PlusLiga: siatkarski rollercoaster w Olsztynie. Górą Trefl Gdańsk

Newspix / Paweł Andrachiewicz / Na zdjęciu: siatkarze Trefla Gdańsk
Newspix / Paweł Andrachiewicz / Na zdjęciu: siatkarze Trefla Gdańsk

Nie zakończyła się tradycja pięciosetówek pomiędzy ekipami Indykpolu AZS-u Olsztyn i Trefla Gdańsk. Podobnie jak w I rundzie, triumfowali podopieczni Andrei Anastasiego.

Ostatnie spotkania AZS-u Olsztyn z Treflem Gdańsk były gwarantem emocji i... pięciu setów. Nie inaczej było w meczu pierwszej rundy w Trójmieście, wówczas po tie-breaku lepsi okazali się gospodarze.

Tradycji musiało stać się zadość. Od samego początku starcie było bardzo zacięte. Gdańszczanie niesamowicie bronili, podbijając piłki, które wydawały się już stracone.

Czytaj takżePGE Skra Bełchatów: życie na czekanie, czyli jak wykrzesać optymizm w trudnych czasach

Po stronie Akademików świetną dyspozycję prezentowali skrzydłowi, dzięki czemu to oni jako pierwsi zdołali odskoczyć. Kluczowy okazał się jednak spokój, w grę Marcina Janusza wkradło się trochę niepewności po dyskusjach z sędziami. Premierowa partia padła łupem olsztynian.

ZOBACZ WIDEO Co czeka polskich siatkarzy w 2019 roku? "Najważniejsze będą kwalifikacje do igrzysk"

Drugiego seta ustawiło to, co stało się na samym początku. Po zepsutej zagrywce Pawła Pietraszki, w polu serwisowym Trefla pojawił się Piotr Nowakowski. Gdańszczanie zbudowali sobie czteropunktową przewagę, która zmniejszyła się tylko na chwilę. Zespół wskoczył na wyższe obroty, Maciej Muzaj niemal każdą piłkę zamieniał na punkt. Indykpol AZS dwoił się i troił w obronie, ofiarnie fruwali nad bandami Robbert Andringa i Michał Żurek, ale na niewiele się to zdało. Goście wyrównali stan meczu.

Na boisku pozostał wprowadzony w drugiej partii Miłosz Hebda, który zmienił Nikolę Mijailovicia. O ile poprawiło się przyjęcie gdańszczan, tak w ataku ten zawodnik nie dawał zbyt wiele. Indykpol AZS pogubił się we wszystkich elementach, popełniał błędy, nie był w stanie przebijać się skutecznie na drugą stronę, nie czytał już tak dobrze gry rywali.

Czytaj takżeJaponia: zespół Michała Kubiaka ze zmiennym szczęściem. Zaskakująca porażka z Toyoda Trefuerza

Trefl cały czas grał swoją, dobrą siatkówkę. Cierpliwie, konsekwentnie i przede wszystkim nie pozwalając sobie na chwilę dekoncentracji. Muzaj szalał na prawym skrzydle i to głównie dzięki jego postawie, goście wyszli na prowadzenie.

Wydawało się, że Indykpolowi AZS-owi nie uda się już wrócić na właściwe tory, bo trudno było jakąkolwiek iskierkę nadziei. Tymczasem wystarczyło trochę głośniejszego dopingu kibiców i zagrywki Robberta Andringi. Gospodarze odrobili czteropunktową stratę i przejęli inicjatywę. Grali jak z nut, naładowani energią i w pełni zmobilizowani, dzięki czemu doprowadzili do tie-breaka.

Trefl nie zniechęcił się po przegraniu partii, w której tak niewiele brakowało, by zakończyć spotkanie w trzech setach. Szybko przystąpił do ofensywy i odskoczył na trzy punkty. Paweł Woicki często grał środkiem, przy jednej z akcji po raz pierwszy w meczu przez blokujących został zatrzymany Miłosz Zniszczoł. A po zmianie stron po raz drugi. Gospodarze zmienili dystans do jednego punktu, by znów pozwolić rywalom na odskoczenie.

Drużyna Andrei Anastasiego swojej szansy już nie zaprzepaściła, dociągnęła korzystny wynik do końca i zapisała na konto kolejne zwycięstwo, dzieląc się jednak punktami z AZS-em.

Indykpol AZS Olsztyn - Trefl Gdańsk 2:3 (25:20, 16:25, 18:25, 25:19, 11:15)

Indykpol AZS: Woicki, Hadrava, Pietraszko, Zniszczoł, Andringa, Lux, Żurek (libero) oraz Urbanowicz, Gil, Kańczok, Warda.

Trefl: Janusz, Muzaj, Schott, Mijailović, Niemiec, Nowakowski, Olenderek (libero) oraz Hebda, Jakubiszak, Kozłowski.

MVP: Nowakowski (Trefl).

Źródło artykułu: