MŚ 2018: JESTEŚMY! MISTRZAMI! ŚWIATA! Wielcy Polacy pokonali Brazylię i obronili złoto!

Newspix / Michał Stańczyk / Na zdjęciu: reprezentacja Polski mężczyzn
Newspix / Michał Stańczyk / Na zdjęciu: reprezentacja Polski mężczyzn

Vital Heynen jest trenerskim geniuszem, Bartosz Kurek jest genialnym graczem, cała polska drużyna jest wielka. W finale MŚ 2018 pokonaliśmy Brazylię 3:0. JESTEŚMY! MISTRZAMI! ŚWIATA!

W tym artykule dowiesz się o:

- To jeszcze nie koniec. Świętować będziemy dopiero jutro - mówił Vital Heynen do swoich zawodników, zebranych na środku boiska kilka chwil po ostatniej piłce sobotniego półfinału z USA. Biało-Czerwoni już wtedy byli mistrzami świata, tyle że nie w siatkówce, a w charakterze i niezłomności. O siatkarski tytuł musieli jeszcze powalczyć z Brazylią.

Finał Polska - Brazylia stał się klasykiem ostatnich kilkunastu lat. Te dwie drużyny walczyły ze sobą o złoto w roku 2006 (3:0 dla Brazylii) i 2014 (3:1 dla Polski). To właśnie z nami "Canarinhos" chcieli zmierzyć się w decydującej batalii, bo uważają, że bardziej prestiżowego meczu w siatkówce po prostu nie ma.

O ekipie Renana Dal Zotto mówiło się przed turniejem, że to najsłabsza Brazylia od lat, że to pierwszy od lat zespół z tego kraju, w którym nie każde nazwisko zapiera dech w piersiach. O Polakach - że mają za mało doświadczenia i brakuje im choćby jednego gracza na najwyższym światowym poziomie. Spodziewano się, że obie drużyny nie dotrą do strefy medalowej, o finale nie wspominając. Tymczasem zarówno nasi siatkarze, jak i Brazylijczycy, napisali na tym mundialu wspaniałe historie. Teraz gra szła o to, kto napisze piękniejsze zakończenie.

Hala Pala Alpitour wypełniła się do ostatniego miejsca, jednak nasi siatkarze jak zwykle nie mogli liczyć na jej przychylność. Włosi w zdecydowanej większości wspierali Brazylijczyków, tak jak wcześniej dopingowali przeciwko nam, gdy graliśmy z Serbią i USA.

Trudny pierwszy set, a potem...

Biało-Czerwoni wybiegli na boisko w najmocniejszym zestawieniu - na rozegraniu Fabian Drzyzga, na ataku Bartosz Kurek, Michał Kubiak i Artur Szalpuk jako przyjmujący, Mateusz Bieniek i Piotr Nowakowski na środki i w roli libero Paweł Zatorski. Brazylijczycy również nie zaskoczyli. Zaczęli w składzie: Bruno, Lipe, Douglas Souza, Lucas, Mauricio Souza, Wallace i Thales.

Po wymianie błędów serwisowych na samym początku pierwszego seta obie drużyny grały dobrą siatkówkę i nikt nie był w stanie wypracować wyraźnej przewagi. Brazylijczycy lepiej radzili sobie w obronie i potrafili zdobywać punkty w ataku nawet z bardzo trudnych piłek. Z kolei Polacy lepiej grali blokiem i robili przeciwnikom więcej krzywdy zagrywką. Asa zagrał Bartosz Kurek, flotami dużo problemów sprawiał Piotr Nowakowski. Na drugą przerwę techniczną po efektownym ataku Michał Kubiak z pipe'a schodziliśmy prowadząc 16:13.

W końcówce prowadziliśmy 21:17, ale wtedy na zagrywkę poszedł Luiz Felipe Fonteles, huknął dwa asy i z bezpiecznej przewagi zrobił się wynik na styku. Rywale doprowadzili do remisu, gdy po niedokładnych przyjęciach serwisów Isaca Santosa straciliśmy trzy kolejne punkty (23:23). Atak dający nam setbola wykonał w końcu Artur Szalpuk. Wykorzystaliśmy dopiero czwartą piłkę setową - Kurek zablokował na prawym skrzydle Wallace'a i wygraliśmy 28:26.

Drugą partię zaczęliśmy od narzucenia mocnego tempa i wykorzystywania chyba naszego najlepszego w przekroju całego turnieju elementu - bloku. Gdy Drzyzga w pojedynkę zatrzymał Wallace'a, objęliśmy prowadzenie 5:2, a chytrej wystawie Kubiaka do Kurka - 8:4. W połowie seta trochę spadła skuteczność naszego atakującego (po raz pierwszy w meczu został zablokowany) i "Canarinhos" podgonili na 10:11.

Drużyna trenera Dal Zotto nie potrafiła jednak znaleźć sposobu, żeby przejąć kontrolę nad wydarzeniami na boisku, a Kurek po słabszej chwili wrócił do bardzo wysokiego poziomu gry. Najpierw posłał z pola zagrywki bombę nie do odbioru (20:16), po chwili z sytuacyjnej piłki huknął tak, że parkiet o mało nie eksplodował (22:17). Na twarzach Brazylijczyków malowała się coraz większa bezradność, nasi zawodnicy spokojnie robili swoje. Wygrali 25:20 i od złotego medalu mistrzostw świata dzielił ich tylko jeden set.

Trzecia odsłona zaczęła się bez niespodzianek, czyli od dwóch punktów w ataku Kurka i jego potężnego serwisu, który udało się zamienić na kolejny w tym spotkaniu blok na Wallace'ie. Wynik 5:2 gwarantował względne bezpieczeństwo, a kiedy po trudnej zagrywce Szalpuka od potrójnej polskiej ściany odbił się Douglas Souza, Biało-Czerwoni zeszli na pierwszą przerwę techniczną prowadząc aż 8:3.

Po kolejnych ładnych akcjach wygrywaliśmy 11:4, potem 16:10 na drugiej przerwie technicznej. Brazylijczycy walczyli do końca, odrzucili naszych graczy od siatki, odzyskali niezły rytm w ataku i doprowadzili do stanu 17:14. Potem z 22:17 zrobiło się  22:20 i Heynen postanowił uspokoić zespół biorąc czas. Udało się. Najpierw Eder Carbonera wreszcie zepsuł zagrywkę, potem Evandro Guerra uderzył w aut i mieliśmy trzy piłki na wagę mistrzostwa świata (24:21). Pierwszej z nich nie udało się wykorzystać. Przy drugiej zablokowany został Szalpuk. Przy trzeciej, to oczywiste, Kurek wbił piłkę w trzeci metr. Wygraliśmy 25:23 i zdobyliśmy upragnione złoto!

Trenerski szarlatan

Vital Heynen jest trenerskim szarlatanem, czarodziejem, który rzucił na polski zespół zaklęcie znane tylko sobie. Bartosz Kurek jest wielki. Michał Kubiak jest wielki. Wszyscy zawodnicy tej reprezentacji, wszyscy członkowie jej sztabu są wielcy. JESTEŚMY! MISTRZAMI! ŚWIATA! Naprawdę.

Mistrzostwa świata, finał, Turyn:

Brazylia - Polska 0:3 (26:28, 20:25, 23:25)

Brazylia: Bruno Rezende, Douglas Souza, Felipe Fonteles, Wallace De Souza, Lucas Saatkamp, Mauricio Souza, Thales Hoss (libero) oraz William Arjona, Evandro Guerra, Maique Reis (libero), Lucas Loh.

Polska: Fabian Drzyzga, Michał Kubiak, Artur Szalpuk, Bartosz Kurek, Piotr Nowakowski, Mateusz Bieniek, Paweł Zatorski (libero) oraz Dawid Konarski, Jakub Kochanowski, Grzegorz Łomacz.

ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Wielicki ma nowy pomysł, jak zdobyć K2 zimą. "Musimy zmienić trzy rzeczy"

Źródło artykułu: