Wojciech Ferens: Przejście do Polski nie było łatwe. Jesteśmy w stanie powalczyć z ZAKSĄ

Newspix / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Wojciech Ferens
Newspix / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Wojciech Ferens

Wojciech Ferens dołączył w styczniu do ekipy Jastrzębskiego Węgla, gdzie zastąpił Salvadora Hidalgo Olivę. Przyjmujący przeniósł się do PlusLigi z francuskiej ligi, gdzie grał dla AS Cannes. 27-latek zaliczył niezłe wejście do śląskiego klubu.

[b]

Marcin Karwot, WP SportoweFakty: W sobotę nie poszło po myśli Jastrzębskiego Węgla, bowiem ZAKSA gładko wygrała 3:0. Co się stało w ekipie? Zupełnie inaczej wyglądała pana drużyna, porównując chociażby ten mecz ze starciem na wyjeździe z PGE Skrą Bełchatów. [/b]

Wojciech Ferens, siatkarz Jastrzębskiego Węgla: Trudno powiedzieć. Zaczęliśmy to spotkanie za bardzo spięci. To utrzymywało się praktycznie do końca spotkania. Do tego dochodziły niepotrzebne kłótnie z arbitrami. To wytrącało nas z koncentracji i sety nam uciekały. Decyzje sędziów były kontrowersyjne i mogły na nas wpłynąć, bo to były wyniki w tych partiach, gdzie gra była na styk. Po tych akcjach uciekało nam kilka punktów i przekładało się to na wynik całego seta. Staraliśmy się gonić ZAKSĘ, ale okazali się po prostu lepsi. Kędzierzynianie są mocną ekipą. Widać, że są bardzo dobrą drużyną i grają niezwykle zespołowo. Zwyciężyli zasłużenie.

Wiele mówiło się, że po wprowadzeniu weryfikacji wideo będzie sprawiedliwie. Tym czasem w pierwszym secie dwukrotnie zostaliście okradzeni z punktu, bowiem piłka dotykała rywali, a sędziowie tego nie zauważali, mimo że brany był challenge.

Nie oszukujmy się. Dwie sytuacje w meczu na takim poziomie mogą zrobić różnicę. Gdzieś to wpłynęło na nas mentalnie i wytrąciło z równowagi. Wprowadziło wiele nerwowości zarówno na boisku, jak i na ławce rezerwowych. Trudno jakoś to skomentować. Trzeba to pozostawić komisarzom.

ZOBACZ WIDEO Serie A: Piątek się nie zatrzymuje! Kolejny gol Polaka w barwach Milanu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Czytaj także: W Rosji rośnie nowa Jekaterina Gamowa. Wychowała ją sama wielka mistrzyni

Nawet trener Jastrzębskiego Węgla, Roberto Santilli nie wytrzymał, bo otrzymał czerwoną kartkę.

Wszyscy widzieli, jakie to były sytuacje. Challenge po werdykcie jest widoczny i każdy zobaczył, że decyzja powinna zostać gwizdnięta inaczej. To pozostawmy komisarzowi i niech on wyciąga wnioski. My musimy się też nauczyć zachowania w takich sytuacji. Chociaż nie jest to łatwe, kiedy czujemy się oszukani.

Na Jastrzębski Węgiel spadł kubeł zimnej wody po tym pojedynku. Mieliście bowiem dobrą serię w PlusLidze, a po spotkaniu z ZAKSĄ kibice mogą być zaniepokojeni. 

ZAKSA może być w tym sezonie nieuchwytna. My zrobimy natomiast wszystko, by ją jakoś dogonić. Medali jest aż trzy, więc postaramy się, żeby jeden z kolorów zawiesić na naszych szyjach. Miejmy świadomość tego, że Jastrzębski Węgiel ma spory potencjał. W sobotę mierzyliśmy się z kędzierzynianami, którzy są co prawda najlepszą ekipą obecnie w PlusLidze, ale my już pokazaliśmy w Pucharze Polski, że możemy z nimi walczyć jak równy z równym. Czasem o wygranej decydują niuanse. Musimy dalej mocno trenować i poprawiać pewne elementy gry.

Początek sezonu spędził pan w AS Cannes, ale od niedawna znowu można pana oglądać na polskich parkietach. Skąd ta decyzja o przejściu do Jastrzębskiego Węgla?

Sytuacja klubu we Francji wymagała znalezienia rozwiązania, które mogłoby ustabilizować finanse AS Cannes. Kiedy Jastrzębski Węgiel zaczął poszukiwać przyjmującego z racji absencji Salvadora Hidalgo Olivy. Wtedy pojawił się pomysł, żeby pozyskać moją osobę. Zaproponowano ofertę kupna i francuska drużyna na to przystała, dzięki czemu poprawiła także swój budżet.

Czytaj także: ZAKSA może być jeszcze mocniejsza. "Będziemy zyskiwać rytm i luz"

Czy AS Cannes ma jakieś zobowiązanie wobec pana?

Absolutnie. Jesteśmy po wszystkim. Mam nadzieję, że ten transfer uspokoi sytuację klubu we Francji. AS Cannes zasługuje na bycie w lidze Pro A i mam nadzieję, że jest to dla nich taki oddech.

Jak pan się czuje po powrocie do PlusLigi? Zalicza pan całkiem niezłe wejście do klubu. 

Staram się dawać z siebie wszystko. We Francji grałem całkiem dobry sezon, więc ta forma jest. Wiadomo, że są rzeczy, które są dla mnie świeże po tym powrocie. Wszedłem do ekipy bez żadnego przygotowania i trzeba sobie z tym radzić. Pewne rzeczy jeszcze sobie przypominam, jak wyglądają pewne rzeczy na boisku w PlusLidze. Będę robił wszystko, by te wejścia były coraz lepsze. Jeszcze trochę pracy przede mną i liczę na to, że będę przydatny.

Jest duża różnica poziomów między tymi ligami?

Nie do końca. Znaczącą różnicą jest piłka. To są dwie inne trajektorie lotu i zachowania przy zagrywce. Potrzebuję czasu, żeby się przyzwyczaić. Muszę trenować i więcej grać, więc cieszę się, że tych spotkań jeszcze trochę przed nami.

Nie przeraża pana to przejście z Francji do Polski? Mam na myśli pogodę, bo reprezentował pan w końcu zespół z Lazurowego Wybrzeża. 

Była ogromna zmiana i nie oszukuję się, że było łatwo. Da się jednak przyzwyczaić po tych kilku tygodniach.

Skąd wziął się numer 55 na pana koszulce? To dość nietypowy wybór w PlusLidze. 

To było dość spontaniczne. Całe życie gram z numerem 5, ale ten był w Jastrzębskim Węglu zajęty. Z "15" również gra ktoś inny, więc zaproponowano mi 55. Od tego sezonu jest to dozwolone, więc na to poszedłem. Czemu by nie?

Komentarze (0)