MŚ 2018: Vital Heynen - człowiek, który chłonie siatkówkę całym sobą

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Vital Heynen
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Vital Heynen

- Nazywam się Vital Heynen i zawsze wszystko robię tak samo - mówił trener reprezentacji Polski siatkarzy podczas pierwszego spotkania z mediami w Spale. To zdanie to jego najlepsza autowizytówka.

W tym artykule dowiesz się o:

W przyszłym roku skończy 50 lat. Jak sam mówi, siatkówką jest zajęty przez 364 dni w roku. Wyjątkiem są tylko urodziny jego żony, która i tak rzadko ma okazję się z nim spotkać, bo Vital Heynen od 2009 roku łączy stanowiska trenera klubowego (aktualnie VfB Friedrichshafen) oraz reprezentacji Polski. Tę dyscyplinę kocha tak, że na pierwszy trening z kadrą przyjechał po praktycznie bezsennej nocy nazajutrz po meczu finałowym o mistrzostwo Niemiec.

To człowiek, który oddycha siatkówką i chłonie ją całym sobą. Podczas turniejów stara się oglądać tak dużo meczów, jak to tylko możliwe. Można go nazywać szalonym, czasem nienormalnym, dziwnym, itd. Nawet podczas mistrzostw świata we Włoszech i Bułgarii słychać było opinie, że nie panuje nad zespołem lub, że totalnie nie wie, co robi. A kto pamięta choćby mistrzostwa Europy sprzed pięciu lat, które odbywały się w Polsce i Danii, ten wie, że belgijski szkoleniowiec po prostu taki jest.

- Zawsze mam taki system pracy. Lubią korzystać z wszystkich zawodników, dlatego nie pytaj mnie, który z nich znajdzie się w pierwszym składzie na mistrzostwa Europy. Zawsze dzień przed meczem pytam siebie, który z nich powinien grać. Każdy ma szansę, staram się być wobec nich fair, ale to nie jest łatwe - mówił w wywiadzie dla naszego portalu w 2013 roku. - Mogę mówić tylko za siebie, a nie wiem, czy ja jestem dobrym trenerem. Kiedy zaczynałem pracę w tym zawodzie, to byłem pewien, że nie zdołam się z tego utrzymać, a tymczasem minęło 10 lat i jakoś to idzie. To już jest pewien sukces, bo jest wielu, którzy nie przetrwali w tej pracy - dodał.

Heynen to trener, którego lubią dziennikarze, bo do każdej swojej wypowiedzi stara się dorzucić coś wyjątkowego lub niekonwencjonalnego. Rozumie, że dzięki temu materiały z jego udziałem będą po prostu bardziej interesujące.

ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Artur Szalpuk: Nie interesuje mnie, kto jest faworytem finału

- Czytałem gdzieś, że moje konferencje prasowe to show. Ale to absolutnie nie jest tak. Mam ogromny szacunek dla dziennikarzy, dlatego też pragnę, abyście mieli coś ciekawego do napisania. Nie chcę byście wymyślali sztampowe nagłówki, tylko usłyszeli coś innego, wyjątkowego. Być może jestem inny, ale to jest dla mnie bardzo ważne - tłumaczył.

Uwielbiają go też kibice, którzy częściowo zostali "przekupieni" darmowym piwem. W sezonie 2016/2017, gdy prowadzony przez niego VfB Friedrichshafen mierzył się z Zenitem Kazań w Lidze Mistrzów, za każdego wygranego seta z rosyjskim zespołem obiecał piwo każdemu, kto przyjdzie tego dnia na mecz. Innym razem zadeklarował, że postawi śniadanie, gdy okaże się, że jego zespół awansuje do fazy play-off. - Oni poświęcą swój środowy wieczór na to, żeby pomóc nam wygrać i awansować. Wydaje mi się sprawiedliwe, żebyśmy też coś dla nich zrobili w rewanżu i dlatego wstaniemy wcześnie w czwartek i poświęcimy fanom nasz poranek - mówił wtedy Heynen.

Mało brakowało, a złocisty trunek otrzymałoby w tym roku 12 tysięcy kibiców w łódzkiej Atlas Arenie w tym roku. Sam Belg był chyba zaskoczony postawą jego drużyny w pierwszych dwóch weekendach Ligi Narodów. Po pierwszych trzech meczach Polacy mieli dziewięć punktów. Każdy z obecnych na meczu w Łodzi kibiców otrzymałby piwo, gdyby Biało-Czerwoni ponownie zgarnęli dziewięć oczek. Ostatecznie jednak kompletu punktów nie było.

- Każdy, niezależnie od osobowości, może być dobrym szkoleniowcem. Ale musi być liderem takim, jakim jest człowiekiem. Zawodnicy od razu wyczuwają wszelki fałsz. A druga ważna rzecz to nieustanne uczenie się, szukanie przyczyn porażek, poprawianie swoich pomysłów i systemów. Zawsze coś można zrobić lepiej, nauczyć się czegoś od kogoś innego. Trzeba cały czas wyciągać wnioski i dostosowywać swoją pracę do zespołu - tłumaczył Vital Heynen w rozmowie z pracującą wówczas dla naszego portalu Olą Piskorską w 2015 roku. Co ciekawe, po mistrzostwach Europy w 2017 roku Ola pożegnała się z naszą redakcją i została managerem belgijskiego trenera.

Dla 49-letniego szkoleniowca awans do finału mistrzostw świata z reprezentacją Polski to już jest najlepszy rezultat w jego karierze. Cztery lata temu na mundialu w naszym kraju doprowadził drużynę Niemiec do brązowego medalu, a przed rokiem prowadzona przez niego kadra Belgii awansowała do półfinału mistrzostw Europy. Oba te rezultaty traktowane były jako co najmniej niespodzianki.

Kto po ubiegłorocznej klęsce podczas europejskiego czempionatu wierzył, że w tym roku Polacy zdobędą medal mistrzostw świata, ręka w górę! Cóż, lasu rąk nie widać. Rzeczywiście nie było wielu racjonalnych podstaw, by wierzyć w finał mundialu rok po tym, jak kadra była w totalnej rozsypce. Sami zawodnicy podkreślają, że bardzo wiele zmieniło się w drużynie pod wodzą Vitala Heynena.

Po zwycięstwie w półfinale selekcjoner reprezentacji Polski przed kamerami telewizyjnymi przypomniał, że cały czas jego głównym celem jest medal olimpijski w Tokio, "a jeśli zdobędziemy coś po drodze, to też będzie dobrze". Wygląda więc na to, że "po drodze" Polacy osiągną jeden z najlepszych rezultatów w historii naszej siatkówki.

Źródło artykułu: