Klub z Podkarpacia w miniony piątek odniósł dopiero pierwsze zwycięstwo w bieżących rozgrywkach, pokonując na wyjeździe Trefla Gdańsk 3:1. Mimo to z bilansem 5 punktów rzeszowianie zajmują odległą, 13. pozycję w ligowej tabeli, więc przed nimi jeszcze długa droga, by znaleźć się w czołowej szóstce.
- Oglądałem wszystkie mecze Resovii w tym sezonie i muszę przyznać, że główny błąd został popełniony już przed jego rozpoczęciem, bo zespół nie został dobrze zbudowany - mówi Such. - Mam tu przede wszystkim na myśli ściągnięcie Mateusza Miki, którego problemy ze zdrowiem nie są chyba żadną tajemnicą - wszyscy widzimy, co się dzieje, a przecież do końca zostało jeszcze wiele spotkań i nie wiadomo, czy ten zawodnik wytrzyma takie obciążenia. Do tego dochodzi Rafał Buszek, który choć pomógł w spotkaniu z gdańszczanami, to wcześniej zawodził. Nieporozumieniem jest dla mnie także pozyskanie Nicolasa Szerszenia, zwłaszcza że na dziś gra jako obcokrajowiec, więc tylko blokuje miejsce. W ogóle zakontraktowanie aż tylu zagranicznych graczy mija się z celem, bo przy dobrej formie Smitha na ławkę jest z kolei skazany Perry. Jedyny przyjmujący z prawdziwego zdarzenia to Thibault Rossard, który ma czasem problemy z odbiorem, ale lewą ręką kręci jak mało kto.
Drugi największy grzech Resovii to organizacja gry.
- Było to spowodowane m.in. nadmierną liczbą obcokrajowców, bo Andrzej Kowal chciał upchnąć na boisku wszystkich, dlatego mieszał, kombinował ze składem, co przynosiło opłakane efekty - kontynuuje szkoleniowiec. - Gheorghe Cretu, i to oceniam na duży plus, postawił na stabilizację, ograniczając zmiany, co przyczyniło się m.in. do znaczącej poprawy funkcjonowania systemu blok-obrona; w meczu z Treflem świetnie pokazał się tutaj Mateusz Masłowski, który podbił wiele trudnych piłek. To ważna rzecz, bo Resovia ma już przynajmniej jakiś punkt zaczepienia, by odbudować swoją grę także w innych elementach - mam na myśli przyjęcie, które za bardzo faluje, i zagrywkę, gdzie są chyba największe rezerwy.
Zdaniem Sucha zwycięstwo nad gdańszczanami, którzy zagrali do tego słabe spotkanie, nie kończy definitywnie kryzysu Resovii, ale szkoleniowiec docenia jednocześnie fakt, że choć w 3. partii podopieczni Gheorghego Cretu przegrywali już 3:8 i 8:12, to jednak potrafili odwrócić jej losy.
- W postawie Resovii widać już trochę pozytywnych rzeczy - mówi. - Paradoksem jest jednak to, że jej grę ciągną Schulz, Rossard czy Smith - tj. zawodnicy, którzy brali udział w mistrzostwach świata, więc to po nich spodziewałbym się największego zmęczenia - a na razie schowani są wszyscy pozostali, którzy przepracowali przecież całe przygotowania. Z tej grupy pochwaliłbym Rafaela Redwitza, który potrafi uspokoić grę, choć z drugiej strony oczekiwałbym od niego jeszcze szybszych wystaw. Myślę, że oceniając Cretu, cały czas trzeba pamiętać o tych nieszczęsnych limitach, bo zrobił się przez to taki bałagan, że trudno będzie mu to wszystko poukładać, chociaż nie jest to niemożliwe.
Do końca sezonu zasadniczego jeszcze 18 kolejek - czy mimo poniesionych strat Resovia będzie w stanie powalczyć o medale?
- Jeśli rzeszowianie awansują do czołowej szóstki, to cała zabawa zaczyna się od nowa - tłumaczy Such. - Kto będzie wtedy pamiętał o słabym początku? Zawodnikom będzie na pewno łatwiej, bo grać cały czas z tyłu głowy z myślami o tym, że można zakończyć rozgrywki na siódmej lub dalszej lokacie, to dla nich duże obciążenie. Na dzisiaj nie wszystko leży jednak tylko w rękach Cretu i jego zawodników, bo mamy jeszcze kilka innych mocnych drużyn, które nie będą przecież ułatwiać zadania; w tym miejscu chciałbym wyróżnić zwłaszcza Czarnych Radom, bo świetną prace wykonuje tam Robert Prygiel. Wracając do meritum, jeśli gra Asseco zaskoczy, to ta drużyna może pokonać każdego, tylko czy wystarczy jej czasu? Myślę, że języczkiem u wagi może być tutaj strata punktów u siebie w spotkaniu z Będzinem - oby to nie odbiło się później czkawką.
W najbliższej kolejce rzeszowianie podejmą Indykpol AZS Olsztyn - początek meczu w piątek, 23 listopada, o 20.30.
ZOBACZ WIDEO: Film o Dariuszu Michalczewskim wejdzie do kin. "Scenariusz jest bardzo mocny"