[b]
1. Nowy sponsor tytularny ligi[/b]
Jeszcze w 2013 roku nagroda dla zwycięzcy kobiecego Pucharu Polski wynosiła 150 tysięcy złotych, a najlepsze zawodniczki turnieju dostawał czeki na 10 i 5 tysięcy złotych. W tym roku Chemik Police zainkasował za triumf w Nysie 70 tysięcy, a wyróżnione siatkarki oprócz statuetek zgarnęły... talony na buty i walizki. To chyba wystarczy za komentarz, jak mocno podupadł prestiż polskiej siatkówki kobiecej i jak zmalało wsparcie sponsorów.
Rozżalona Agata Sawicka po finale PP: "Może musimy zamknąć oczy i policzyć do siedmiu?"
Paweł Zagumny, który od stycznia tego roku stoi na czele spółki Polska Liga Siatkówki, zadeklarował, że jednym z najpilniejszych zadań jest przyciągnięcie sponsora do Ligi Siatkówki Kobiet. - To pozwoli na płynne funkcjonowanie klubów i zatrudnianie coraz to lepszych zawodniczek, a co za tym idzie podniesienie poziomu rozgrywek. Będziemy się bardzo starać o to, żeby przyprowadzić do tych rozgrywek jakieś pieniądze - stwierdził Zagumny i my to pochwalamy w stu procentach. Ale choć to ważna kwestia, warto zostawić ją sobie na późniejszy etap sanacji, a wcześniej poprawić samo funkcjonowanie ligi.
2. Zmniejszenie ekstraklasy
Nie trzeba być wielkim znawcą żeńskiej siatkówki, żeby zauważyć, że powiększenie grona uczestników LSK do czternastu ekip nie podniosło poziomu rozgrywek i frekwencji na trybunach. Wręcz przeciwnie, średnia widzów po raz pierwszy od 2008 roku spadła poniżej tysiąca, a ci, którzy zdecydowali się śledzić ligę na bieżąco, przekonywali się, że część klubów i zawodniczek nie powinna dostąpić zaszczytu występów w najwyższej lidze. Innymi słowy, LSK doświadczyła tych samych kłopotów co rozdęta do 16 ekip PlusLiga, ale gorzej przeszła przez skutki nieudanych zmian.
ZOBACZ WIDEO Co czeka polskich siatkarzy w 2019 roku? "Najważniejsze będą kwalifikacje do igrzysk"
Ten postulat jest powtarzany od miesięcy: jeżeli Polski nie stać na razie na posiadanie 12 klubów gwarantujących przyzwoity poziom, może warto wrócić do wariantu z 10 ekstraklasowiczami? Niektórzy sugerowaliby jeszcze drastyczniejsze kroki i obniżenie liczby drużyn nawet do ośmiu, ale wydaje się, że najbardziej optymalny na obecny czas byłby powrót do dziesiątki uczestników. Skorzystałby na tym terminarz, a jakość ligowej "klasy średniej" powinna wzrosnąć, bo w rozgrywkach o nieco większym balansie będzie mniej bardzo łatwych spotkań i więcej wyrównanej walki.
3. Wymogi promocyjne dla ligi
Od najwyższego poziomu rozgrywek w naszym kraju powinno się wymagać określonego poziomu, także w marketingu i kanałach komunikacji z kibicami. W Lidze Siatkówki Kobiet mamy w tym aspekcie kluby, które świetnie radzą sobie z dotarciem do kibica i wyznaczają trendy, jak i takie, które nie potrafią nawet poinformować o odejściu zawodniczki albo ograniczają się do bezpłciowych relacji ze spotkań i wywieszenia kilkudziesięciu plakatów.
Skoro np. w koszykówce kluby mają obowiązek zmieścić się w ograniczonym czasie z przesłaniem nagrania z konferencji prasowej i publikować skróty ze swoich meczów, to może pójdźmy tym tropem i wprowadźmy pewne minimum obowiązków klubów wobec ligi w zakresie promocji? Oczywiście należy mierzyć siły na zamiary, można zacząć od prostych spraw, np. publikowania na klubowym portalu rozmów z trenerem i jedną z zawodniczek do kilku godzin po zakończeniu meczu, a potem zastanawiać się wspólnie nad ciekawszymi pomysłami, także we współpracy z telewizją Polsat. A jeżeli ktoś wciąż będzie zaniedbywał swoją pracę? Być może trzeba będzie głośno piętnować opieszałość i posunąć się do kar finansowych, ale w sytuacjach naprawdę ostatecznych, gdy ktoś wyraźnie odstaje od wymogów i nie ma na to wytłumaczenia.
4. Reforma systemu licencyjnego
Ta kwestia dotyczy zarówno Ligi Siatkówki Kobiet, jak i PlusLigi, a udowodnił to głośny przypadek Stoczni Szczecin, który zwrócił uwagę kibiców na kiepską weryfikację klubów siatkówki w Polsce. - Nasza komisja po prostu nie działa, bo ma wadliwy regulamin. Zgodnie z nim, kluby składają oświadczenia, z których właściwie nie można wyciągnąć potem żadnych konsekwencji, nawet jeśli te oświadczenia są nieprawdziwe - mówił w rozmowie z nami menadżer Jakub Malke.
Nadszedł najwyższy czas, aby spółka PLS zaczęła lepiej sprawdzać swoich akcjonariuszy i reagowała na sytuacje, kiedy psują oni wizerunek całych rozgrywek. W tej kwestii nie wymyślimy nic nowego, możemy tylko powtórzyć pojawiające się od dawna sugestie: lepsza współpraca i wymiana informacji na linii PLS-PZPS, większy wachlarz kar za niedotrzymywanie warunków licencyjnych (np. ujemne punkty przyznane przed początkiem sezonu), system oświadczeń zawodników i trenerów potwierdzających wypłacone przez klub pensje czy weryfikowanie oświadczeń klubów pod kątem ich prawdziwości i zawiadamianie organów państwowych w razie potrzeby. Jak mówił wspominany przez nas Jakub Malke: nikt nie chce zabijać klubów, ale trzeba wyczuć moment, w którym choremu organizmowi nie da się już pomóc.
[nextpage][b]
5. Zero tolerancji dla wieloletnich dłużników[/b]
Nie jest tajemnicą, że część klubów LSK ma problemy z bieżącymi płatnościami oraz zaległościami z lat poprzednich, a mimo to spokojnie funkcjonują w ekstraklasie i wydłużają listę wierzycieli. To w oczywisty sposób wpływa na poziom rozgrywek, bo trudno wymagać od siatkarki czekającej kolejny miesiąc na wypłatę, by dawała z siebie wszystko na parkiecie i skupiła się w stu procentach na sporcie. Być może nadszedł dobry moment na postulowany jakiś czas temu system "miękkich" kar, zakładający możliwość odejmowania punktów w tabeli niewypłacalnym klubom, aż do wariantu najbardziej skrajnego, czyli karnej degradacji do niższej ligi (znanego choćby z rozgrywek we Francji).
PlusLiga: nadzieja umiera ostatnia. Asseco Resovia Rzeszów nadal w grze o play-off
Konieczne w takim razie wydaje się usprawnienie i przyspieszenie pracy rozstrzygającego ligowe spory majątkowe Sądu Polubownego. Rozważyć można także wymóg wprowadzenia w umowach przepisu o jej natychmiastowym rozwiązaniu po upłynięciu określonego terminu od nieuregulowania zaległości, np. 60 dni. Istnieją także rozwiązania włoskie jak np. specjalna kaucja wpłacana przez kluby do ligi przed sezonem, z której nieopłacane zawodniczki mogą pobierać zaległe wypłaty. Oczywiście Polskę stać na wypracowanie własnych skutecznych rozwiązań i mamy nadzieję, że komisja prawników, którą prezes Zagumny miał w tym celu powołać, podoła wyzwaniu.
6. Uregulowanie kontraktów niepełnoletnich zawodniczek
Tutaj kłania się głośna sprawa Magdaleny Stysiak i opuszczenia przez nią Chemika Police na rzecz Grot Budowlanych Łódź. Skoro przodująca w Polsce piłka nożna ma regulacje dotyczące umów zawieranych z piłkarzami poniżej 18. roku życia, aspirująca do miana polskiego sportu numer 2 siatkówka nie powinna być gorsza i musi wypracować swoje rozwiązania, by w PlusLidze i LSK nie dopuścić do kolejnych tak problematycznych przypadków.
Oczywiście problem kontraktów jest nieco większy i prezes Zagumny słusznie punktował kwestie, które wymagają reakcji PLS. Chodzi m.in. o możliwie jak największe ujednolicenie treści ligowych kontraktów i zwrócenie większej uwagi na ubezpieczenie zdrowotne zawodników, być może także współfinansowanie go przez ligę.
7. Pełne przywrócenie spadków i awansów
Jeżeli mamy po raz kolejny przeżywać zamieszanie podobne do tego, jakie powstało podczas nieudanych ekstraklasowych kampanii MLKS Roltex Zawiszy Sulechów i Wisły Warszawa, może czas najwyższy porzucić system ligi "zamkniętej, ale otwartej", w którym ekstraklasa przyznaje sobie prawo decydowania, kto zasługuje na miejsce w gronie najlepszych (nie patrząc na wyniki sportowe) i zwykle pozwala ligowym maruderom na spokojny żywot od sezonu do sezonu, bez potrzeby postanowienia poprawy na przyszłość. A to nie wpływa dobrze na jakość gry siatkarek i poziom ich motywacji.
- Jeżeli zawodniczki nie rywalizują między sobą, liga jest zamknięta, to wkrada się marazm. Jak udało się wejść do zawężonego play-offu, było dobrze, jak nie, to też nie było źle - argumentował niegdyś Bogdan Serwiński, wieloletni trener zespołu z Muszyny. W poprzednim sezonie doszło do przywrócenia spadku dwóch najsłabszych klubów i meczu barażowego ze zwycięzcą I ligi, w obecnym ograniczono się do meczu o utrzymanie najlepszego zespołu zaplecza LSK i ostatniej ekipy ekstraklasy. Być może nie jest to złe rozwiązanie, ale wielu kibiców z ulgą powitałoby powrót do jasnej zasady awansów i spadków. Oczywiście, stwarza ona ryzyko wpuszczenia do elity klubu, który nie będzie do niej przystawał, ale z drugiej strony jest to zasłużona nagroda za udany sezon i motywuje do pracy. Zarówno pierwszoligowców, jak i zespoły ekstraklasy.
8. System challenge także dla siatkarek
Gdyby zapytać dziesięć losowo wybranych siatkarek LSK, czy chciałyby korzystać podczas meczów z systemu wideoweryfikacji znanego z PlusLigi, można w ciemno zakładać, jaki byłby odzew. Ale gdyby to samo pytanie zadać prezesom klubów ekstraklasy, zdania zapewne byłyby podzielone, głównie ze względu na koszty tej technologii. One swego czasu okazały się zaporą nie do przejścia podczas głosowania prezesów Ligi Siatkówki Kobiet w tej sprawie.
Kluczowi przyjmujący opuszczą po sezonie Cerrad Czarnych Radom
Gdyby okazało się, że koszty challenge'u (nawet przy częściowej partycypacji PLS) byłyby zbyt duże dla większości klubów, należałoby zakładać rozwiązania pośrednie, np. korzystanie z wideoweryfikacji we wszystkich meczach fazy play-off i barażach o ekstraklasę, ewentualnie wybieranie przez PLS spotkań, podczas których będzie można skorzystać z tego systemu. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że to drugie rozwiązanie byłoby nie do końca sprawiedliwe, ale jeszcze niedawno w piłkarskiej Ekstraklasie delegowano wozy VAR na poszczególne spotkania, dopóki nie można było obsłużyć w ten sposób wszystkich meczów kolejki. Celem nadrzędnym jest challenge dostępny we wszystkich spotkaniach LSK i to nie podlega dyskusji, jeżeli chcemy podnosić poziom ligi.