hotelu na własną rękę i ostatecznie wracali taksówkami.
Sytuacja powtórzyła się kilka dni później, a poinformował o niej na swoim Twitterowym profilu dziennikarz WP SportoweFakty Grzegorz Wojnarowski. - Dziś Polakom transport do hali nie przysługuje. Dobrze, że nazwa korporacji taxi chociaż dobrze wróży - ironizował na Twitterze nasz redakcyjny kolega, dzień po wygranej naszej ekipy nad gospodarzami. Korporacja, której kierowcy zawieźli naszych siatkarzy do celu nazywa się "Triumf".
Powody do niezadowolenia mieli również Finowie, którzy po występie w niedzielnym meczu otwarcia na kolejną okazję do gry czekali... pięć dni. Przed starciem z Irańczykami, Suomi również musieli dotrzeć na halę taksówkami.
Nie tylko transport, ale również poziom zakwaterowania i warunki żywieniowe były krytykowane przez uczestników mundialu. W mocnych słowach na temat serwowanych posiłków wypowiedział się kapitan reprezentacji Polski Michał Kubiak. - Jedzenie na stołówce jest fatalne. Hotel pięciogwiazdkowy? Widziałem wiele takich, ale ten z pewnością ten się do nich nie zalicza. Myślę, że problemy żołądkowe, jakie miałem, po części były spowodowane tymi warunkami. Kilku członków sztabu szkoleniowego również się z nimi zmagało - powiedział doświadczony przyjmujący.
W tej sytuacji zaskakująca wydaje się opinia, jaką wygłosił Ary Graca, prezydent Światowej Federacji Siatkówki, po spotkaniu z bułgarskim ministrem ds. Młodzieży i sportu, Krasenem Kralevem.
- Pasja do siatkówki w Bułgarii jest cudowna. Komplety kibiców w hali, w całym mieście i na ulicach widać, że mieszkańcy Bułgarii czerpią inspirację z tego sportu. Naszym celem jest zapewnienie widzom niezapomnianych wrażeń. Bułgarska Federacja Piłki Siatkowej stworzyła fantastyczną atmosferę. Mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości zorganizują kolejne wielkie wydarzenia - powiedział szef FIVB.
[b]ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Sprytny pomysł Bułgarów. Szalpuk: "Też byśmy tak zrobili"
[/b]
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)
Czy pozostałe ekipy, oprócz "biednych" Finów, też się skarżą na warunki?
MŚ czy ME p Czytaj całość