To, że Tauron AZS Częstochowa ma długi względem zawodników i trenerów nie jest tajemnicą. Ze słów Krzysztofa Stelmacha wynika, że zobowiązania sięgają nawet grudnia 2017 roku. Wierzycielom zabrakło cierpliwości i postanowili oddać sprawę do komornika. Ten w czwartek pojawił się w siedzibie klubu i zajął kilka pucharów. Jak poinformował prezes AZS-u, Kamil Filipski, trofea zostały już odzyskane.
"Wyrażam głębokie ubolewanie nad faktem, że doszło do sytuacji, w których jeden z dłużników przeprowadził niezwykle bolesną procedurę odzyskiwania swoich należności, która dotarła do opinii publicznej. Zgadzam się, że do takich sytuacji nie może dochodzić na żadnym poziomie prowadzenia spółek prawa handlowego - czy to w sporcie czy każdej innej dziedzinie. Jest to sytuacja niezwykle wstydliwa i stanowi dla mnie bardzo istotny bodziec do włożenia jeszcze większej pracy w budowanie AZS-u Częstochowa, z którego wszyscy moglibyśmy być dumni" - przekazał Filipski w oświadczeniu.
"Z pewnością należy uderzyć się w pierś, przyznać do wielu błędów i znaleźć możliwie szybkie wyjście z obecnej sytuacji. Dla zachowania porządku informuję, że klubowe trofea są już bezpieczne. Chciałbym bardzo wyraźnie podkreślić, że pomimo występowania tabloidowych informacji o końcu KS AZS Częstochowa S.S.A., taka sytuacja nie ma miejsca. Problemy klubu nie stanowią powodu, dla którego ten miałby zakończyć swoją działalność. Wręcz przeciwnie. Zaznaczam, że wraz z ludźmi którym zależy na dalszej realizacji tej misji, robię wszystko aby spółka uregulowała w jak najszybszym trybie wszelkie zobowiązania" - dodał Filipski.
O tym, że AZS ma spłacić wszystkie długi wobec pracowników prezes zapewniał w wywiadzie udzielonym naszemu portalowi. - Przed klubem bardzo ważny czas. Przede wszystkim czas na wyciągnięcie wniosków z dotychczasowych wydarzeń i wdrożenie zaawansowanego planu restrukturyzacyjnego mającego na celu uzdrowienie spółki od strony finansowej. Nie poddam się w walce o to, aby o AZS-ie Częstochowa mówiło się tak jak nieco ponad dekadę temu - kiedy biało-zieloni świętowali zdobycie Pucharu Polski. Wierzę, że dobra idea przetrwa ten ciężki czas i wraz z sympatykami siatkówki w wykonaniu graczy z gryfem na piersi, będziemy mogli przeżywać tylko sportowe emocje. Stawiam to jako punkt honoru - powiedział Filipski.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Polakom znudził się Lewandowski? "Piątek jest nowy i świeży. Tego właśnie pragną kibice"