Trefl Gdańsk jako jedyny z trzech naszych reprezentantów w Lidze Mistrzów ma już zapewniony awans do dalszej części tych rozgrywek. Gdańszczanie przypieczętowali go w minionej kolejce po wygranej 3:2 nad PGE Skrą Bełchatów. Było to zresztą ich czwarte zwycięstwo z rzędu w grupie. Podopieczni Andrei Anastasiego przegrali tylko pierwsze spotkanie, a ulegli wtedy 1:3 właśnie ekipie z Bełchatowa.
W środę wieczór siatkarze z Pomorza zmierzą się na wyjeździe z Greenyard Maaseik. Pomimo zapewnionego awansu, trener Trefla wcale nie zamierza odpuszczać tego spotkania. - Jesteśmy pewni awansu, ale wciąż walczymy z Zenitem Sankt-Petersburg o rozstawienie w losowaniu par ćwierćfinałowych. Zenit ma obecnie 12 punktów, my 11, więc jeśli Rosjanie by przegrali, mamy szansę być czwartą, najlepszą drużyną fazy grupowej. Oczywiście w dużej mierze zależy to nie tylko od nas, ale od Petersburga, ale musimy wykorzystać tę możliwość - powiedział dla strony klubowej Andrea Anastasi. Przypomnijmy, że w poprzednim starciu obu ekip gdańszczanie wygrali 3:1 z belgijskim zespołem.
W gorszej sytuacji są pozostałe dwie polskie ekipy. Wspomniana już wcześniej PGE Skra Bełchatów podejmie u siebie Berlin Recycling Volleys. Będzie to mecz o wszystko dla bełchatowian, którzy nadal mają szansę na awans z drugiego miejsca. Żeby tak się stało, muszą zostać spełnione łącznie dwa warunki: wygrana za trzy punkty oraz korzystne wyniki meczów w pozostałych grupach. O ile na ten drugi czynnik mistrzowie Polski nie mają żadnego wpływu, to ta pierwsza kwestia zależy wyłącznie od nich.
Co czeka polskich siatkarzy w 2019 roku? "Najważniejsze będą kwalifikacje do igrzysk"
Po wyraźnym spadku formy i przegranych spowodowanych kontuzjami czołowych graczy, wydaje się, że bełchatowianie ostatnio wychodzą na prostą. Do gry wrócił Milad Ebadipour i od razu pokazał, jak wiele znaczy dla drużyny. W PlusLidze siatkarze z województwa łódzkiego ostatnio zanotowali serię trzech wygranych. Pokonali 3:1 Cuprum Lubin, a w pięciosetowych dreszczowcach najpierw okazali się lepsi od ONICO Warszawa, potem od Aluronu Virtu Warta Zawiercie.
Są wiec podwody do optymizmu przed środowym starciem. - Nie odpuszczaliśmy w żadnym momencie tego sezonu. Cały czas walczyliśmy i dalej walczymy. W Lidze Mistrzów zrobimy natomiast wszystko, żeby wywalczyć ten awans, który wciąż jest możliwy. Bo niby dlaczego mielibyśmy go nie osiągnąć? - powiedział Piotr Orczyk, przyjmujący Skry. Gdyby jednak się nie udało, byłoby to wydarzenie bez precedensu. W liczącej 13 lat historii występów w Lidze Mistrzów jeszcze się nie zdarzyło, by bełchatowianie nie wyszli z grupy. Oby ta seria nie została przerwana.
W najgorszej teoretycznie sytuacji jest ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Wicemistrzowie Polski są w podobnej sytuacji jak Skra, muszą wygrać, najlepiej za trzy punkty i liczyć na korzystne rozstrzygnięcia w innych grupach. Ale mają bardzo trudnego rywala. O awans przyjdzie im powalczyć na wyjeździe z Cucine Lube Civitanova. Włoski zespół w grupie B wygrał jak na razie wszystkie spotkania i to nie tracąc przy tym ani punktu. W poprzedniej konfrontacji z kędzierzynianami, Włosi wygrali 3:0. Zadanie więc trudne, ale możliwe do realizacji. Jaki okaże się ostatecznie wynik konfrontacji PlusLiga kontra Europa, przekonamy się w środę późnym wieczorem.
6. kolejka fazy grupowej Ligi Mistrzów:
18:00, PGE Skra Bełchatów - Berlin Recycling Volleys
20:30, Greenyard Maaseik - Trefl Gdańsk
20:30, Cucine Lube Civitanova - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle
Czytaj też:
-> Roberto Piazza odpowiada krytykom
-> Serie A: świetna kolejka "polskich" zespołów