Bartosz Kurek traci pracę. Zanosi się na wielki skandal. Stocznia upada

Siatkarski klub Stocznia Szczecin miał marzenia o wielkości. Sprowadził najlepszego polskiego siatkarza - Bartosza Kurka. Zatrudnił przyjmującego, który budzi postrach. Wziął znanego dyrektora sportowego. Zapomniał tylko, że to kosztuje.

Szymon Łożyński
Szymon Łożyński
Bartosz Kurek Newspix / Krzysztof Cichomski / Na zdjęciu: Bartosz Kurek
W siatkarskim środowisku mówi się, że Stocznia wkrótce ogłosi upadłość, choć sezon w zasadzie dopiero się zaczął (1. kolejka odbyła się w połowie października, drużyny rozegrały po 9 meczów, Stocznia zajmuje 5. miejsce na 14 zespołów). I wiadomo, o co chodzi: o pieniądze. Siatkarze od kilku tygodni nie otrzymują pensji. W ramach protestu przestali przychodzić na treningi. Ale największy skandal może wybuchnąć we czwartek. Tego dnia o godzinie 19:00 drużyna ma grać mecz ligowy z Treflem Gdańsk.

Niektórzy zawodnicy poważnie zastanawiają się nad nieprzystąpieniem do spotkania. Byłaby to "zagrywka" bez precedensu. Jeszcze we wtorek "Radio Szczecin" informowało, że zawodnicy z drużyny stracili jakąkolwiek ochotę do gry.

W tej sytuacji siatkarze są jednak najmniej winni, taki gest byłby raczej jakimś kolejnym aktem walki o swoje. Trudno w ogóle zrozumieć, jak PlusLiga mogła dopuścić do rozgrywek klub, który najprawdopodobniej nie miał za sobą dużego sponsora, a podpisywał kontrakty z siatkarzami o uznanej marce. Bartosz Kurek przecież we wrześniu poprowadził polską reprezentację po złoto w mistrzostwach globu, został uznany najlepszym siatkarzem turnieju.

Z kolei Matej Kazijski uznawany był kiedyś za najlepszego przyjmującego na świecie, a Łukasz Żygadło jest znanym reprezentantem Polski. Klub szarpnął się też na znanego dyrektora sportowego. Radostin Stojczew prowadził kilka lat temu galaktyczne Trentino, które trzy razy z rzędu wygrało Ligę Mistrzów i cztery razy z rzędu Klubowe Mistrzostwa Świata.

Żeby ściągnąć takie gwiazdy, musiano zaproponować odpowiednie zarobki. Zresztą wystarczy przytoczyć najświeższą informację, ze środy: biuro prasowe miasta Szczecin poinformowało, że przedstawiciele klubu poprosili w trybie pilnym o 300 tysięcy złotych, które miałyby pokryć dwumiesięczną pensję czołowego siatkarza zespołu! Miasto nie zgodziło się. Tym bardziej, że Stocznia w ciągu trzech ostatnich lat otrzymała już z pieniędzy mieszkańców Szczecina ponad 3 miliony złotych.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: była dziewczyna Dybali doskonale radzi sobie bez gwiazdy Juventusu
Siatkarze prawdopodobnie zasilą inne drużyny. W kontraktach podpisanych przez zawodników jest zapis, że jeśli nie otrzymują oni wynagrodzenia przez 90 dni, to są zwolnieni z kontraktu, a o swoje pieniądze muszą powalczyć w sądzie. U Bartosza Kurka - jak dowiedziało się "Radio Szczecin" - ten termin już minął i siatkarz mógłby rozwiązać umowę.

W tym ciemnym tunelu, w jakim znalazła się Stocznia, trudno znaleźć światełko, dające nadzieję. Silnego sponsora nie ma, cierpliwość siatkarzy wyczerpała się, a samo miasto także nie chce już pompować pieniędzy.

Paradoks całej sytuacji przed czwartkowym meczem polega na tym, że już raz odwołano w tym sezonie starcie Stoczni z Treflem. Wówczas mecz przerwano jeszcze w pierwszym secie i przełożono ze względu na awarię oświetlenia w hali. Nikt wtedy nie przypuszczał, że to dopiero początek upadku.

Czy jesteś zdziwiony/a, że Stocznia Szczecin otrzymała licencję na grę w PlusLidze?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×