PlusLiga: PGE Skra Bełchatów coraz bliżej "szóstki". Zwycięstwo z GKS-em Katowice okupione kontuzją

Newspix / Łukasz Laskowski / Na zdjęciu: siatkarze PGE Skry Bełchatów
Newspix / Łukasz Laskowski / Na zdjęciu: siatkarze PGE Skry Bełchatów

To był długi i dość wyczerpujący mecz, być może decydujący o awansie do play-offów. W 24. kolejce PlusLigi PGE Skra Bełchatów pokonała u siebie GKS Katowice 3:1. Nie zabrakło jednak dramatu w postaci urazu Renee Teppana.

Dla obu zespołów było to niezwykle ważne spotkanie. PGE Skra nadal jeszcze nie może być pewna, że utrzyma szóstą pozycję w tabeli, dającą prawo gry w fazie pucharowej. Chrapkę na szóstą pozycję miał m.in. właśnie zespół z Katowic. Z drugiej strony dobrą informacją dla mistrzów Polski był przede wszystkim powrót do składu Mariusza Wlazłego.

Od pierwszych akcji widać było, że czeka nas pojedynek skrzydłowych. Po stronie gospodarzy szaleli Milad Ebadipour i Renee Teppan, po drugiej zaś - Karol Butryn i... tu powinniśmy jeszcze wymienić Tomasa Rousseaux, lecz Belg miał ogromny problem z wejściem w spotkanie. Pozostali jednak byli bardzo aktywni i punktodajni. Inicjatywa cały czas leżała po bełchatowskiej stronie siatki. Żółto-czarni prowadzili już 13:9, ale po kilku minutach ich przewaga zmalała do jednego punktu (19:18). Wtedy jednak wyższy bieg wrzucił Teppan wraz z Ebadipourem i do końca seta katowiczanie wygrali zaledwie dwie akcje.

Czytaj też: Karol Kłos przedłużył kontrakt z PGE Skrą

Na drugą odsłonę do Hali Energia w Bełchatowie "dojechali" lewoskrzydłowi GKS-u. Poza Rousseaux do gry włączył się także Rafał Sobański, który sporą krzywdę wyrządził rywalom poprzez zagrywkę. Efekt? 13:8 dla gości. Nie był to jednak koniec emocji, bo zawodnicy PGE Skry zdołali podbić kilka trudnych piłek, a następnie doprowadzić do remisu. Lecz GieKSa wytrzymała w końcówce. Sobański ustrzelił serwisem Piechockiego, a dzieła zniszczenia dopełnił Rousseaux. Goście zwycięstwem do 23 wyrównali stan meczu.

ZOBACZ WIDEO Zwycięzcy i przegrani MŚ w Seefeld według Svena Hannawalda

Trzeci set rozpoczął się fatalnie dla PGE Skry. Po wykonaniu zagrywki Renee Teppan poczuł ból i poprosił o zmianę (więcej na ten temat). Zastąpił go, i to z powodzeniem, Mariusz Wlazły. Choć długo ich drużyna zmuszona była do gonienia za rywalami, seria zagrywek Jakuba Kochanowskiego pomogła zniwelować straty (9:9). Wtedy rozpoczęła się długa i twarda walka punkt za punkt, która trwała niemal do samego końca. Dobrą zmianę za Katicia potwierdził Piotr Orczyk. Leworęczny przyjmujący skończył kilka naprawdę trudnych piłek. Oczywiście swoje dołożył też zagrywką i atakiem Wlazły, który na końcu tej części gry mógł wraz z kolegami cieszyć się ze zwycięstwa do 23.

Przez większość spotkania zespół trenera Piotra Gruszki borykał się z kłopotami w przyjęciu, ale w czwartej partii były one widoczne najbardziej. Siebie nie przypominał libero Bartosz Mariański, który w ostatnich tygodniach zbierał bardzo pozytywne recenzje. Przełomowy moment miał miejsce w połowie seta, kiedy to z 12:10 dla PGE Skry zrobiło się 20:13 dla bełchatowian. Tę część gry miejscowi wygrali zdecydowanie w najlepszym stylu, pozwalając ugrać rywalom łącznie 15 "oczek".

To niezwykle cenne zwycięstwo dla bełchatowian, które bardzo przybliża ich do fazy play-off. Wciąż jednak mają jeszcze do rozegrania dwa mecze i brak zwycięstw może jeszcze im zabrać marzenia o obronie mistrzowskiego tytułu. Z kolei katowiczanie mogą już powoli zapomnieć o miejscu w czołowej szóstce.

PGE Skra Bełchatów - GKS Katowice 3:1 (25:20, 23:25, 25:23, 25:15)

PGE Skra: Łomacz, Ebadipour, Kochanowski, Teppan, Katić, Kłos, Piechocki (libero) oraz Wlazły, Droszyński, Orczyk, Szalpuk.

GKS: Komenda, Rousseaux, Krulicki, Butryn, Sobański, Sobala, Mariański (libero) oraz Krzysiek, Quiroga, Woch.

MVP: Milad Ebadipour (PGE Skra).

Źródło artykułu: