Bartosz Krzysiek: Droga do fazy play-off jest szeroka, ale dwukierunkowa. Możemy zrobić coś wielkiego

Newspix / Rafał Rusek / Na zdjęciu: Bartosz Krzysiek
Newspix / Rafał Rusek / Na zdjęciu: Bartosz Krzysiek

GKS Katowice pokonał u siebie 3:0 Cerrad Czarnych Radom i może poważnie myśleć o atakowaniu pierwszej szóstki PlusLigi, pozwalającej grać o medale. - Możemy zrobić coś naprawdę wielkiego - ocenił Bartosz Krzysiek, atakujący katowiczan.

W tym artykule dowiesz się o:

- To był jeden z tych meczów, w których dobra zagrywka ustawiała nam przebieg całego spotkania. Myślę, że w pozostałych elementach też nie wyglądaliśmy źle, ale tu już musiałbym spojrzeć w statystyki. Najważniejsze, że wracamy na dobrą ścieżkę i będziemy kontynuować naszą dobrą grę w kolejnych spotkaniach. Jeżeli zachowamy właściwą energię i jakość w kolejnym meczu z Chemikiem Bydgoszcz, nie mamy się czego bać - ocenił Bartosz Krzysiek, wybrany najlepszym graczem niedawnego spotkania GKS Katowice - Cerrad Czarni Radom (3:0). 28-letni atakujący świetnie zastąpił Karola Butryna w wyjściowej szóstce GieKSy, zdobywając 14 punktów przy 50 procentach skuteczności i czterokrotnie blokując rywali.

Paweł Zatorski: Widać było u rywala nóż na gardle. Asseco Resovia przyjechała, aby się bić o wygraną

Jak się okazało, decyzja Piotra Gruszki nie był podyktowana jakimikolwiek problemami zdrowotnymi pierwszego atakującego GKS-u. Trener śląskiej drużyny zdecydował się posłać w bój Krzyśka, próbując w ten sposób zaskoczyć radomian i przy okazji dał Butrynowi odpocząć przed kolejnymi ważnymi spotkaniami PlusLigi. Do tego nagrodził w ten sposób byłego gracza AZS-u Częstochowa za dobrą postawę na treningach.

- Może skoro trwała żałoba narodowa, trener postanowił posłać w bój najbardziej charyzmatycznych graczy, żeby przegnać żałobę z boiska i wybrał mnie... A tak na poważnie Karol jest naszym najrówniejszym graczem w tym sezonie i zwykle nie było potrzeby go zmieniać w myśl zasady, że skoro coś działa w jednym zestawieniu, to nie należy przy tym zbytnio kombinować. Trener postawił na mnie w wyjściowej szóstce i mogę podziękować jemu oraz drużynie, która wsparła mnie w tym spotkaniu. Każdy z nas na ma tyle doświadczenia i umiejętności, że może w każdym momencie meczu wspomóc należycie drużynę - stwierdził pytany o decyzję swojego trenera atakujący GKS-u.

ZOBACZ WIDEO Zachwyt nad Michałem Kubiakiem. "Fenomen. Chyba najlepszy mental w całym polskim sporcie"

Krzysiek z powodu urazu był wyłączony z gry i treningów od końcówki stycznia, dlatego nie było pewności, że szybko odnajdzie się w roli gracza pierwszej szóstki. - Musiałem pauzować przez jakiś czas i wypadłem poza meczową czternastkę. Po pierwszym po kontuzji tygodniu intensywnych treningu trener postanowił posłać mnie w bój, najwidoczniej miał swoje powody. Nie było jakiegoś większego poziomu niepewności czy stresu związanego z pierwszym od dawna występem w pierwszym składzie, jedynym problemem była być może kwestia wydolnościowa i małą zadyszka, która pojawiła się pod koniec trzeciego seta - ocenił sam zawodnik.

Katowiczanie wykorzystali to, że w połowie pierwszego seta z boiska musiał zejść podstawowy rozgrywający Czarnych Dejan Vincić i zdominowali przebieg spotkania, których w dwóch pierwszych setach był szalenie jednostronny. Dopiero w trzeciej partii goście dzięki Maksimowi Żygałowowi i Kamilowi Kwasowskiemu zdołali odrobić straty i doprowadzić do walki na przewagi. Wtedy klasę pokazali Tomas Rousseaux i Rafał Sobański, którzy rozegrali najważniejszą część spotkania właściwie bez błędów.  - Wydaje mi się, że zachowaliśmy kontrolę w tym secie, ale pod koniec nie skończyliśmy kilku ataków, a przeciwnik umiał nas wyblokować i skontrować, z czym miał wcześniej problemy. Pojawił się Maksim Żygałow, który bardzo pomógł Czarnym w "doskoczeniu do nas", ale końcówka partii pokazała, że to my byliśmy lepsi - powiedział MVP spotkania z Cerradem Czarnymi Radom.

GKS dzięki wygranej powiększył swój dorobek do 27 punktów i wyprzedza teraz w tabeli rozgrywek PGE Skrę Bełchatów o trzy punkty. Ślązacy są teraz na ostatnim miejscu premiowanym walką o medale PlusLigi, ale należy pamiętać, że bełchatowianie rozegrali dwa spotkania mniej, a GKS mierzy się w trzech ostatnich grach fazy zasadniczej właśnie ze Skrą, ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle i Jastrzębskim Węglem. Dlatego tym ważniejsze dla siatkarzy Piotra Gruszki są nadchodzące mecze z Chemikiem Bydgoszcz i MKS-em Będzin. Jakiekolwiek potknięcie w dwóch najbliższych kolejkach może przekreślić marzenia siatkarskiego GKS-u o największym osiągnięciu w historii klubu.

- Ta droga do play-offu jest szeroka, ale tak naprawdę dwukierunkowa. Szybko awansujesz do szóstki i równie szybko z niej wypadasz, równie dobrze można się znaleźć na dwunastym miejscu. Staramy się nie zaglądać co chwilę w tabelę, ale trener powtarza, że wszystko jest teraz w naszych rękach i pozostaje się z tym zgodzić. Zostało niewiele czasu do końca rundy, a możemy w jego trakcie zrobić coś naprawdę wielkiego w tym sezonie. Ale liga w tym sezonie udowadnia, że miejsce w środku czy dole tabeli tak naprawdę o niczym nie przesądza. Z MKS Będzin męczyliśmy się w lidze i w sparingach, zaś w Bydgoszczy przegraliśmy i te spotkania powinny być dla nas przestrogą, że do każdego rywala należy podchodzić z pełnym zaangażowaniem, a przygotowania powinny być zawsze na pełnych obrotach - podkreślił Bartosz Krzysiek, trzeźwo podchodzący do marzeń o play-offach.

Tylko u nas wywiad z Jakubem Malke: "Paweł Zagumny to bardzo dobra osoba na stanowisku prezesa PLS"

Komentarze (0)