Jakub Markiewicz: Codziennie jeździłem do stoczni, aby pytać, kiedy przyjdzie przelew

Newspix / Krzysztof Cichomski / Na zdjęciu: prezes Stoczni Jakub Markiewicz (z lewej) i dyrektor generalny klubu Krzysztof Śmigiel.
Newspix / Krzysztof Cichomski / Na zdjęciu: prezes Stoczni Jakub Markiewicz (z lewej) i dyrektor generalny klubu Krzysztof Śmigiel.

Prezes klubu siatkarskiego Stocznia Szczecin w rozmowie z WP SportoweFakty opowiada o tym, jak doszło do sytuacji, że odeszli najlepsi zawodnicy, a zespół znalazł się na skraju bankructwa.

W Szczecinie miał powstać zespół, który docelowo chciał zagrozić światowej czołówce. Bartosz Kurek, Matej Kazijski, Łukasz Żygadło, Nicholas Hoag, Radostin Stojczew, asystent Vital Heynen z reprezentacji Polski, czyli Michał Gogol - oni wszyscy byli gwarantem tego, że "projekt" wypali. Sielanka trwała niespełna trzy miesiące. Problemy finansowe spowodowały, że dzisiaj Stocznia jest w rozsypce. Szefowie klubu deklarują, że próbują uratować PlusLigę dla szczecińskich kibiców, ale zegar tyka coraz głośniej. Jeżeli do piątku (14 grudnia) nie uda się spiąć budżetu, klub zostanie wyrzucony z rozgrywek.

O tym, dlaczego doszło do tak skandalicznej sytuacji, kto jest temu winny i czy jest jakakolwiek szansa na uratowanie Stoczni rozmawiamy z prezesem klubu - Jakubem Markiewiczem. To pierwszy - tak obszerny - wywiad szefa szczecińskiego zespołu od momentu, kiedy okazało się, że przyszłość Stoczni stoi pod ogromnym znakiem zapytania. 
Marek Bobakowski, WP SportoweFakty: Nie mogę zacząć tej rozmowy od innego pytania. Czy kibice w Szczecinie będą mogli nadal przychodzić na mecze siatkarskiej PlusLigi?


Jakub Markiewicz, prezes klubu Stocznia Szczecin:
Sytuacja jest bardzo dynamiczna. Działamy jednocześnie na różnych płaszczyznach. Prawnicy rozmawiają z naszym głównym sponsorem, czyli Stocznią Szczecińską o zaległościach i rozwiązaniu tego problemu finansowego, jako szefowie klubu szukamy innych możliwości finansowania, szukamy również nowych zawodników. Właśnie teraz są prowadzone testy. A czas ucieka.

PlusLiga dała Wam czas do 14 grudnia. Jeżeli do tego momentu nie będzie gwarancji, że dacie radę dokończyć sezon, to rozpocznie się proces wykluczenia was z rozgrywek.

Potwierdzam. To byłby czarny scenariusz, ale nie można go wykluczyć.

A ja myślałem, że będzie pan mnie na siłę przekonywał o tym, że jest dobrze i właściwie macie wszystko pod kontrolą.

Nie jestem mitomanem czy szaleńcem. Robimy wszystko, aby ocalić ligę dla Szczecina. Jednak nie znam wyniku końcowego. Nie wiem, jak to wszystko się skończy.

Ile potrzebuje pan pieniędzy, aby dokończyć sezon?

Mniej więcej 1,5 mln złotych.

Część da PlusLiga, jako wcześniej wypłacone zyski z praw TV. Kto jeszcze wspomoże klub? Podpisaliście nowe umowy sponsorskie?

Nie, ale mamy zapewnienia, że się uda. Liczymy także na miasto.

Miasto ostatnio odmówiło awaryjnej wypłaty 300 tysięcy złotych. Dlaczego miałoby teraz pomóc?

Byliśmy w ratuszu, rozmawialiśmy, wszystko jest na dobrej drodze.

Dlaczego doszło do takiej sytuacji?

Sprawa jest dość prosta. Nasz główny sponsor nie wywiązał się z umowy. Nadal się nie wywiązuje.

Stocznia Szczecińska, bo o niej mowa, twierdzi coś innego. Opublikowała oświadczenie, że wypłaciła klubowi wszystko, co miała wypłacić.

I dlatego teraz rozmawiają prawnicy. Bo mamy spór. Jako prezes wyczerpałem wszelkie możliwości negocjacyjne. Był czas, że codziennie jeździłem do stoczni, aby pytać, kiedy przyjdzie przelew, kiedy wypłacą kwotę zgodnie z umową.

Dostaliście jakikolwiek przelew od sponsora? Czy zupełnie nic?

Jeden. Pokrywający koszty obsługi marketingowej. W porównaniu do całej umowy, to bardzo niewielka część. A przecież, jako klub, wywiązaliśmy się z zadania doskonale. Wartość medialna - jak pokazują badania - wzrosła ponad 10 razy. Prezentowaliśmy również bardzo wysoki poziom sportowy, w całej Polsce, ale i Europie, sporo się pisało i mówiło o nas. To przecież konkretne plusy dla naszego sponsora. Nie rozumiem więc, dlaczego sponsor nie chce się wywiązać ze swoich zobowiązań.

Wracam do punktu wyjścia. Stocznia Szczecińska twierdzi, że z niczym wam nie zalega. To jak to w końcu jest? Sponsor kłamie?

Wiem, co podpisywaliśmy w kwietniu 2018 i co jest w umowie. Moim zdaniem nasz sponsor powinien nam zapłacić dość duże pieniądze. Gdyby to zrobił, nie byłoby problemów, nadal grałby u nas m.in. Bartosz Kurek i nadal walczylibyśmy o jak najwyższe miejsce w tabeli. Może nawet o medal mistrzostw Polski. A w przyszłych sezonach o sukcesy międzynarodowe.

Jak rozumiem w umowie z kwietnia 2018 są wpisane daty i wysokości przelewów? Czarno na białym?

Umowa ze sponsorem gwarantowała dopięcie budżetu klubu.

Dość wymijająca odpowiedź. Spodziewałem się konkretu: "tak lub nie".

Proszę mnie zrozumieć. Prawnicy obu stron właśnie rozmawiają, jak rozwiązać problem. Nie mogę za dużo powiedzieć. Obowiązuje mnie tajemnica.

Dobrze, to inaczej. Umowa nie pozostawia wątpliwości, kto i za co odpowiada?

Moim zdaniem nie pozostawia.

[b]

To dlaczego doszło do takiej sytuacji? Przecież rozmawiał pan zapewne z szefami Stoczni wielokrotnie. Zapytał pan pewnie: ludzie, ale o co wam chodzi? Dlaczego nie płacicie?[/b]

Słyszałem, że są problemy ze zmianami właścicielskim w samej stoczni. I tym podobne sprawy. Mówili mi też inne rzeczy, ale nie będę ich upubliczniał. Liczę, że jednak rozstaniemy się w zgodzie. Że podamy sobie ręce.

Kiedy zorientował się pan, że sponsor nie zamierza płacić, a w związku z tym klub wpadnie w tarapaty? Właściwie w bagno.

Kilka tygodni temu. Mniej więcej na początku listopada.

Prowadził pan rozmowy z Orlenem? Mówi się nieoficjalnie, że powrót Roberta Kubicy do Formuły 1 spowodował, że negocjacje zostały zerwane.

Ani ja, ani nikt z klubu nie rozmawiał z Orlenem. Wysłaliśmy mailowo kilka ofert sponsorskich, m.in. właśnie do Orlenu, ale otrzymaliśmy negatywne odpowiedzi.

Może więc wasz sponsor wiedząc, że go nie stać na projekt w jaki wszedł, szukał koła ratunkowego w Orlenie?

Nie chciałbym się wypowiadać w tej kwestii.

Szkoda. Z klubu odeszło dziewięciu siatkarzy, którym zalegacie zapewne potężne kwoty. Trudno budować przyszłość na takim fundamencie.

Ma pan rację. Dlatego rozmawiamy ze Stocznią, aby odzyskać pieniądze i spłacić zobowiązania. Jak się nie uda, to sprawa znajdzie swój finał w sądzie i tam odzyskamy pieniądze i spłacimy zawodników.

To pewnie potrwa kilka lat.

Jesteśmy w kontakcie z siatkarzami. Chcemy z nimi podpisać takie porozumienia, by zaczekali do końca naszego sporu ze sponsorem. Oni znają doskonale sytuacje, razem z nami tkwili w tej sytuacji, wiedzą, kto popełnił błąd. Przychodząc do Szczecina również zaufali sponsorowi. Jak my. I również mogą się czuć oszukani.

Ktoś z tych siatkarzy podpisał już taką ugodę?

Jeszcze nie. Rozmawiamy.

Czuje się pan wykorzystany politycznie?

Hm... Co pan ma dokładnie na myśli?

Były kandydat na prezydenta miasta, Sławomir Nitras z Platformy Obywatelskiej, o tę skandaliczną historię oskarża Prawo i Sprawiedliwość. Twierdzi, że to ta partia chciała przejąć władzę w mieście i poprzez choćby właśnie zaangażowanie w projekt siatkarski przekonać do siebie ludzi. Wybory samorządowe się zakończyły, nie byliście już do niczego potrzebni, to was tak potraktowali.

Nie chcę się mieszać do polityki. Naprawdę nie jest mi to do niczego potrzebne. Ani przez moment, podpisując umowę ze Stocznią, nie myślałem, że to jakaś większa strategia polityczna.

Ma pan sobie coś do zarzucenia w tej całej sprawie?

Jasne, że tak. Uwierzyłem w zapewnienia, że razem ze sponsorem chcemy budować wielki klub. Oczekiwałem wywiązania się ze zobowiązań. Analizuje ciągle to wszystko i pewne rzeczy z pewnością inaczej bym rozegrał.

Na przykład?

Może przecinek jeden czy drugi w umowie powinien znaleźć się w innym miejscu? To tego typu wątpliwości.

No, ale umowę przecież konsultował pan z prawnikami? Tak?

Oczywiście. Jednak zawsze pozostaje z tyłu głowy, że można było coś lepiej rozegrać.



ZOBACZ WIDEO Świderski o Kurku i Kubiaku: "To wyraziste i charyzmatyczne postaci. Kubiak może osiągnąć coś więcej"

Źródło artykułu: