Jacek Nawrocki przed ważnym sezonem: To kolejne rozdanie kart i nowy początek

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Jacek Nawrocki
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Jacek Nawrocki

Wielkimi krokami zbliża się start sezonu reprezentacyjnego siatkarek. Drużynę Jacka Nawrockiego czeka wiele wyzwań. - Wymagania się zwiększą, urośnie też presja. Ale postaramy się nią nie przejmować - deklarował selekcjoner kadry.

W tym artykule dowiesz się o:

Podczas spotkania medialnego w Szczyrku szkoleniowiec reprezentacji Polski kobiet Jacek Nawrocki wypowiadał się w tonie niezmiennym od lat. Szczerze przyznawał, że prowadzoną przez niego kadrę czeka jeszcze bardzo dużo pracy, by wkroczyć do europejskiej i światowej czołówki, ale deklarował, że powołane przez niego zawodniczki nie dadzą sobie wmówić słabości.

Malwina Smarzek ma dobre przeczucie przed sezonem kadrowym. "Przeskoczyć samą siebie" (tylko u nas!)

- Jesteśmy w takiej sytuacji, że musimy rozwijać się poprzez grę o wynik. Niezależnie od tego, kto będzie naszym rywalem, czekają nas wyzwania i nie zamierzam układać żadnych strategii z zimną krwią. Będziemy podchodzić do każdego meczu jak najlepiej, a jeżeli przy okazji uda się po drodze przetestować jakieś rozwiązania, tym lepiej. Nie zaniechamy tego - twierdził Nawrocki w rozmowie z dziennikarzami.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Drągowski robi furorę w Serie A. Czołowy klub ligi już wyraża zainteresowanie transferem

Nie ulec rosnącej presji

Biało-czerwona drużyna zaczyna sezon bardzo szybko, bo już 12 maja, kiedy rozpocznie zmagania w towarzyskim Montreux Volley Masters, gdzie w fazie grupowej zagra z Chinami, Japonią i Niemcami. Już 21 maja Polki rozpoczną drugą edycję Ligi Narodów od turnieju w Opolu i spotkań z Tajlandią, Niemcami i Włochami, a potem czeka je siatkarski szlak przez Belgię, Holandię oraz Koreę Południową i Chiny. W dniach od 2 do 4 sierpnia nasze rodaczki zagrają o prawo gry w przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Tokio z Serbkami, Tajkami i Portorykankami, a zwieńczeniem trudnego sezonu będą współorganizowane przez Polskę mistrzostwa Europy, podczas których kadra Nawrockiego chcę zagrać o jak najlepszy wynik.

- Wymagania będą większe, wraz z nimi urośnie presja. Już teraz mogę stwierdzić, że Liga Narodów będzie trudniejsza, jako że zabraknie w niej Argentyny, a wejdzie za nią dużo silniejsza Bułgaria. Będziemy chcieli się utrzymać w elicie i utrzymać kontakt ze światem, ale czekają na nas trudni rywale i w tym całym towarzystwie nie jesteśmy faworytem. Potem czeka nas turniej kwalifikacyjny do igrzysk przy swoim kibicach i każdy marzy o tym, by wystąpić w nim jak najlepiej. Mamy natomiast świadomość, co możemy zagrać i jak dużo musimy wykonać pracy, by zrobić kolejny krok naprzód. Dlatego postaramy się nie przejmować presją - tłumaczył były trener bełchatowskiej Skry.

Powroty i problemy

Już tradycyjnie powołania Jacka Nawrockiego wywołały mniejsze i większe dyskusje w siatkarskim światku, ale przede wszystkim zwracano uwagę na siatkarki, które z różnych powodów nie pojawiały się na kadrze, a w 2019 roku do niej wróciły. Mowa choćby o Paulinie Maj-Erwardt czy Kamili Witkowskiej, a także rozgrywających, Joannie Wołosz i Marcie Wójcik.

- Te powroty do kadry są skutkiem pewnych okoliczności. Paulina już wcześniej była w reprezentacji, potem udała się na urlop macierzyński, natomiast z usług Kamili Witkowskiej nie mogliśmy korzystać przez kontuzję, jakiej uległa w poprzednim sezonie. Asia Wołosz to jedyny taki przypadek, że obie strony ustaliły, że taka przerwa jest potrzebna. Nie określałbym wspomnianych wcześniej powrotów wielkimi; kilka decyzji mogło zaskoczyć, na przykład obecność Marty Wójcik, ale ona pokazała w ostatnich tygodniach swoją postawą, jak wiele może znaczyć dla zespołu. Mogę przyznać, że na naszych treningach prezentowała się po prostu doskonale - zaznaczył Nawrocki.

