Ogromne kontrowersje w Holandii. Jeden błąd sędziego odmienił losy finału

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: piłka do siatkówki
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: piłka do siatkówki

Gdyby nie błędna ocena zagrywki przez arbitra, mistrzem Holandii zostałby Abiant Lycurgus, a nie jego finałowy rywal Achterhoek Orion. Siatkarska federacja rozkłada ręce, a pokrzywdzeni siatkarze domagają się wprowadzenia wideoweryfikacji.

Po piątym meczu o siatkarskie mistrzostwo Holandii między Achterhoek Orion a Abiant Lycurgus nie mówiło się o wielkim wyczynie zawodników z Doetinchem, którzy przegrywali 0:2 (21:25, 22:25), a mimo to zdołali wygrać trzy kolejne partie 34:32, 25:23, 16:14 i uniemożliwili rywalom skończenie aż pięciu piłek meczowych w czwartym secie. Wrażenia czysto sportowe zostały zatarte przez sytuację z seta numer trzy, w którym drużyna Abiant Lycurgus prowadziła 25:24 i powinna wygrać 3:0 po asie serwisowym Frits van Gestela.

Montreux Volley Masters: Polska wchodzi do gry. Na pierwszy ogień Japonia

Powinna, ale nie wygrała, bo liniowy ocenił, że piłka wylądowała poza polem gry, a sędzia Koos Nederhoed przychylił się do jego oceny. Nie pomogły protesty graczy klubu z Groeningen, mecz trwał dalej, a zawodnicy Abiantu marnowali kolejne okazje na potwierdzenie swojej wyższości nad rywalem. Jeżeli ktokolwiek miał wątpliwości, czy van Gestel trafił w boisko czy nie, powtórki telewizyjne i relacje kibiców rozwiewają wszelkie wątpliwości.

W głośną sprawę zaangażowała się holenderska federacja piłki siatkowej (NEVOBO), która w oficjalnym komunikacie przyznała, że sędzia Nederhoed dopuścił się błędnej decyzji. Rzecznik federacji Thijs Pietersen przyznał, że obecne regulacje rozgrywek nie dopuszczają do możliwości weryfikowania wyniku spotkania ani nie pozwalają na jego powtórne rozegranie. Bezsilność NEVOBO denerwuje nie tylko kibiców Abiant Lycurgus, ale także Wytze Kooistry, który najgłośniej mówił o całej sprawie.

ZOBACZ WIDEO Vuković zostanie zweryfikowany przez okres przygotowawczy? "Klafurić też wyglądał na świetnego trenera"

- To wielki skandal, ale jakby nie patrzeć, to także część sportu. Nie wykorzystaliśmy swoich szans w dalszej części meczu, najwidoczniej w głowach czuliśmy, że coś nam zabrano. Zakładam, że sędziowie po prostu nie widzieli dobrze całej sytuacji. To będzie najbardziej dyskusyjne mistrzostwo w historii Holandii, ale już nie cofnie się czasu i niczego nie naprawi. Faktem jest, że inwestujemy naprawdę sporo środków i pracy w holenderską siatkówkę, tymczasem federacja działa tak, a nie inaczej. To po prostu krzywdzące - mówił były zawodnik PGE Skry Bełchatów i Cerrad Czarnych Radom.
Trener drużyny Kooistry Arjan Taaij był zdecydowanie bardziej powściągliwy w ocenie kontrowersji i przede wszystkim gratulował rywalom, ale podobnie jak zawodnik apelował do NEVOBO o wprowadzenie do Everdivisie systemu wideoweryfikacji, który pomógłby unikać tak kosztownych pomyłek sędziowskich. Przedstawiciele związku przekonują, że na przeszkodzie stoją koszty challenge'u i nie zamierzają na razie zajmować się tym tematem.

- Na razie związek nie zajmuje się wdrażaniem nowości technologicznych. System challenge nie wydaje się niezbędny: pomyłki sędziów i zawodników są częścią sportu, poza tym użycie takiego systemu to wydatek rzędu kilku tysięcy euro na mecz - tłumaczył rzecznik Pietersen.
Przypomnijmy, że podczas pierwszego meczu finałowego PlusLigi ONICO Warszawa - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (2:3) doszło do sędziowskiej kontrowersji, po której władze stołecznego klubu domagały się weryfikacji wyniku. Sędzia Wojciech Maroszek popełnił błąd, zmieniając swoją pierwotną decyzję przy wyniku 14:13 dla ONICO i przyznając punkt ZAKSIE po rzekomym błędzie Piotra Łukasika w przyjęciu.

Przedstawiciele ONICO najpierw swoje uwagi wpisali do pomeczowego protokołu, następnie przesłali pismo do PLS, domagając się między innymi zmiany wyniku. Kiedy i to nie przyniosło efektu, zapowiedzieli odwołanie do Sądu Arbitrażowego PZPS, a w ostateczności złożenie skargi do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu (CAS) w Lozannie. W sprawę zaangażowała się kancelaria prawnicza Bogusława Leśnodorskiego, która ma reprezentować interesy klubu.

Stephane Antiga: Mam dość propozycji, żeby wybór nie był łatwy

Komentarze (0)