Artur Szalpuk wraca do gry po kontuzji. "Ciągle jednak jest obawa, że coś się stanie"

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Artur Szalpuk
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Artur Szalpuk

PGE Skra Bełchatów już prawie poradziła sobie z problemami zdrowotnymi, a przy okazji wróciła na zwycięskie tory. W czwartek zrobiła pierwszy krok do awansu do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, pokonując Zenit Sankt Petersburg (3:1).

Dominika Pawlik, WP SportoweFakty: Pokonaliście Zenit Sankt Petersburg za trzy punkty, dzięki czemu do awansu brakuje wam dwóch setów. Milan Katić powiedział, że to był najlepszy mecz w waszym wykonaniu z tych ostatnich, zwycięskich. Zgodzi się pan z tym?

Artur Szalpuk, przyjmujący PGE Skry Bełchatów: Na pewno graliśmy bardzo dobrze, ale w sumie fajnie gramy od dłuższego czasu. Mecz z GKS-em z perspektywy kwadratu bardzo mi się podobał. Nie ma to w sumie znaczenia, był to naprawdę dobry mecz. Zagraliśmy pewnie i mądrze. Wiedzieliśmy, że Rosjanie postawią na zagrywkę, ale my też potrafimy zagrywać i pokazaliśmy to.

Tylko w drugim secie Rosjanie was zdominowali, a przyjęcie nie funkcjonowało tak, jak powinno. 

Poszedł na zagrywkę Grozer, potem Siwożelez. Zagrywali bardzo dobrze, nie potrafiliśmy tego utrzymać. Zyskali dużą przewagę, nie byliśmy w stanie jej odrobić i gra się nam rozsypała. Bardzo fajnie, że udało się wygrać, a my utrzymujemy przyzwoity poziom naszej gry. Mamy jeszcze zapas, żeby grać lepiej i pokazać się z jeszcze lepszej strony.

Czytaj też: Liga Mistrzów: zespół Sir Sicoma Colussi Perugia uciekł spod topora i zrobił krok w kierunku półfinału

Nadchodzący weekend macie wolny od rozgrywek Plusligi. To jedna z dwóch kolejek w sezonie zasadniczym, kiedy pauzujecie z powodu wycofania się Stoczni Szczecin. Idealnie się złożyło, jeśli chodzi o przygotowanie się do rewanżu z Zenitem. 

Fajnie się trafiło, to jedyny taki moment. Nie będziemy odpoczywać, ale dobrze spożytkujemy ten czas. Piątek mamy wolny, wszyscy przez chwilę złapiemy oddech. Potem wracamy do pracy, żeby utrzymać to, co już wypracowaliśmy.

Kamień spadł wam z serca, kiedy wygraliście z Treflem Gdańsk i zapewniliście sobie miejsce w szóstce? Dzięki temu nie musicie patrzeć na innych ani drżeć do ostatniej kolejki. 

Kamień z serca - ładnie powiedziane. Na pewno to swego rodzaju ulga. Została nam jedna kolejka, wiadomo, że gdybyśmy musieli bić się w Kędzierzynie-Koźlu o awans do szóstki, to byłoby bardzo ciężko. Rywale zrobiliby wszystko, żeby nas wyrzucić. Raczej skupiamy się na Zenicie w środę, a potem już na play-offie, a ten mecz, brzydko mówiąc, nie będzie miał większego znaczenia.

Czytaj też: Liga Mistrzów: to nie był wyścig Fiata z Ferrari. Rosjanie pod wrażeniem gry Trefla Gdańsk

W Lidze Mistrzów czekaliście na wyniki innych drużyn. 

Sami swoją słabą grą doprowadzaliśmy do tego, że byliśmy zależni od innych. Powinniśmy się cieszyć, że teraz już sami sobie zapewniliśmy ten awans. Teraz, dzięki temu, skupiamy się na innych rzeczach niż ostatnim meczu rundy zasadniczej w Kędzierzynie.

Nie mogę nie zapytać o zdrowie. Coraz częściej pojawia się pan na boisku, choć spotkania rozpoczyna pan w kwadracie. Jak się pan czuje? 

Dobrze, nawet bardzo dobrze. Ciągle jeszcze jednak jest obawa, że coś się stanie. Straciłem sporo czasu, ale myślę, że wszystko będzie w porządku.

Z drugiej strony serce rośnie, kiedy widać, jak radzili sobie koledzy pod pana nieobecność. 

Dokładnie. Chciałbym być zdrowy i móc pomóc drużynie i to jest mój główny cel.

Komentarze (0)