Na razie trudno stwierdzić, czy będąca w rewelacyjnej formie 37-latka pomoże kadrze w pierwszej części sezonu, jako że niedawno musiała opuścić zgrupowanie i udać się na badania. Dopiero w piątek 10 maja dowiemy się, czy selekcjoner będzie mógł liczyć na Wójcik. Natomiast Joanna Wołosz czeka na finisz sezonu klubowego i rozgrywany 18 maja finał Ligi Mistrzów, dopiero po nim będzie mogła dołączyć do reprezentacji. Jej trener chciałby, aby słynna rozgrywająca włoskiego Imoco Volley Conegliano wystąpiła podczas turnieju LN w Opolu, choć przyznał, że czeka go związana z tym "większa logistyka", a później Wołosz będzie musiała dostać nieco wolnego, by być gotową na drugą połowę sezonu.

"Nie spełnię oczekiwań wszystkich"

Rok 2018 był dla polskiej kadry siatkarek udany, zwłaszcza ich postawa podczas Ligi Narodów podobała się kibicom oraz ekspertom, którzy wiązali z budującą się wtedy drużyną nadzieje na kolejne lata. Tym bardziej, że do seniorskiej drużyny dobijają się nowe, bardzo ciekawe postacie jak Magdalena Stysiak czy Zuzanna Górecka, które w tym roku przygotowują się z reprezentacją juniorek do mistrzostw świata. Dla trenera Nawrockiego to z jednej strony przyjemny ból głowy, z drugiej świadomość, że jego decyzje i wybory nie zadowolą każdego.
 
- Dziewczyny czują się pewniej, ale każdy sezon jest inny i nie jesteśmy aż tak mocni na tle całego świata, by nagle odczuć ten wzrost. Walka tak naprawdę zaczyna się od początku i dopiero się przekonamy, w jakim stanie jest ta drużyna. Traktuję to jak kolejne nowe rozdanie kart. Nie mogę powiedzieć, że absolutnie każda zawodniczka w tej kadrze dostanie już teraz swoją szansę. Za to zapewniam, że wszystkie pracują bardzo ambitnie i będę miał duży kłopot przy podejmowaniu decyzji o wycofaniu którejś z nich przed turniejem. Musimy myśleć o układaniu gry pod kolejne zawody w sezonie, dlatego zdaje sobie sprawę, że nie spełnię oczekiwań wszystkich dziewczyn - przyznał szczerze selekcjoner.

"Zamrażarka" rodzi kłopoty

Kolejnym zmartwieniem człowieka odpowiedzialnego w największym stopniu za kadrę siatkarek są te zawodniczki, które w ostatnim sezonie Ligi Siatkówki Kobiet okupowały kwadrat rezerw i nie cieszyły się względami swoich trenerów klubowych. Mowa tu przede wszystkim o Marlenie Pleśnierowicz i Natalii Mędrzyk, które nie zaliczą ostatniego roku w Chemiku Police do udanych. Po selekcjonerze było widać, że jego też martwi ta sytuacja, ale jak sam przyznawał, minęły czasy, kiedy trener kadry mógł wymuszać na powołanych zawodnikach korzystne dla siebie wybory klubów.

Vital Heynen: Nie mógłbym mieszkać w Polsce. Trudno byłoby mi spokojnie wyjść na ulicę

- Kilka dziewczyn, na które liczyliśmy, zostało "zamrożonych" w rezerwie, ale to już zostawmy. Tak jak powiedziałem wcześniej, trenerzy ligowi mają swoje cele i nikt nie może tego podważać, co nie zmienia faktu, że nie były one spójne z interesem kadry i musimy sobie z tym radzić. Żal nam Marleny, która zrobiła spory postęp techniczny i mentalny, ale nie zdołała tego spuentować w klubie. Mam nadzieję, że będzie czuła się z nami dobrze i spisze się jak najlepiej. A co ewentualnych rozmów z trenerami klubowymi, by nie "zamrażali" kadrowiczek, mogę powiedzieć tyle: prowadziłem kiedyś klub, w którym było nawet jedenastu reprezentantów krajów i takich problemów nie było - dodał z wymownym uśmiechem Jacek Nawrocki.

W niedzielę 12 maja kadra Polek zakończy zgrupowanie w Szczyrku i wyleci na turniej w Montreux. Biało-Czerwone powrócą do miejscowego ośrodka COS OPO 24 czerwca, tuż po pierwszej części zmagań w Lidze Narodów. Między 18 a 23 lipca nasze rodaczki zagrają towarzyskie mecze z Białorusinkami i Czeszkami, a przed mistrzostwami Europy będą sparowały z kadrą Niemiec w Muenster (14-17 sierpnia).

Komentarze (0)